W studniach susza. Wody w Klimkówce coraz mniej
Najpierw dyskusje o dodatkowym zabezpieczeniu Gorlic w wodę ze studni głębinowych, a teraz dystrybucja ulotek o sposobach oszczędzania wody w gospodarstwach domowych. Te kroki są ważne, ale z dnia na dzień nie uleczą problemu suszy hydrologicznej, która coraz bardziej zaczyna dotykać regionu. Gołym okiem widać to na Klimkówce, a przygnębiający obraz wysychającego zbiornica ma swoje odzwierciedlenie w liczbach.
Jak wynika z danych Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej w Krakowie mieszczący 42 mln metrów sześciennych zbiornik jest wypełniony w zaledwie kilkunastu procentach. Jego wypełnienie dzisiaj o godz. 6 rano wynosiło 5,82 mln m sześć., a więc rezerwa w Klimkówce to wciąż 36,13 mln m sześciennych. Ze zbiornika od jesieni minionego roku odpływało 2 m sześc. wody na sekundę, potem nawet metr na sekundę, ale na początku czerwca zrzut znów wrócił do dwóch metrów, zasilając rzekę Ropę i ujęcie wody pitnej dla Gorlic.
Dzisiaj z Klimkówki zrzuca się 1 m sześc. na sekundę, a przypływ to zaledwie 0,35 m sześc. na sekundę! Wody więc z dnia na dzień ubywa, a przy tak słonecznych i upalnych dniach ubytkiem jest samo parowanie zbiornika.
Co to oznacza dla Gorlic i klientów Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej? Na razie konieczność oszczędzania, ale jeśli lato będzie upalne i suche, być może nawet konieczność ograniczania sprzedaży wody.
Na ten moment mieszkańcy Gorlickiego zużywają z sieci wodociągowej Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej średnio sześć i pół tysiąca metrów sześciennych wody na dobę. Jego prezes Janusz Ząbek zaznacza stanowczo, że lwia część tego zużycia trafia do mieszkańców miasta. Zaledwie 17 proc. to woda sprzedawana mieszkańcom Gminy Gorlice, 5 proc. trafia do mieszkańców Gminy Moszczenica, a 2,5 procent do odbiorców z Gminy Sękowa.
- Wiele spółek wodnych czy samorządów, szczególnie tych, które już teraz ograniczają sprzedaż wody po prostu nam zazdrości. Trudno się dziwić. Mimo niskiego stanu Klimkówki, który utrzymuje się od końca minionego lata, wciąż mamy dostęp do wystarczającej ilości wody. Bez tego zbiornika na pewno musielibyśmy już reglamentować wodę. Oczywiście to nie oznacza, że nie powinniśmy nią mądrze zarządzać i po prostu oszczędzać – tłumaczy prezes Ząbek.
Jeszcze z lipcowymi rachunkami gorliczanie – klienci MPGK otrzymają ulotki informujące o konieczności oszczędzania wody i apelem o racjonalne nią gospodarowanie. Tylko tyle mogą zrobić miejskie wodociągi, bo przecież Klimkówka - zbiornik retencyjny zarządzany jest przez Wody Polskie.
Już dzisiaj wiadomo, że na lipiec planowane jest spotkanie samorządowców z przedstawicielami Wód Polskich, właśnie w sprawie dysponowania zasobami zbiornika Klimkówka.
- Trzeba porozmawiać o procedurach gospodarowania wodą, bo są takie możliwości. Po okresach intensywnych opadów zwykle są długotrwałe okresy suszy, więc trzeba tą wodę gromadzić w zbiorniku i potem gospodarnie tą wodą dysponować. Wydaje mi się, że Zarząd (przyp. Red. Wód Polskich) powinien zmienić normy oszczędzania wody. Mamy przepływ 2 m sześc. na sekundę i dopiero jak spadnie poziom w zbiorniku poniżej sześciu mln metrów sześc., czyli tej wody jest naprawdę niewiele, dopiero przechodzą się do zrzutu metra na sekundę. Biorąc pod uwagę fakt, że zbiornik ma 42 mln m sześć pojemności, to procedura ograniczająca zrzut powinna być wdrażana wcześniej, gdy w zbiorniku jest np. ok. połowy tej wartości. To nie jest tak, że nie ma możliwości gromadzenia wody. Taka możliwość jest, ale trzeba logicznie zarządzać ilością wody. Trzeba podejść w sposób bardziej społeczny, a nie przemysłowy do eksploatacji – podsumowuje Janusz Ząbek.
O ile w tamtym roku o tej porze MPGK pracował na dwie zmiany, wykonując około 20 kursów beczkowozami, dostarczając wodę dla tych osób, które nie mają dostępu do wodociągu, a których studnie wyschły, w tym roku zapotrzebowanie na tę usługę nie jest duże.
- Wykonujemy od około siedmiu do dziewięciu kursów dziennie, dowożąc wodę głównie do wyschniętych studni poza miasto. To dwie trzecie naszych transportów. Zdarzają się też te do przydomowych basenów, ale znacznie mniej niż jeszcze przed rokiem, czy dwoma - tłumaczy prezes Ząbek.