Weto radnych dla likwidacji porodówki w Lesku
W sierpniu br. Wojciech Stelmach, po bezskutecznych próbach ratowania porodówki, zaalarmował, że całemu szpitalowi bije dzwon.
- Już nie mamy czasu. Każdy miesiąc utrzymywania ginekologii i położnictwa zbliża nas do zamknięcia szpitala. Będziemy musieli podejmować decyzję o likwidacji oddziału - powiedział otwarcie.
Ksiądz wprost o dekoracjach na grobach. "Niesiemy tony zniczy"
Trudna sytuacja finansowa i brak kadry
W zeszłym roku w Lesku urodziło się 198 dzieci, a oddział położniczo-ginekologiczny przyniósł 5,6 mln zł strat, przy czym sama ginekologia wypracowuje 3,3 mln zł. Obsługuje 1000 pacjentek i wykonuje 600 zabiegów. Cały szpital jest zadłużony na kwotę ponad 114 mln zł, w tym w parabankach.
18 września br. odbyła się nadzwyczajna sesja Rady Powiatu Leskiego, podczas której procedowano projekt uchwały w sprawie zmian w statucie SP ZOZ w Lesku. Pod tym oficjalnym językiem kryje się przyszłość trzech oddziałów szpitalnych w Lesku, w tym porodówki, oddziału ginekologicznego i noworodkowego.
Jak napisano w projekcie uchwały, modyfikacja Statutu SP ZOZ w Lesku podyktowana jest zmianami organizacyjnymi związanymi z trudną sytuacja finansową oraz brakiem kadry lekarskiej.
W zamian za zlikwidowane oddziały w Lesku miałoby powstać tzw. izba porodowa, co do której są olbrzymie kontrowersje.
Rada proceduje, związkowcy negocjują
W tym samym czasie do Warszawy do Ministerstwa Zdrowia pojechała delegacja z Leska, którą reprezentowała Magdalena Dąbrowska, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych przy SP ZOZ w Lesku. Spotkanie zostało zorganizowane przy pomocy partii Razem. Dlatego pracownicy szpitala zaapelowali na sesji o powstrzymanie się z ostateczną decyzją.
- Na chwilę obecną to jest najlepsze rozwiązanie, które pozwoli utrzymać szpital albo poprawić sytuację finansową. Tak fatalnej sytuacji nie było do tej pory - przekonywał radnych starosta Wojciech Stelmach. - Patrzmy na cały szpital, na to, że wiele osób nie będzie miało pełnych poborów. Znamy finanse i wiemy jak wygląda sytuacja. Nikt nam już nie dosypie środków finansowych, żeby móc zapewnić na bieżąco pełne wynagrodzenia.
Wicestarosta Wiesław Kuzio dodał, że choć państwo nie zapewnia środków na szpital, to w gestii radnych leży decyzja, która stanowi akt prawa miejscowego.
Radni mieli olbrzymi dylemat, czy brać na swoje sumienie tak brzemienną w skutkach decyzję. Wyartykułował to radny Krzysztof Pecka, mówiąc że nie mógłby spojrzeć w oczy osobie, której z powodu tej decyzji np. zmarło dziecko.
Nie ma łatwych decyzji
Oczekiwali konkretnych odpowiedzi od Małgorzaty Bryndzy, dyr. SP ZOZ w Lesku, które mogłyby im dać podstawy do zachowania oddziałów, a chociażby ginekologii. Ta jednak nie miała dla nich pozytywnych informacji.
- Czy jestem przekonana, że trzeba zamknąć oddział ginekologiczny-położniczy i noworodkowy? Tak, jestem przekonana - odpowiedziała pani dyrektor. - Mówię to dzisiaj publicznie. Wiem, że to jest trudna decyzja, ale ja bym zagłosowała na tak. Mam odwagę to dzisiaj powiedzieć, patrząc Państwu w oczy. Nie dlatego, że jest to gwarancja uratowania szpitala, ale myślę o tym, że szpital obsługuje nie tylko kobiety ciężarne. Obsługuje ponad 10 tysięcy pacjentów rocznie i decyzje podejmowane w jego sprawie są decyzjami między złym a gorszym. Tu nie ma komfortowych decyzji i nie będzie. Rozumiem emocje i presję społeczną, bo też tu mieszkam, ale to jest wybór między złym a gorszym. Jesteśmy w tak tragicznej sytuacji.
Te gorzkie słowa nie przekonały radnych. W głosowaniu 5 radnych opowiedziało się za zmianą Statutu SP ZOZ w Lesku, 6 było przeciw, a 3 wstrzymały się od głosu.
Trzy oddziały są zamknięte do końca września. Ich otwarcie w październiku stoi jednak pod znakiem zapytania. Na przedłużenie zawieszenia potrzebne jest natomiast decyzja wojewody.