Wypadek awionetki na Jeziorze Międzybrodzkim. Znamy wstępne przyczyny
- Po starcie na wysokości około 400 ft (ponad 120 metrów - red.) pilot stwierdził zatrzymanie pracy silnika. Pilot skierował samolot nad akwen wodny Jeziora Międzybrodzkiego i podjął nieudaną próbę uruchomienia silnik, po której wodował na tafli jeziora - poinformowała o wstępnych przyczynach wypadku PKBWL.
Pilot się uratował, samolot zatonął
Do wypadku doszło w środę, 8 października, po południu. Samolot wzbił się w powietrze, po czym niedługo później wodował na Jeziorze Międzybrodzkim, kilkaset metrów od brzegu.
Bydgoszcz: 3 mężczyzn zatrzymanych po nocnych wybrykach na hulajnodze
- 41-letni pilot samolotu o własnych siłach opuścił maszynę. Na miejsce podpłynął kajakarz, który pomógł poszkodowanemu , po czym został on podjęty przez ratowników WOPR. Mężczyzna nie odniósł żadnych obrażeń, jak twierdzi na pokładzie samolotu był sam. Według oświadczenia pilota, a zarazem właściciela samolotu przyczyną zdarzenia mogła być awaria silnika. Pilot był trzeźwy - informowała żywiecka policja.
Kajakarz przyszedł z pomocą
Marcin Błaszkiewicz z Gostyni, który jako pierwszy ruszył na pomoc pilotowi awionetki, opowiadał DZ, że zaintrygował go widok samolotu na tafli jeziora, bo to niecodzienny widok. Znalazł więc kajak na pobliskiej posesji i ruszył na pomoc.
- Rozebrałem się ze spodni, swetra i butów, wskoczyłem w kajak i zacząłem płynąć. Dopiero po pokonaniu jednej trzeciej odległości dostrzegłem głowę pilota nad wodą. Krzyczałem, żeby wytrzymał, że za chwilę dopłynę. I udało się dopłynąć! Ten człowiek chwycił się kajaka i chwilę później podpłynęli łodzią motorową chyba ratownicy WOPR. Nie wiem, bo byli po cywilu. Zabrali pilota na pokład i popłynęli w swoją stronę, a ja spokojnie wróciłem do brzegu, po czym grzecznie oddałem kajak na swoje miejsce - wspominał Marcin Błaszkiewicz.
Strażacy wyciągnęli samolot
Z kolei samolot zatonął. Po trwających wiele godzin przygotowaniach, przy fatalnej pogodzie i wykonaniu wielu skomplikowanych działań strażakom udało się następnego dnia podnieść samolot z dna jeziora i przyholować go do brzegu.
- W akcji brały udział specjalistyczne grupy ratownictwa wodno-nurkowego z komend PSP w Bytomiu i Krakowie oraz specjalistyczna grupa ratownictwa technicznego z Dąbrowy Górniczej - informował wówczas kpt. Tomasz Kołodziej, oficer prasowy komendanta powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Żywcu.