Wyprodukowanie tej monety kosztuje 8 gr. Pójdą do likwidacji?

Kilka dni temu mennica w Filadelfii wybiła ostatnią jednocentówkę. Amerykański resort finansów tłumaczy, że odejście od tych monet pozwoli zaoszczędzić 56 mln dolarów rocznie, ponieważ koszt produkcji ponad trzykrotnie przewyższa wartość. A u nas to osiem razy więcej!

I tak za sprawą historycznego wydarzenia za oceanem, znów wrócił u nas temat, co dalej z polskimi jednogroszówkami i dwugroszówkami?

Według nieoficjalnych szacunków, wyprodukowanie jednej monety 1-groszowej kosztuje od 5 do nawet 8 groszy. Państwo jest na tym stratne, skoro wartość nominalna jednogroszówki, wynosi zaledwie 1 grosz.

Ostatnio, temat likwidacji monet o najniższych nominałach był szeroko komentowany w pandemii koronawirusa, bo wtedy chętniej korzystaliśmy z płatności bezgotówkowych. Mało kto chciał dotykać "brudnych" banknotów.

Od tego czasu zapotrzebowanie na monety jeszcze bardziej zmalało. Coraz mniej Polaków w ogóle płaci gotówką na rzecz płatności bezgotówkowych - kartą, BLIK-iem oraz telefonem.

Choć Narodowy Bank Polski nie publikuje danych, ile rocznie trafia do obiegu jednogroszówek i dwugroszówek, muszą to być śladowe liczby, skoro coraz mniej produkowanych jest również monet o większych nominałach.

I tak np.:

• w 2023 roku do obiegu trafiło ponad 43 mln krążków 5 zł (nasza największa wartość),
• a w 2024 roku było ich ok. 40 mln.

Niedawno o likwidację monet o nominale jeden grosz oraz dwa grosze, był pytany prezydent. Karol Nawrocki stwierdził, że to ciekawa propozycja i byłby za takim rozwiązaniem. Do Kancelarii Prezydenta trafiła petycja w tej sprawie i aktualnie jest analizowana przez prezydenckich prawników.

To petycja od jednego z obywateli, który postuluje, by monety o nominale jeden grosz oraz dwa grosze zniknęły z rynku. Autor swój pomysł tłumaczy, że koszt wybicia takiej monety jest większy niż wartość pieniędzy i proponuje, by ceny zaokrąglać.

W Stanach Zjednoczonych część sprzedawców detalicznych skarży się, że pożegnanie się z jednocentówkami nastąpiło nagle i nie mogli się do tego przygotować. Niektórzy zaokrąglili ceny w górę, inni w dół, kolejni prosili klientów o przynoszenie odliczonej kwoty. Warto dodać, że w USA większość cen, tak zwanych promocyjnych, od dawna i tak już kończyła się nie na .99, a na .95.

Jednak na ten sam problem zwracali i nadal zwracają uwagę polscy sprzedawcy.

- Rezygnacja z monet o najniższych nominałach oznaczałoby spore utrudnienia dla sklepów, ponieważ musielibyśmy usunąć z metek np. 9,99 zł czy 15,99 zł. Ceny musiałyby zostać zaokrąglone - komentuje pani Krystyna, właścicielka sklepiku w Inowrocławiu i żartuje: - To już nie będę mogła być winna grosika?

Jako społeczeństwo nie doszacowujemy wartości monet. Ma to też swoje konsekwencje konsumenckie. Bo dla nich np. cena 1,99 zł za 100 gramów wydaje się tańsza niż 19,90 za kilogram. Wychodzą z założenia, że to niespełna dwa złote, a tylko brakuje grosika. Tego samego, którego sprzedawca zapewne nie ma wydać i będzie nam go winien "na wieki".

A zazwyczaj o monetach myślimy dopiero wtedy, kiedy portfel staje się ciężki, choć wcale nie jesteśmy z tego powodu bogaci.

Wiemy, co zrobić, gdy uzbiera się ich całkiem sporo, w tym m.in. o nominale 1 i 2 grosze.

W bydgoskim oddziale NBP (ul. Jagiellońska 8), są bilonomaty. W nich można łatwo zamienić drobny bilon wpłacając dużo zmieszanych monet o nominałach od 1 grosza do 5 zł. Uzyskamy potwierdzenie w postaci wydruku, a na miejscu, w kasie NBP, jest wypłacana równowartość przyjętych monet. Z bilonomatu można korzystać za darmo, w godzinach pracy bydgoskiego oddziału NBP w Bydgoszczy, od 8.00 do 14.00.

Na koniec dodajmy, że niektóre kraje już wcześniej zrezygnowały z najdrobniejszych pieniędzy, to: Czechy, Dania, Holandia, Izrael, Szwecja, Litwa ,Estonia, a np. Irlandia i Holandia nie wycofały monet z obiegu - ceny są tam zaokrąglane przy płatności gotówką, co zmniejsza znaczenie monet 1 i 2 eurocentów.