Wyrok za tragedię w rozlewni gazu w Głogowie. Właściciel firmy skazany
Jest wyrok sądu: to wina pracodawcy
Piotr M. został skazany za niedopełnienie obowiązków z zakresu bezpieczeństwa i higieny pracy. Sąd uznał, że jako pracodawca ponosi odpowiedzialność za dopuszczenie niedoświadczonego i nieprzeszkolonego pracownika do samodzielnego napełniania butli z gazem propan-butan. W hali, w której pracował pokrzywdzony, brakowało podstawowego wyposażenia zabezpieczającego, m.in. czujników gazu. Pracownik nie posiadał również wymaganych kwalifikacji ani uprawnień Urzędu Dozoru Technicznego.
Zgodnie z orzeczeniem sądu, właściciel firmy został skazany na karę grzywny w wysokości 40 tys. zł: 200 stawek dziennych po 200 zł każda. Choć groziła mu kara do 3 lat pozbawienia wolności, sąd skorzystał z możliwości orzeczenia grzywny na podstawie art. 37a § 1 kodeksu karnego ("Jeżeli przestępstwo jest zagrożone karą pozbawienia wolności nieprzekraczającą 8 lat, sąd może zamiast tej kary orzec grzywnę albo karę ograniczenia wolności.").
- Prokurator ocenił wyrok jako słuszny - mówi Liliana Łukasiewicz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Legnicy.
Wypadek po dwóch tygodniach w pracy. Pracownik był bez szkoleń i nadzoru
Do tragedii doszło 24 maja 2023 roku, zaledwie 17 dni po rozpoczęciu pracy przez pokrzywdzonego. Jak ustalono w toku śledztwa, w dniu zdarzenia pracownik wykonywał napełnianie butli samodzielnie, bez nadzoru. Po rozszczelnieniu złącza i wycieku gazu próbował ogrzać odmrożone dłonie elektryczną opalarką. To doprowadziło do zapłonu ulatniającego się gazu i serii eksplozji.
Nagranie z monitoringu wewnątrz hali uwieczniło dramatyczne sceny: zapalenie się odzieży na ciele pracownika, jego próbę ucieczki z płonącego budynku oraz kolejne wybuchy. Mężczyzna doznał poparzeń II i III stopnia obejmujących ok. 65% powierzchni ciała, a stan zdrowia określano jako krytyczny. Został przetransportowany śmigłowcem LPR do szpitala w Nowej Soli, gdzie przebywał do końca czerwca 2023 roku.
Dramatyczny pożar opisywaliśmy tutaj:
Świadkowie zdarzenia relacjonowali potężną eksplozję i ogień widoczny z dużej odległości. W chwili wybuchu w hali znajdowały się liczne 11-kilogramowe butle z gazem, a na zewnątrz dwa ogromne zbiorniki o łącznej pojemności ponad 100 tys. litrów. Płonące butle były wyrzucane na dziesiątki metrów, a siła eksplozji rozrzuciła metalowe odłamki nawet na kilkaset metrów.
Na miejscu pracowało 9 zastępów straży pożarnej. Ze względu na skalę zagrożenia wstrzymano ruch samochodowy i kolejowy w pobliżu miejsca zdarzenia. Jak informował nas w dzień zdarzenia Tomasz Michalski, zastępca komendanta PSP w Głogowie, sytuacja była ekstremalnie trudna.
Opinia biegłego: były zaniedbania
Z opinii biegłego z zakresu BHP jednoznacznie wynika, że do tragedii doszło wskutek rażącego naruszenia przepisów bezpieczeństwa przez właściciela firmy. Bezpośrednią przyczyną wypadku było nieświadome, lecz niebezpieczne działanie pracownika, który – pozbawiony wiedzy i szkoleń – użył opalarki w zamkniętej przestrzeni wypełnionej gazem.
Biegły uznał, że stopień przyczynienia się pracownika do zdarzenia był nieznaczny. Kluczową rolę odegrał brak nadzoru i odpowiedniego przygotowania do pracy.