Zabrze: Dlaczego wszyscy chcą odwoływać prezydentów w referendach? "To nie bierze się znikąd, w ludziach narasta niezadowolenie"
Referenda nie biorą się znikąd
Czy zauważyła Pani, że liczba referendów odwoławczych włodarzy samorządów wzrosła w ostatnich latach? Ostatnio referendum odbyło się w Zabrzu i skończyło odwołaniem prezydent. Trwa zbieranie podpisów pod referendum w Częstochowie, a z kolei w Piotrkowie inicjatywa referendalna została zduszona w zarodku.
Dr Małgorzata Soja: To prawda, że tych inicjatyw referendalnych jest więcej. Mamy też przykład Zawiercia. To nie bierze się znikąd, lecz wynika z pewnego niezadowolenia społecznego. Mimo że wyborcy głosowali niedawno w wyborach, to referenda odwoławcze są organizowane. Ci włodarze nie zostali odwołani w normalnym trybie, czyli podczas wyborów, natomiast dzisiaj podejmowane są próby ich odwołania, zdyskredytowania i wyrażenia niezadowolenia. Pojawia się pytanie, dlaczego nie stało się to w normalnym trybie, czyli podczas elekcji...
Właśnie. Dlaczego?
To pytanie, na które nie odpowiemy, ani ja jako politolog, ani nikt inny, bo nikt nie jest wróżem. Natomiast referendum jest wykorzystaniem pewnej szansy - bazuje na niezadowoleniu mieszkańców. W takich przypadkach pojawia się też pytanie: gdzie byli ci "niezadowoleni" ludzie podczas wyborów?
W dużej mierze nie wzięli w nich udziału... Tylko czy wezmą udział w referendum?
Żeby jakiekolwiek referendum się powiodło, nawet zanim się je ogłosi, trzeba "policzyć szable". Często okazuje się, że nie są one policzone i z takiej inicjatywy nic nie wychodzi.
Chodzi o zainteresowanie społeczności lokalnej
Czy wymogi dotyczące liczby podpisów i terminu ich zbierania są obecnie adekwatne, czy stanowią barierę dla demokracji lokalnej?
Mamy takie prawo, jakie mamy, i trzeba działać w wyznaczonych ramach. Nie chodzi może o zmianę przepisów, ale o zainteresowanie społeczności lokalnej tematem referendum. Oczywiście możemy zmniejszyć liczbę wymaganych podpisów, ale to temat marginalny. Interesujące jest to, że skoro pojawia się inicjatywa, to znaczy, że są obywatele zainteresowani zmianą. Potem jednak okazuje się, że nie ma gotowości społeczności lokalnej - i to jest problem. Myślę, że nie chodzi o przepisy. One są uczciwe i wystarczające, stanowią probierz tego, co możemy uzyskać. Natomiast wszystko okazuje się podczas głosowania.
Czy można mówić o tym, że referenda odwoławcze to przejaw większego udziału obywateli w demokracji lokalnej, czy raczej narzędzie walki politycznej?
Referendum lokalne to ważne narzędzie demokracji. Nie uważam, by służyło wyłącznie populistycznej walce politycznej. To, jak powiedziałam, przejaw niezadowolenia - i w tym należy szukać jego przyczyn.
"Znaczenie referendum zależy od woli politycznej"
A czy obywateli stać na referendum?
Nie jest ono tanim narzędziem. Koszty zawsze istnieją, choć często nikt o nich nie myśli. A jednak mają znaczenie. Kiedy referendum się powiedzie i przyniesie wyniki zgodne z oczekiwaniami społeczności, koszty stają się częścią całego procesu. Wówczas traktuje się je jako inwestycję - bo zmienia się władza, kierunek działań czy interesy lokalnej wspólnoty. Ale inicjatorzy referendum muszą pamiętać, że każde takie działanie wpływa na budżet. To nie tylko decyzja polityczna, ale i finansowa.
Wydaje się, że referendum powinno być prostą drogą do zmian, ale nie zawsze tak jest...
Referendum samo w sobie nie zawsze prowadzi do realnych zmian. Jego wynik formalnie może być wiążący albo niewiążący. Praktyka pokazuje, że znaczenie referendum zależy od woli politycznej. Założeniem referendum są zmiany, Ale czy one nastąpią, decyduje o tym wiele czynników. Przede wszystkim bilans polityczny. Nie każdy obywatel za tym nadąża. Ale aby nastąpiła zmiana, musi być niezadowolenie i mobilizacja. Ta druga zawsze jest niewiadomą.
Rozmawiał: Piotr Ciastek