Zakopane: Konflikt wokół stadionu Orkana
Nowoczesny, odświeżony stadion przy ul. Orkana w Zakopanem miał być powodem do dumy dla mieszkańców i sportowców. Po kilku latach zamknięcia i kosztownej modernizacji zawodnicy wreszcie mogą wrócić na bieżnię i murawę. Jednak - jak zauważa Łukasz Piekarczyk, prezes KS Zakopane - za nową infrastrukturą pozostał stary problem: brak dialogu i wzajemnego zaufania wśród środowisk sportowych.
"Polska grzęźnie w sporach". Biejat ostro o konflikcie rząd-prezydent
- Cieszymy się z powrotu na stadion Orkana. Sam obiekt jest ładny, nowoczesny i fajnie się prezentuje. Ale mam poczucie olbrzymiego niedosytu, bo funkcjonalność pozostawia wiele do życzenia - mówi Piekarczyk.
Klub przez trzy lata remontu musiał przenieść się na płatne obiekty. Jak podkreśla prezes, dla stowarzyszenia utrzymującego się z wpłat rodziców i sponsorów było to ogromne obciążenie.
- Z dnia na dzień przyszła decyzja, że stadion zostanie zamknięty. To spowodowało sytuację bez precedensu - klub musiał ponosić horrendalne koszty, żeby w ogóle funkcjonować - dodaje.
Nie o piłkę chodzi, tylko o sposób zarządzania
Największym problemem, zdaniem Piekarczyka, nie jest rywalizacja o dostęp do stadionu, lecz sposób, w jaki prowadzono inwestycję i rozmowy z klubami, a raczej brak rozmów.
- Nie chodzi o to, żeby forsować piłkę nożną, tylko o sposób, w jaki to wszystko zostało przeprowadzone. Stworzono narrację, że "źli piłkarze" chcą zagarnąć stadion dla siebie kosztem dzieci i młodzieży szkolnej. To nieprawda. Nigdy nie oczekiwaliśmy stadionu za 30 milionów. Wystarczyłoby pełnowymiarowe boisko ze skromnym zapleczem - tłumaczy.
Prezes KS Zakopane zwraca uwagę, że brak konsultacji między klubami doprowadził do sztucznego podziału w lokalnym środowisku sportowym.
- Nigdy nikt nie stworzył płaszczyzny do rozmowy między klubami. Przez to wytworzył się podział, a niektórzy zaczęli patrzeć na nas jak na konkurentów, którzy chcą coś zabrać. Tymczasem zawsze było tak, że do południa stadion służył szkołom, a po południu klubom. Nikomu to nie przeszkadzało - mówi Piekarczyk.
Sport szkolny kontra sport klubowy - fałszywa granica
W opinii prezesa klubu, argument o "pierwszeństwie sportu szkolnego" jest błędnie rozumiany i prowadzi do niepotrzebnych napięć.
- Nie kupuję tej argumentacji, że sport szkolny to tylko ten organizowany w ramach międzyszkolnych zawodów. Dzieci, które trenują w klubach, to te same dzieci, które chodzą do szkół. To naturalne uzupełnienie zajęć WF-u, nie konkurencja - podkreśla.
Piekarczyk zwraca uwagę również na koszty i skalę inwestycji, zastanawiając się, czy rzeczywiście odpowiada ona potrzebom lokalnym.
- Jeżeli nastawiamy się na obiekt dla szkół, to ta inwestycja jest kompletnie przeinwestowana. Śmiem twierdzić, że to najdroższe boisko szkolne w Polsce - mówi wprost.
Współpraca na przyszłość
Mimo krytycznych uwag, prezes KS Zakopane podkreśla, że współpraca z MOSiR-em po otwarciu obiektu układa się bardzo dobrze.
- Trzymam kciuki za dyrektora MOSiR i całą ekipę. Przed nimi trudne zadanie, zwłaszcza zimowego utrzymania. Ta współpraca teraz układa się wzorowo - przyznaje.
Na koniec dodaje, że klub wciąż się rozwija i potrzebuje przestrzeni.
- Dziś w KS Zakopane trenuje około 250 dzieci, do tego dochodzą seniorzy. Jeśli komuś naprawdę zależy na rozwoju sportu, to pełnowymiarowy obiekt powinien istnieć. Przy odrobinie dobrej woli można było to wszystko rozwiązać inaczej - podsumowuje.
Nowy stadion w Zakopanem miał być symbolem sportowego rozwoju miasta. Jednak od samego początku inwestycji stał się lustrem pokazującym, jak brak rozmowy i wzajemnego zrozumienia potrafi podzielić nawet tych, którzy teoretycznie grają w jednej drużynie.