Branża pogrzebowa rośnie w cieniu. Miliardy w grze, przepisy z PRL-u
Pomimo stabilnego zapotrzebowania, prowadzenie zakładu pogrzebowego nie należy do łatwych ani szczególnie lukratywnych działalności. Koszt organizacji pogrzebu wynosi średnio od 8 do 12 tysięcy złotych, podczas gdy zasiłek pogrzebowy – niezmienny od 2011 roku – wynosi jedynie 4 tysiące złotych. Dla wielu rodzin to zaledwie połowa wymaganej sumy. Rząd planuje co prawda podniesienie tej kwoty do 7 tysięcy złotych oraz wprowadzenie jej waloryzacji, jednak na razie są to jedynie zapowiedzi legislacyjne.
Zakłady pogrzebowe zarabiają głównie na kompleksowych usługach – od transportu zmarłego, przez przygotowanie ciała, po organizację ceremonii i sprzedaż urn, trumien oraz oprawy florystycznej. Niektóre oferują także organizację stypy we współpracujących restauracjach lub salach. Coraz częściej wprowadzane są także usługi dodatkowe: streaming online ceremonii, multimedialne wspomnienia o zmarłych, a nawet pochówki ekologiczne i biodegradowalne urny – odpowiedź na zmieniające się potrzeby nowoczesnych klientów.
Brak regulacji i szara strefa
Branża pogrzebowa w Polsce wciąż nie doczekała się kompleksowej ustawy. Obecne przepisy pochodzą jeszcze z 1959 roku, co oznacza, że do założenia zakładu nie są wymagane ani specjalne kwalifikacje, ani zaplecze techniczne w postaci chłodni czy specjalistycznych pomieszczeń. Ten brak regulacji prowadzi do sytuacji, w której firmy bez odpowiedniego zaplecza konkurują z profesjonalnymi domami pogrzebowymi – często poprzez zaniżanie cen i rezygnację z odprowadzania podatków. Dodatkowo wiele z nich działa bez stałego personelu.
– Pracowałem w zakładzie pogrzebowym przez dwa lata. Na początku byłem ciekaw, później – po prostu zmęczony. Brakuje procedur, nikt nie dba o zdrowie psychiczne pracowników, a kontakt ze zmarłymi jest codziennością – mówi były pracownik zakładu.
Zatrudnienie w branży – praca pod presją i bez etatu
Jeśli chodzi o warunki pracy, branża nie należy do łatwych ani pod względem fizycznym, ani psychicznym. Pracownicy często pełnią dyżury nocne, są „w gotowości” przez cały tydzień, a kontakt z ciałami w różnym stanie to codzienność.
– Rotacja wygląda tak, że ma się dyżur przez tydzień, a w nim wyjazdy całą dobę. Następny tydzień to czuwanie, czyli jeździ się do zwłok tylko wtedy, gdy ktoś z drugiej ekipy nie może – pisze użytkownik serwisu Reddit. – Trzeba mieć naprawdę mocną psychikę – uzupełnia.
Inna osoba dodaje:
– Widzi się zwłoki w różnym stanie dekompozycji praktycznie na co dzień. To nie jest praca rutynowa, ale trzeba mieć bardzo twardą głowę.
Zatrudnienie na etat zdarza się rzadko – dominuje umowa zlecenie, kontrakt B2B lub praca dorywcza. Brakuje także formalnego kształcenia w zakresie usług funeralnych. Zawody takie jak tanatokosmetolog (osoba przygotowująca ciało do pochówku) dopiero zaczynają być rozpoznawalne, a wykwalifikowanych specjalistów wciąż jest zbyt mało.
Wynagrodzenie pracowników zakładów pogrzebowych bywa bardzo zróżnicowane – i często niższe niż można by się spodziewać. Przykładowo, osoba pracująca przy odbiorach i transporcie zmarłych może zarobić od kilkuset do kilku tysięcy złotych miesięcznie – w zależności od ilości zleceń i formy zatrudnienia. Managerowie dużych domów pogrzebowych lub właściciele mogą liczyć na przyzwoity zysk, lecz często okupiony jest on wieloletnią pracą, lokalną renomą i poważnymi inwestycjami w zaplecze.
Nowe trendy: ekologia, technologia i konsolidacja
Branża funeralna powoli wchodzi w fazę konsolidacji. Coraz większą rolę odgrywają grupy kapitałowe, które wykupują lokalne zakłady i tworzą sieci działające na terenie całej Polski. Przykładem jest Grupa Klepsydra, która już dziś wykonuje kilka tysięcy pochówków rocznie i deklaruje, że chce osiągnąć 10 proc. udział w rynku. Jednak dla mniejszych, rodzinnych firm perspektywa konsolidacji oznacza wyzwanie: brak sukcesji, starzejący się właściciele i rosnąca konkurencja ze strony sieci mogą oznaczać koniec wielu lokalnych biznesów.
Nowe technologie również coraz częściej pojawiają się w ofercie zakładów pogrzebowych: transmisje ceremonii online, kody QR na nagrobkach czy usługi cyfrowego archiwizowania wspomnień stają się standardem w większych miastach. Równolegle rośnie zainteresowanie pochówkami naturalnymi i urnami biodegradowalnymi – szczególnie wśród młodszych klientów.
– Nowe technologie coraz śmielej wchodzą do tej branży. Jeszcze kilka lat temu transmisje online pogrzebów były rzadkością – dziś zamawiają je nie tylko rodziny z emigracji, ale też lokalni klienci, którzy nie mogą uczestniczyć osobiście. Mamy też opcję zamieszczenia wspomnienia multimedialnego o zmarłym – coś w rodzaju pamiątkowego filmu z muzyką i zdjęciami. Co ciekawe, coraz więcej osób pyta o kod QR na nagrobku, który prowadzi do takiego wspomnienia w Internecie – komentuje właściciel jednego z zakładów pogrzebowych.
Czy warto wejść w ten biznes? Odpowiedź zależy od skali i podejścia
Prowadzenie zakładu pogrzebowego w Polsce to działalność stabilna, ale wymagająca – zarówno pod względem regulacyjnym, finansowym, jak i osobistym. Wymaga uczciwości, empatii, sprawnego zarządzania i gotowości do pracy w niestandardowych godzinach. Przy dobrej organizacji i lokalnej reputacji może przynosić zyski, jednak nie jest to biznes dla każdego. Zwłaszcza w czasach, gdy klienci oczekują coraz więcej – a przepisy wciąż pozostają w tyle.