Za ile zjesz obiad nad morzem, czyli ceny posiłków w kurortach
Sprawdźcie, jak wyglądają ceny w sezonie na stronach naszej galerii.
Wszystko zależy od standardu lokalu, lokalizacji i... widoków. Bo za fale Bałtyku, albo widok zachodu słońca znad talerza trzeba też zapłacić.
- To nas nie dziwi, przecież w hotelach za pokój z widokiem na morze też trzeba więcej zapłacić - ze zrozumieniem przyznają turyści.
Z kolei sami restauratorzy tłumaczą tę zasadę wyższych cen bardziej racjonalnie.
- Te wyższe ceny w takich lokalach wynikają raczej z praktycznego podejścia - mówią. - Na oglądanie zachodów słońca przychodzą do nas tłumy. Zamawiają po jednym piwie i siedzą po dwie, trzy godziny. Blokują stoliki. Nie mamy wtedy obrotu. Dlatego u nas kufel piwa kosztuje od 18 zł do 22 zł. A pizza jest nie tak jak na mieście po 45-66 zł, a o 10-12 zł więcej.
Średnio nad Bałtykiem za pełen zestaw obiadowy w restauracji trzeba zapłacić od 130 zł do 250 zł za osobę. Przystawki zazwyczaj kosztują od 30 do 60 złotych, dania główne od 60 do 150 złotych, a deser około 30 złotych. Do tego trzeba dodać napoje, które kosztują przeciętnie 10 zł za butelkę, filiżankę (kawa) czy kubek (herbata). Tak więc dla czteroosobowej rodziny taki obiad to wydatek od 520 zł do 1 tys. zł.
- Ale można zjeść taniej - przekonują miejscowi, którzy swoją ofertę obiadową przygotowują dla turystów o skromniejszych portfelach.
Za zestaw obiadowy, który składa się z zupy, drugiego dania i kompotu, serwowany w lokalu przy kuchni przy kwaterach prywatnych trzeba zapłacić 40-45 zł. To wydatek od 160 do 180 zł dla rodziny. Za zestaw obiadowy, który składa się z jednego dania, ale z porcji ryby, ziemniaków i surówki przygotowywany przez lokal gastronomiczny w centrum miejscowości wypoczynkowej trzeba wydać od 35 do 40 zł za porcję (bez napojów). Taki obiad kosztuje więc dla czterech osób od 140 do 160 zł.
- Ale najczęściej w takich lokalach napoje są droższe niż gdzie indziej - zauważają głodni turyści i dodają, że taka oferta często tylko na pierwszy rzut oka wydaje się tańsza od innych. - Bo dzieci od razu chcą jakiś bardziej wykwintnych i droższych deserów - tłumaczą rodzice, ale też podkreślają, że takim zestawem obiadowym da się najeść, rodzina jest nakarmiona i szczęśliwa i już nikomu brzuchy nie burczą z głodu.
Coraz częściej urlopowicze, zamiast tradycyjnego zestawu obiadowego, decydują się zjeść na lunch porcję kurczaka z rożna. Za całego trzeba zapłacić 42-43 zł, ale cały kurczak nie starczy dla całej rodziny. Do tego jednak potrzebna jest przynajmniej surówka, a to koszt 6-8 zł za porcję i pieczywo od 1 zł za dwie kromki chleba po 5 zł za zestaw chleba i bułki. W sumie czteroosobowa rodzina zapłaci za taki posiłek niecałe 100 zł, bo do samej porcji jedzenia trzeba doliczyć napoje.
Jeśli nadal szukasz tańszych opcji, warto zwrócić uwagę na restauracje typu fast food. Tutaj ceny są znacznie niższe, a jedzenie serwowane jest szybko i na wynos. Burger z frytkami kosztuje zazwyczaj od 25 do 30 złotych, a zestaw obiadowy można dostać już za około 35 złotych.
Ale najbardziej popularne dania nad morzem to potrawy z ryb. I te w tym roku nie są tanie. W porównaniu do ubiegłego roku potrawy z ryb nad Bałtykiem w smażalniach ponownie wzrosły o 5-10 proc. Dlaczego?
Legendarny dorsz bałtycki jest nie lada gratką ... dla samych rybaków. W tym sezonie limity połowowe i ochrona ekosystemów sprawiają, że dostępność lokalnych ryb spadła. Z drugiej strony import ryb - głównie z Norwegii - kosztuje więcej także z powodu wyższych kosztów energii. W efekcie ceny hurtowe poszły w górę o kilkanaście procent w stosunku do zeszłego roku. Gastronomia musi to jakoś przerzucić na klientów - stąd te podwyżki.
Flądra teraz kosztuje na wybrzeżu 12-15 zł za 100 g, dorsza można zjeść w granicach 15-19 zł za 100 g, a halibut czy łosoś potrafią przekroczyć 20 zł za 100 g. Trzeba doliczyć do tego dodatki - frytki 10-12 zł, surówka kolejne 8-10 zł - i faktycznie robi się z tego 60-80 zł za pełen zestaw.
- Ja w Dziwnówku za jedną porcję ryby (flądra) z bogatym co prawda zestawem dodatków - frytki, surówki - zapłaciłem 90 zł - mówi Kuba, ale od razu podkreśla. - Ta ryba była tego warta. Podana świetnie i nadzwyczaj smaczna.
Kuba w tym roku na wakacje z rodzina wybrał się nad zachodniopomorskie morze. Jechał z pewnym niepokojem, bo wcześniej naczytał się o paragonach grozy i wysokich cenach posiłków na wybrzeżu.
- Ale okazało się na miejscu, że ceny nie były aż tak dużo wyższe niż się spodziewałem. Ceny także nie były dużo wyższe od podobnych posiłków w Szczecinie - podkreśla.
Z kolei Halina, która przyjechała do Międzyzdrojów z dwójką dzieci na urlop z Wrocławia, od razu zaznacza, że stara się "oszczędzać" na jedzeniu.
- Po pierwsze postanowiłam się odchudzać - śmieje się i dodaje, że od razu spadają jej koszty lodów, ciastek i słodzonych napojów, więc te w ten sposób zaoszczędzone pieniądze przeznacza na "lepszy" obiad. - Dzieci też mają rygor, bo zakazałam im picia oranżad i podobnych napojów słodzonych. Ale nie z oszczędności tylko dla ich zdrowia - podkreśla. - Po drugie, sama przygotowuję śniadanie. To często serek biały, pomidor, ogórek, dżem, chleb, herbata. Po trzecie, zamiast w porze obiadowej zjeść pełny obiad, to "zapycham żołądek" owocami, które kupuję na straganie. Czasami pozwalam na ten oszukany obiad dzieciom na gofra (około 20 zł), czy zapiekankę (najczęściej 22 zł). Dopiero wieczorem idziemy na prawdziwy obiad - mówi i wylicza, że za tydzień na wyżywienie dla całej czteroosobowej rodziny musiała wydać prawie 6 tys. zł.
- Dobrze, że przyjechaliśmy tylko na tydzień - wzdycha. - Bo tu wcale nie jest tanio.