Farmy dyń rosną w siłę. To jesienny biznes, który przyciąga tłumy
Trwa sezon na dynię. Nie tylko smaczna, ale jakże dekoracyjna
Na straganach roi się od pierwszych dyń. Stanowią bazę do wielu dań, mogą też sprawdzić się jako wrześniowa ozdoba tarasu lub salonu. Jak pisaliśmy już na Strefie Agro, w tym sezonie rolnicy uprawiają dynię na powierzchni ponad 10,5 tys. hektarów, a to 2 razy więcej niż w 2020 roku, gdy zajmowała 5 tys. ha.
Zainteresowanie dynią rośnie więc zarówno u producentów, jak i samych klientów. Kupują różne odmiany, chętnie eksperymentują z tymi dotąd nieznanymi. W sprzedaży jest nie tylko dynia zwyczajna, można też spotkać Hokkaido, Muscat, Baby Boo czy Nelson. Stawka liczona jest za kilogram.
Więcej o cenach dyni: Dynia wraca na stragany. Sprawdziliśmy, co najbardziej się opłaca
Farmy dyń warto odwiedzić, właściciele wkładają w nie mnóstwo pracy
Czy z dyni da się wycisnąć więcej? Da, świadczy o tym liczba farm dyń, cieszą się popularnością nie tylko u dzieci, dorośli również chętnie odwiedzające okoliczne miejsca. Co więcej, w wielu gminach warzywo ma swoje święto. Festiwale dyni to świetna okazja do skosztowania potraw na bazie wracającego do łask produktu. W tym roku kalendarz kusi różnymi wydarzeniami, np. już 27 września na Opolszczyźnie odbędzie się Bania Fest.
Farmy dyń nie są otwarte cały rok, ich progi można przekroczyć w sezonie występowania świeżych warzyw prosto z pola, a więc jesienią. Niektóre punkty już się otworzyły, część będzie dostępna w drugiej połowie września. Potencjał takiego biznesu jest spory, a połączony z innymi atrakcjami, może przyciągać gości.
- Nasza farma otwiera swoje podwoje już 1 sierpnia, kiedy udostępniamy odwiedzającym labirynt w kukurydzy - to atrakcja, która cieszy się ogromną popularnością od pierwszych dni. Pole dyniowe i inne jesienne atrakcje dostępne są aż do końca października, a jeśli pogoda sprzyja, często przedłużamy sezon, by nasi goście mogli jeszcze dłużej cieszyć się klimatem jesieni na farmie - mówi nam Łukasz Dobrosielski, pomysłodawca Dyniowej Farmy w Łabiszynie w Kujawsko-Pomorskiem.
Dyniowa Farma działa od 5 lat, samo pole dyniowe zajmuje 3 hektary, jednak kompleks ma 8 hektarów i zapewnia też inne przyjemności, np. wspomniany labirynt kukurydziany, czy strefę rekreacji i zabawy. Właściciele przyznają, że przekrój odwiedzających jest szeroki, są to zorganizowane wycieczki szkolne lub przedszkolne, pasjonaci fotografii lub rodziny, które chcą spędzić czas na łonie natury. Bilet wstępu dla osoby dorosłej to 40 zł, taniej jest dla dziecka - 20 zł, przy czym te najmłodsze, do dwóch lat, mają wejście bezpłatne. Czas pobytu jest nieograniczony, można korzystać ze wszystkich dostępnych atrakcji.
Prowadzenie biznesu jest piękne, ale ma też swoje cienie
- Prowadzenie tak dużej farmy to przedsięwzięcie wymagające dużych nakładów finansowych i ogromu pracy. Koszty są niestety nie tylko wysokie, ale także trudne do przewidzenia - zależą od warunków pogodowych, plonów, a także rosnących cen materiałów i utrzymania. Każdy rok niesie nowe wyzwania, ale satysfakcja z radości odwiedzających wynagradza ten trud - przyznaje Dobrosielski.
Wiktoria Bielecka z Dyniowej Planety w Kielcach w Świętokrzyskiem dodaje, że nawet farmy o mniejszej powierzchni muszą mierzyć się z wydatkami.
- Największe koszty to zawsze zakup nasion, które sprowadzamy z różnych zakątków świata, ale także samo tworzenie ogrodu - utwardzenie terenu, zakup starych aut, czy innych elementów, które wykorzystujemy do dekoracji - przyznaje właścicielka.
Ten ogród działa od 5 lat, ale sukcesywnie się powiększa, dobijając powoli do 1 hektara powierzchni. Dynie uprawiane są w sposób ekologiczny, a czas otwarcia terenu przypada na wrzesień-październik. Na miejscu można skorzystać ze sklepiku i zakupić wybrane przez siebie warzywa. Wejście kosztuje 25 zł, maluchy do 2. roku życia wchodzą za darmo.
- Duża grupa osób wraca do nas rok w rok, mając swoje foto-tradycje na naszej farmie. W tygodniu zaś prowadzimy dyniowe zajęcia edukacyjne dla dzieci ze szkół i przedszkoli - podsumowuje Bielecka.