Mit wolności. Dlaczego koty nie muszą biegać same po ulicy?
Przez stulecia funkcjonowania obok człowieka koty faktycznie żyły w taki sposób. Traktowały dom jako czasową kryjówkę, większość doby spędzając na zewnątrz. Współcześnie, choć podejście do kotów bardzo się zmieniło, widok mruczka wałęsającego się między domami wcale nie należy do rzadkości i to nie tylko na wsiach, ale również w miastach.
Kocham, więc nie wypuszczam bez opieki
Tymczasem umożliwianie domowemu mruczkowi samotnych wędrówek wiąże się z wieloma niebezpieczeństwami. Przede wszystkim ze strony ruchu ulicznego. Niestety, wiele kotów ginie pod kołami samochodów lub zostaje rannych. Mieszkanie w tak zwanej “spokojnej okolicy” niewiele w tej sytuacji zmienia. Koty nie są w stanie ocenić prędkości pojazdów ani przewidzieć zachowania kierowców.
Zagadkowy rytuał Kościoła. Kiedyś każdy ksiądz musiał sobie to zrobić
Na wytworach ludzkiej cywilizacji niebezpieczeństwa się nie kończą. Spacerujący bez opieki czworonóg może napotkać różne zwierzęta, takie jak lisy, kuny, a nawet psy, które stanowią dla niego poważne zagrożenie. Podobnie zresztą jak przedstawiciele jego własnego gatunku. Walki z innymi kotami to duży problem, prowadzący nierzadko do poważnych obrażeń, zakażeń i chorób.
Bezpieczne alternatywy
Niewielu opiekunów kotów wychodzących bierze pod uwagę, że nie wszyscy ludzie są przyjaźnie nastawieni do zwierząt. Ich pupile mogą więc stać się ofiarami znęcania się, otrucia, czy nawet kradzieży, jeśli są rasowe i wartościowe.
Na szczęście istnieją sposoby, by zapewnić kotu możliwość eksploracji świata zewnętrznego bez podejmowania niepotrzebnego ryzyka. Jeśli masz ogród, możesz zbudować specjalną wolierę albo catio, dzięki którym twój mruczek będzie zawsze w zasięgu wzroku. Wiele kotów z powodzeniem uczy się chodzić na smyczy. Wspólne spacery to świetny sposób na rozrywkę i wzmacnianie więzi z opiekunem.