Kotlety rzymskie. Przepis na obiad w 20 minut
Kotlety rzymskie - przepis na obiad w 20 minut
Czas przygotowania: 20 minut
Liczba porcji: 4
Stopień trudności: łatwy
Składniki:
- 300 g żółtego sera (np. gouda, edamski),
- 2 jajka,
- 1/2 szklanki bułki tartej,
- 1/2 łyżeczki oregano,
- 1/2 łyżeczki słodkiej papryki,
- sól,
- pieprz,
- olej do smażenia.
Jak zrobić kotlety rzymskie?
- Ser pokrój w plastry grubości ok. 1-2 cm.
- W misce roztrzep jajka z oregano, papryką, solą i pieprzem.
- Każdy plaster sera obtocz jajku i w bułce tartej, a następnie ponownie w jajku i w bułce. Dzięki temu panierka będzie grubsza i bardziej chrupiąca, a ser nie wycieknie podczas smażenia.
- Na patelni rozgrzej olej. Smaż kotlety z obu stron na złoty kolor (ok. 2 minuty z każdej strony).
- Podawaj od razu - najlepiej jak Czesi: z frytkami, sosem tatarskim i surówką. Smacznego!
Jaki ser na kotlet rzymski?
Do kotletów rzymskich najlepiej sprawdzi się żółty ser o zwartej konsystencji, który dobrze się topi, ale nie rozpływa całkowicie w czasie smażenia. Najczęściej używa się do nich sera gouda, edamskiego lub ementalera. Dobrze sprawdzi się również cheddar. Do przygotowania kotletów rzymskich możesz też użyć mozzarelli w bloku czy sera mimolette dla intensywniejszego smaku. Ważne, aby ser pokroić w grube plastry - dzięki temu kotlet zachowa kształt i apetyczną, ciągnącą się strukturę.
I cóż, że nie z Rzymu, czyli o kotlecie rzymskim słów kilka
Choć "kotlet rzymski" brzmi jak klasyczne włoskie danie, to niewiele ma wspólnego z Rzymem czy z Włochami. Jego historia zaczyna się... w Czechosłowacji. Tamtejszy smažený sýr (po słowacku syr vyprážaný) był popularny już w połowie XX wieku i stał się kulinarnym symbolem. W końcu trafił także na polskie stoły. W latach 60. w PRL otrzymał nazwę, która w ówczesnych realiach miała smakować jak obietnica luksusowej podróży do Rzymu.
Dlaczego akurat "rzymski"? W tamtych czasach, gdy włoskie sery i kuchnia południa Europy kojarzyły się z niedoścignionym luksusem, wszystko, co serowe, łatwo lokowano w Italii wyobrażonej. Nazwa miała więc niewiele wspólnego z prawdziwym pochodzeniem potrawy, ale świetnie wpisywała się w ówczesną modę na egzotyczne (choć niekoniecznie autentyczne) smaki. W efekcie czeski przysmak zyskał włoski "paszport", a w Polsce stał się daniem, które udawało mięso i kusiło obietnicą kulinarnej przygody.