Gliwice: "Odlot" w Teatrze Miejskim zachwyca widzów w każdym wieku
W tym artykule:
Nietypowa atrakcja nad Bałtykiem. "Warto mieć oczy szeroko otwarte"
"Odlot" na scenie w Gliwicach
Rozmowy na temat cyklu życia nie są proste. Zwłaszcza, jeśli dorosły rozmawia z dzieckiem. I nie, to nie dzieci są zbyt małe, żeby coś zrozumieć. To niestety my często nie potrafimy czegoś wytłumaczyć. Z pomocą przychodzi literatura, a jeszcze lepiej przekazać to emocjami, które towarzyszą podczas spektaklu. Nie wiecie, jak pogadać z dziećmi? Zabierzcie je na "Odlot". Prościej - a jednocześnie w naprawdę subtelny sposób - już się chyba nie da. Reżyser w godzinie zmieścił wszystko to, co ważne. Bez przeciągania, bez uderzania w wielki dzwon. Współczesnym językiem (nawet z mocniejszym słowem, ale w odpowiednich ramach) nie pozbawionym metafory pokazał dorosłym, jak rozmawiać z dziećmi. Ale też dzieciom, jak rozmawiać z dorosłymi.
Nie ma tu podlizywania się, nie ma "ćwir, ćwir", nic z typowej bajeczki, chociaż kawka i kura rozmawiają z człowiekiem. I dramy też nie ma - mimo że mowa o tak poważnej sprawie, jak odejście. Nostalgia, melancholia - i owszem. Bo takie jest życie. Ale nie pozbawione humoru, który pozwala nam oswoić to, co nieuniknione.
Co to znaczyć być zmęczonym? Czym jest starość?
Senior Łukasz mieszka z Tobim - uratowaną przez siebie kawką. I jest jeszcze kura Augusta. Tobi przypomina rozpieszczonego dzieciaka ("chce, chcę!") i absolutnie nie odczuwa bliskości z innymi kawkami. Nie identyfikuje się z nimi i z obrzydzeniem przyjmuje fakt, że żywią się robakami, kiedy jego ulubionym smakołykiem jest ciasto. Jest pełen werwy, nieco arogancki i ewidentnie rozpieszczony przez swojego opiekuna, chociaż nie sposób odmówić mu wdzięku. Słowem, uosobienie młodości z jej wszystkim zaletami i wadami.
Pewnego dnia Łukasz wraca do domu odmieniony. Nie chce wyjść na spacer z Tobim, rozmawiać i odpowiadać na jego ciągłe pytania. Chociaż na początku próbuje cierpliwie wytłumaczyć swoją niedyspozycję, Tobi nie rozumie takich pojęć jak "bycie zmęczonym" czy "bycie starym". No i trudno się dziwić. Sam tego nie doświadczył.
Problem jest jednak poważniejszy. Chwilowa niedyspozycja tak naprawdę nie jest jednak tylko chwilową. Łukasz wrócił od lekarza, który postawił diagnozę: seniorowi nie zostało już wiele dni. Nie tylko musi sam zmierzyć się ze swoim lękiem, ale też zadbać o to, aby po jego odejściu Tobi nie musiał mierzyć się z samotnością i wytłumaczyć mu, czym jest śmierć. Co ciekawe, to słowo nie pada chyba ani razu ze sceny, a tylko raz pojawia się mimochodem w dialogu określenie "umrzeć".
Łukasz mówi natomiast o odejściu, a dokładnie - o odlocie do innego kraju. Przywołuje tutaj postać ukochanej żony, która w taką podróż wybrała się wcześniej. Aby uchronić Tobiego przed samotnością, senior za wszelką cenę próbuje namówić go, aby zaprzyjaźnił się z innymi kawkami i też odleciał. Tyle, że dosłownie. Czyli opuścił gniazdo rodzinne, które mu stworzył. Nie jest to jednak proste. Tobi ma swoje zdanie i zwyczajnie nie rozumie, lub rozumie zbyt dosłownie to, co próbuje mu przekazać Łukasz. Mamy tu oczywistą analogię do sytuacji między dorosłym i dzieckiem. Samo słowo "odlot" też jest interpretowane w zależności, czy oznacza ono schyłek życia, czy nowy etap, związany z przejściem z okresu dziecięcego w dojrzałość.
Z pomocą i fortelem przychodzi kura Augusta (przy okazji, oszukiwana przez seniora i Tobiego w pewnej "drobnej" sprawie), która wykazuje się sprytem i podsuwa Łukaszowi mądre rozwiązanie (aczkolwiek można się kłócić, czy cel uświęca środki).
Humor pomaga oswoić to, co trudne
Mimo że mamy do czynienia z trudnymi tematami, nie brakuje w tym wszystkim humoru, dowcipu słownego i sytuacyjnego - sceny z jajem - świetne (reżyser ewidentnie puszcza oko do dorosłego widza), dialogi brzmią naturalnie, a każdy z trojga bohaterów przyciąga uwagę.
Relacja między nimi to kwintesencja przyjaźni. Prawdziwej, czyli też takiej, która bywa czasem trudna, nie bez gorszych dni. Przyjaźni tam, gdzie mogłoby się wydawać, że wszystko nas różni. A jednak jesteśmy dla siebie ważni. Reżyser idealnie pokazuje te same kwestie z różnych perspektyw, młodości i dojrzałości, dając każdej z nich prawo do wyrażania siebie, ale też z otwartością na inne spojrzenie.
Uwagę zwracają piękne kostiumy (zasługa Anny Chadaj), zwłaszcza w przypadku Tobiego, gdzie strój podkreśla dynamikę postaci, która swoją energią i żywiołowością wręcz roznosi scenę. Ruch sceniczny ( za konsultacje w tym zakresie odpowiada Jarosław Staniek) dopracowany perfekcyjnie, a w połączeniu z piękną charakteryzacją jest wartością samą w sobie, niezależnie od świetnej gry aktorskiej (w roli Tobiego - Magdalena Wawrzyniak).
Zresztą cała trójka aktorów (Łukasz - Paweł Pawlik i kura Augusta - Katarzyna Wysłucha) gra bardzo dobrze, mądrze prowadząc swoje role i wyraźnie kreśląc charaktery.
Aż szkoda, że w repertuarze "Odlot" zobaczymy na tej scenie dopiero w lutym przyszłego roku. Bo to idealne przedstawienie na listopad.