Jak młody Mozart rozbujał klub jazzowy. "La finta semplice" w Warszawskiej Operze Kameralnej

Podczas 34. Festiwalu Mozartowskiego Warszawska Opera Kameralna przypomniała młodzieńcze arcydzieło, operę pełną intryg, miłosnych podchodów i scenicznych niespodzianek. Bastarda Trio, zespół specjalizujący się w łączeniu baroku z jazzem i bluesem, zaproponował wizję, która łączy Mozartowską precyzję z muzyczną fantazją i klubowym żarem. A reżyseria Jitki Stokalskiej sceniczną ekstrawagancją tchnęła w nią nowe życie.
Teresa Marut (Rosina) © Grzegorz BargiełZuzanna Nalewajek (Giacinta), Szymon Rona (Fracasso), Magdalena Stefaniak (Ninetta) i Tomasz Łykowski (Simone) © Grzegorz Bargieł
Tomasz Pasternak

To dzieło dziecięcego szaleńca i geniusza – Mozart miał zaledwie 12 lat, kiedy skomponował „La finta semplice”. Co więcej, nie była to jego pierwsza opera – wcześniej powstał „Apollo i Hiacynt”, który w Polsce rozsławiła Warszawska Opera Kameralna oraz kreacja Dariusza Paradowskiego w partii tytułowej. Warto przypomnieć, że właśnie WOK jako jedyny teatr na świecie podczas Festiwalu Mozartowskiego prezentował wszystkie sceniczne dzieła Mozarta – nie tylko opery, ale też oratoria, singspiele i inne utwory teatralne. Dzięki inicjatywie ówczesnego dyrektora Stefana Sutkowskiego, w ciągu kilku tygodni można było usłyszeć niemal całego Mozarta.

Jedyną – jak dotąd – polską realizacją „Pierwszej naiwnej” była inscenizacja Ryszarda Peryta z 1989 roku, przygotowana w ramach festiwalu w Warszawie. Występowali wówczas m.in. Adam Kruszewski, Andrzej Klimczak, Leszek Świdziński, Eugenia Rezler i Jerzy Knetig. Dyrygował Zbigniew Graca.

Magdalena Stefaniak (Ninetta) i Teresa Marut (Rosina) © Grzegorz Bargieł
Magdalena Stefaniak (Ninetta) i Teresa Marut (Rosina) © Grzegorz Bargieł

Choć dziś Festiwal Mozartowski przybrał inną formę, wciąż pozostaje wielkim świętem Mistrza z Salzburga. Tegoroczna, 34. edycja rozpoczęła się udaną premierą „Łaskawości Tytusa” w reżyserii Anny Sroki-Hryń i pod batutą Benjamina Bayla. Szczególne uznanie zyskały kreacje Sereny Farnocchii (Vitellia) i Uwe Stickerta (Tytus). Nie zaprezentowano wszystkich dzieł, ale publiczność mogła usłyszeć najważniejsze z kanonu – „Don Giovanniego”, „Wesele Figara”, „Czarodziejski flet”. Dla najmłodszych przygotowano przedstawienia w ramach 6. Junior Mozart Festival, a Requiem wykonano kilkukrotnie w różnych wersjach. Zwieńczeniem była Gala V Mozart Night, zainspirowana estetyką „Niebezpiecznych związków”.

Jednak jednym z najbardziej wyczekiwanych wydarzeń była premiera „La finta semplice” w reżyserii Jitki Stokalskiej i nowoczesnej aranżacji muzycznej Bastarda Trio pod kierownictwem Tomasza Pokrzywińskiego. Zespół znany z nieoczywistych interpretacji baroku po raz kolejny udowodnił, że granice gatunków są po to, by je przekraczać. Jazz, swing, blues i barok spotkały się tu w odważnej, ale zaskakująco szanującej oryginał formie.

W interpretacji Bastarda Trio (Paweł Szamburski – klarnet, Tomasz Pokrzywiński – wiolonczela, Michał Górczyński – klarnet kontrabasowy) oraz zaproszonych muzyków: Olivii Bujnowicz-Wadowskiej (skrzypce), Mirosława Feldgebla (fortepian) i Igora Wiśniewskiego (gitara elektryczna), muzyka Mozarta zyskała nowy wymiar. Od zadymionego jazz klubu, przez bluesowe ballady, po rockowe riffy – spektakl tętnił rytmem i wyobraźnią. Ale co najważniejsze – nie była to drga na skróty, tu naprawdę był Mozart, tu naprawdę była opera. Przejście w inne światy nie ocierało się o tzw. muzykę środka – czyli crossover, którego nie lubię, także dlatego, że zacieranie gatunkowych granic często traci swoją wyrazistość i uśrednia ducha i przekaz. Tu była wyrafinowana fantazja, ale także kontrolowana improwizacja – muzyka operowa jest przecież bardzo dyscyplinarna, wspartą wirtuozerią i wolnością wykonawczą muzyków, nawet jeśli osobiście liczyłbym na więcej szaleństwa.

Zuzanna Nalewajek (Giacinta) © Grzegorz Bargieł
Zuzanna Nalewajek (Giacinta) © Grzegorz Bargieł

Podobnie śpiewacy – nie szli na skróty i bardzo umiejętnie zapuszczając się w rożne style wokalne, posługiwali się przede wszystkim emisją operową. Cały spektakl śpiewany był po włosku i bardzo zabawne były (podobno improwizowane) wstawki w języku polskich, tworzyło to zaskakujący, niezwykły, ale przede wszystko komiczny efekt. Nie znoszę bowiem wystawiania oper w oryginale, ale z polskimi recytatywami – co dzieje się nie tylko w Warszawskiej Operze Kameralnej, ale innych teatrach w Polsce, np. Teatrze Wielkim w Łodzi. Są napisy i publiczność naprawdę może zrozumieć partie mówione, nie trzeba tak bezpośrednio nawiązywać do świata operetki.

Treść dzieła o „pierwszej naiwnej” – dziewczynie kruszącej serca zatwardziałych deklaratywnie bohaterów, jest pełna niedopowiedzeń i zabawy, a także swoistej umowności. Perypetie bohaterów kończą się trzema zaślubinami – jeśli tak możemy rozumieć wyznania miłości i tylko jeden z bohaterów pozostaje samotny i poszkodowany. Treść dzieła jest opętana cudowną muzyką pełną scen zbiorowych, ale także wirtuozerskich popisowych arii.

Zuzanna Nalewajek (Giacinta), Szymon Rona (Fracasso), Magdalena Stefaniak (Ninetta) i Tomasz Łykowski (Simone) © Grzegorz Bargieł
Zuzanna Nalewajek (Giacinta), Szymon Rona (Fracasso), Magdalena Stefaniak (Ninetta) i Tomasz Łykowski (Simone) © Grzegorz Bargieł

Wszyscy wykonawcy znakomicie odnaleźli się w kalejdoskopowej wizji Stokalskiej. Scenografia i kostiumy autorstwa Aleksandry Redy były wyraziste i symboliczne. W roli Rosiny – tytułowej „pierwszej naiwnej” – wystąpiła Teresa Marut, łącząc wokalną brawurę ze sceniczną swobodą. Magdalena Stefaniuk imponująco pokonywała meandry mozartowskich zawiłości partytury, choć subretkowe emploi coraz mniej pasuje do jej dramatycznego temperamentu, jest zbyt charyzmatyczna. Z czarem i słodyczą śpiewała Zuzanna Nalewajek, hipnotyzując urodą swojego metalicznie brzmiącego mezzosopranu. Belcantowo zabrzmiał tenor Szymona Rony, charakterystyczni w swoich interpretacjach byli szlacheccy bracia: Don Polidoro (safandułowaty Jacek Szponarski) i Don Cassandro (wojowniczy Artur Janda), ujmująco zdeterminowanym zakochanym był Tomasz Łykowski.

Szymon Rona (Fracasso) i Artur Janda (Cassandro) © Grzegorz Bargieł
Szymon Rona (Fracasso) i Artur Janda (Cassandro) © Grzegorz Bargieł

Wszyscy śpiewacy byli swobodni scenicznie, potrafili bawić się swoimi rolami, ale czy improwizowali? Atmosfery dell’arte dodawali tancerze: Łukasz Czapski, Yury Puidak i Maksymilian Baranowski, którzy podobnie jak instrumentaliści i wokaliści potrafili poruszać się w wielu stylach (choreografia Wioletty Fiuk – dynamiczna i pełna aluzji do tańców ulicznych, z break dancem włącznie).

Dużo mówiło się w zapowiedziach o odwadze spektaklu, ale najnowsza „La finta semplice” to przede wszystkich dobra zabawa. I radość z grania, śpiewania, tworzenia. Taka, jaką Mozart znał od dziecka.

Źródło artykułu:

Wybrane dla Ciebie

Jelenia Góra: Międzynarodowe Warsztaty Pszczelarskie już w ten weekend
Jelenia Góra: Międzynarodowe Warsztaty Pszczelarskie już w ten weekend
Przeżyła 122 lata i 164 dni. Paliła papierosy i popijała porto
Przeżyła 122 lata i 164 dni. Paliła papierosy i popijała porto
Wielkopolskie: Groził kasjerce nożem. Spłoszył go przypadkowy klient
Wielkopolskie: Groził kasjerce nożem. Spłoszył go przypadkowy klient
Podkarpackie: Ukradli perfumy i kosmetyki za blisko 200 tys. zł
Podkarpackie: Ukradli perfumy i kosmetyki za blisko 200 tys. zł
Radom: Kierowca BMW pędził aleją, skasował ogrodzenie i latarnię
Radom: Kierowca BMW pędził aleją, skasował ogrodzenie i latarnię
Zmarł Christoph von Dohnányi. Wybitny dyrygent miał 95 lat
Zmarł Christoph von Dohnányi. Wybitny dyrygent miał 95 lat
Wieruszów: Włamał się do sklepu mięsnego i ukradł konserwy
Wieruszów: Włamał się do sklepu mięsnego i ukradł konserwy
Zielona Góra: Koncert Kamrada porwał winobraniową publiczność
Zielona Góra: Koncert Kamrada porwał winobraniową publiczność
Szczecin: Złota sala, lodowa bryła i koncerty, na których warto być
Szczecin: Złota sala, lodowa bryła i koncerty, na których warto być
Puchar Polski oświęcimskiego podokręgu: Nowa Wieś drugim finalistą
Puchar Polski oświęcimskiego podokręgu: Nowa Wieś drugim finalistą
Nie samą pracą żyje człowiek. Urzędniczka biega maratony
Nie samą pracą żyje człowiek. Urzędniczka biega maratony
Zielona Góra: Energetyczny koncert Farben Lehre na placu Teatralnym
Zielona Góra: Energetyczny koncert Farben Lehre na placu Teatralnym