Karwin: Festiwal Kuchni Polowych. Panie gotowały jak dla żołnierzy
Zanim komisja konkursowa rozpoczęła ocenę potraw przygotowanych na festiwal przez koła gospodyń, każdy mógł spróbować kapuśniaku, ugotowanego przez kucharza Sebastiana Mitelę w prawdziwej wojskowej kuchni polowej.
- Ludzie częstują się bardo chętnie. Wydałam już około 20 porcji, choć impreza dopiero się zaczyna. I wszystkie opinie jak na razie są pozytywne - mówi Katarzyna Filipowicz, wolontariuszka Bojowych Schronów, która serwowała kapuśniak wspólnie z synem Jankiem.
W kulinarnym konkursie wzięło udział pięć kół gospodyń. Ich zadaniem było przygotowanie potrawy, która kojarzyłaby się z kuchnią wojskową. Według komisji konkursowej najlepiej z zadania wywiązały się panie z Karwina, które ugotowały wojskową grochówkę.
- To była prosta, biedna zupa dla wojska. Do jej przygotowania używało się ziemniaków, marchwi, pietruszki, wędzonki - opowiadały gospodynie przyznając, że ich konkursowa wersja grochówki jest nieco bogatsza niż wojskowy pierwowzór.
Drugie miejsce w konkursie zajęły gospodynie z Piotrkowic Małych z bigosem. Na podium znalazła się też zupa ziemniaczana przyrządzona przez KGW w Przemykowie. W konkursie wzięły też udział panie z Hebdowa, które ugotowały "fasolę frontową" według legendarnej receptury "kaprala Boczka oraz KGW w Czernichowie z kiełbasą kawaleryjską. Wszystkie koła, niezależnie od zajętych miejsc, zostały obdarowane sprzętem ufundowanym przez Starostwo Powiatowe.
Na stanowiskach grup rekonstrukcyjnych można było przenieść się w czasie do różnych okresów historycznych. Przeważały grupy odtwarzające historię XX wieku. Był szpital polowy, rusznikarze zaznajamiali z obsługą broni, było obozowisko partyzantów. Między zwiedzającymi przechadzali się miłośnicy historii w mundurach legionistów Józefa Piłsudskiego, czy żołnierze CK Armii. Można było wsiąść do ciężarowego wojskowego ziła, usiąść na zabytkowych motocyklu, a nawet oddać strzał z broni palnej. Kto miał ochotę, mógł też zobaczyć i wziąć do ręki broń i fragmenty ubioru średniowiecznych wojów.
- Impreza zdecydowanie się przyjęła i myślę, że w tym roku ma jeszcze większy rozmach niż w ubiegłym. Mamy więcej grup rekonstrukcyjnych, więcej stoisk kulinarnych i atrakcji dla dzieci. Naszym najważniejszym celem jest zachęcenie do poznawania historii. Staramy się dotrzeć do każdego, prezentując historię w sposób przystępny i przyjemny - mówi szef Bojowych Schronów Wojciech Pasek.
Działające od kilku lat na terenie Karwina stowarzyszenie zaskarbiło sobie już sympatię lokalnej społeczności. Budynek dawnej szkoły, przekształcony w Izbę Pamięci, stał się lokalnym centrum edukacji historycznej, na czym korzysta cała miejscowość.
- Dzięki izbie pamięci i wydarzeniom, które są tu organizowane, o Karwinie jest głośno. Zjeżdżają do nas ludzie z całej Polski. Mieliśmy gości z Lublina, Wrocławia, z Białegostoku. Wieś dostała impuls do rozwoju. Staramy się o dotacje, zamierzamy budować parking, bo w czasie takich imprez jak dzisiejsza, brakuje miejsc postojowych. Z kolei w czasie roku szkolnego przyjeżdżają autokary z dziećmi. Stowarzyszenie robi nam dużą reklamę - przyznaje miejscowy sołtys, radny i naczelnik karwińskiej OSP Marcin Pająk.