Kraków: Śniadanie, kawa i rave. Tak bawi się Nowa Huta
Kiki Frequencies - energetyczne rozpoczęcie dnia
Nie trzeba było czekać do wieczora, by się poruszać. Już od 11:00 w niedzielę na os. Górali rozbrzmiewały taneczne, lekkie sety - dokładnie takie, jakie chcesz słyszeć, popijając #kikispresso i przegryzając śniadaniowe tartinki. Impreza była kameralna, międzypokoleniowa i... z pieskami! Byli sąsiedzi i przyjaciele, starsi i młodzi. Bez biletów, bez zadęcia - z uśmiechem, kawą i beatem w tle.
Za konsolą zagrała DJ Julia Malina, która serwowała electro i deep house w wersji delikatnej, ale rytmicznej - idealnej na rozpoczęcie dnia. Kto chciał, tańczył. Kto nie - przesiadywał przy stolikach w środku i na świeżym powietrzu, sączył cold brew z pomarańczą i rozmawiał o wszystkim i o niczym. A w tle: vibe. Taki, którego nie da się wymusić, trzeba go po prostu poczuć.
Kiki Bar - więcej niż kawiarnia
Na pierwszy rzut oka to tylko kawiarnia. Ale wystarczy wejść do środka, by zrozumieć, że Kiki Bar to coś więcej. Stworzony przez Dominikę i Igora lokal to miejsce spotkań, coworking, poetyckie wieczory i warsztaty artystyczne, które przyciągają ludzi z różnych światów. Wnętrze inspirowane modernistyczną Nową Hutą to tło dla rozmów, śniadań i wspólnych inicjatyw - od adopcji zwierząt po wystawy i spotkania autorskie.
Dominika i Igor chcą, żeby Kiki było otwarte, sąsiedzkie i żywe - i dokładnie tak jest. Właśnie dlatego na imprezach takich jak ta dziś, można spotkać ludzi, którzy jeszcze niedawno mijali się tylko na przystanku.
Co to w ogóle jest "rave śniadaniowy"?
Nie, nie chodzi o aftera po nieprzespanej nocy. Chociaż... vibe jest podobny. Śniadaniowy rave to taki poranek, w którym dzień zaczyna się muzyką, wspólnym ruchem i kawą. Nie ma ciemnych klubów ani stroboskopów - są światło dzienne, znajomi, chillowe rytmy i dobra energia. To jak brunch, tylko bardziej taneczny. I z opcją przyprowadzenia psa.
W Kiki Bar udało się to idealnie - bo wszystko było naturalne. Ludzie przyszli, bo chcieli być razem. Bo lubią dobre jedzenie i jeszcze lepszą atmosferę. I dlatego pewnie nie było to ostatnie rave’owe śniadanie przy os. Górali 6.