"Odkryliśmy Polskę śpiewem". Wypowiedzi laureatów 12. Konkursu Moniuszkowskiego
Samuel Stopford, tenor (Wielka Brytania)
I Nagroda, Nagroda im. Marii Fołtyn za najlepsze wykonanie utworu Stanisława Moniuszki
To był mój pierwszy międzynarodowy konkurs, dlatego postanowiłem skupić się całkowicie na sobie — na własnym śpiewaniu i muzycznej ekspresji. Właśnie dlatego celowo unikałem słuchania występów innych uczestników. A jednak — zarówno w finale, jak i we wcześniejszych etapach — byli naprawdę znakomici śpiewacy. Było tu mnóstwo wspaniałego śpiewania.
Ale wierzę, że aby naprawdę zrozumieć i odnaleźć swój własny głos, trzeba się odgrodzić od zewnętrznych wpływów. Utrzymanie pełnej koncentracji — nawet między kolejnymi etapami — było dla mnie absolutnie kluczowe. Tak, rozmawiałem z innymi, żartowaliśmy, wymienialiśmy się wrażeniami, ale nie słuchałam ich występów — bo to, co słyszymy, zawsze w jakiś sposób zostaje w nas. I właśnie dlatego teraz jestem tak zaskoczony — nie wiem, co się wydarzyło, nie wiem, jak wypadli inni.
To jedno z tych przeżyć, które zawsze wyobrażasz sobie, że przydarza się komuś innemu. Nie tobie. Mam wielu przyjaciół, którzy odnieśli wielkie sukcesy — i jestem naprawdę wdzięczny, że tym razem to właśnie mnie tak znakomite jury uznało za godnego wyróżnienia.
Śpiewanie po polsku? Niewątpliwie wyzwanie — ale takie, które przyniosło mi ogromną radość. Nie znałem wcześniej tego języka, nigdy się z nim nie zetknąłem. A jednak dzięki temu konkursowi odkryłam cały świat polskiej muzyki — świat, do którego być może nigdy bym nie dotarł.
Jeśli chodzi o sam konkurs — tak, był bardzo wymagający. Już od pierwszego etapu trzeba było wykonać zarówno arię, jak i polską pieśń. A oprócz repertuaru polskiego należało mieć przygotowane cztery arie na wysokim poziomie, by w ogóle być branym pod uwagę do kolejnego etapu. W półfinale kluczowe było znalezienie odpowiedniej równowagi: dwie świetne arie i pieśń, która nie wyczerpie głosu — tak, aby móc zaśpiewać cały program. Dla mnie to właśnie półfinał był zdecydowanie najtrudniejszym momentem. Ale każdy etap miał swoje pułapki i wyzwania. I jestem niesamowicie dumny, że przeszedłem przez to wszystko — i to z sukcesem.
Atmosfera? Naprawdę ciepła i serdeczna. Już od pierwszego etapu — niezależnie od tego, czy sala była pełna, czy nie — czuło się, że publiczność jest tu z prawdziwej miłości. Miłości do opery. Miłości do polskiej muzyki.
Z mojego doświadczenia wynika, że polscy słuchacze bardzo doceniają, gdy ktoś podejmuje wysiłek, by śpiewać w ich języku. Gdy próbujemy. A to trudny język — zarówno do zrozumienia, jak i do śpiewania.
Ale może właśnie dlatego polska publiczność reaguje z taką życzliwością i szczerym uznaniem, gdy ktoś podejmuje to wyzwanie. To było coś naprawdę pięknego. I niezapomnianego.
Arpi Sinanyan, sopran (Armenia)
II Nagroda
Przede wszystkim naprawdę kocham arię Abigaille. Zawsze miała szczególne miejsce w moim sercu. Kiedy byłam młodsza — cóż, wciąż jestem młoda, mam 22 lata — ale kiedy byłam jeszcze młodsza, często zastanawiałam się: Czy kiedykolwiek będę w stanie zaśpiewać ten utwór?. A teraz, kiedy miałam okazję to zrobić, czuję głęboką wdzięczność.
Chciałabym podziękować mojemu dyrektorowi programu Young Artist Opera w Armenii, panu Levonowi Javadinowi, który pracował ze mną nad przygotowaniem tej arii. Dzięki jego wskazówkom i wsparciu wreszcie mogłam ją dziś zaśpiewać — i szczerze mówiąc, jestem po prostu niesamowicie szczęśliwa.
Oczywiście, było to trochę trudne, ale też niewiarygodnie ekscytujące. Otworzyło to przede mną zupełnie nowy rozdział jako muzyka, bo nigdy wcześniej nie śpiewałam po polsku — ani w ogóle żadnej polskiej muzyki. To było wyzwanie, ale naprawdę wzbogacające. Pokochałam muzykę Moniuszki, a bardzo spodobało mi się też pieśń Żeleńskiego którą wykonywałam w pierwszym etapie.
A stres? Tak, zdecydowanie był obecny. Myślę, że każdy artysta to czuje, zwłaszcza gdy wie, że pokazuje efekt tylu lat ciężkiej pracy. Cieszy cię, że udało ci się przejść przez wcześniejsze etapy i dotrzeć do finału, ale jednocześnie trudno zachować spokój i koncentrację, by po prostu wystąpić.
Z mojej perspektywy jako uczestniczki tego konkursu — wszystko było naprawdę wspaniałe. Ludzie są ciepli, otwarci i życzliwi. Cały czas dostaję wiadomości z wyrazami wsparcia — dosłownie co godzinę! To naprawdę podnosi mnie na duchu. Sprawia, że czuję się zauważona, doceniona i zmotywowana — a myślę, że o tym marzy każdy młody artysta.
Aksel Davenyan, baryton (Armenia)
III Nagroda, Nagroda Publiczności
Uważam, że każdy konkurs niesie ze sobą stres i napięcie – to wielka odpowiedzialność, a przygotowania trwają długie tygodnie, czasem miesiące. Starałem się jednak zachować spokój, skupić na sobie i czerpać radość z samego śpiewania. Podszedłem do każdego występu jak do koncertu – dla publiczności, nie dla jury. To podejście bardzo mi pomogło, zwłaszcza podczas finału. Tego wieczoru naprawdę cieszyłem się każdą chwilą na scenie. Jestem ogromnie wdzięczny publiczności za ich serdeczne, pełne ciepła przyjęcie.
Mieliśmy okazję pracować z orkiestrą podczas prób, uzgodnić z dyrygentem wszystkie szczegóły – balans brzmienia, proporcje dynamiczne. Dzięki temu śpiewanie w tak dużej sali nie stanowiło dla mnie problemu.
Dla mnie jako uczestnika najtrudniejsze były chwile przygotowań i sam moment wyjścia na scenę. Poza tym całe doświadczenie było po prostu piękne – czerpałem z niego radość i wdzięczność.
Zawsze z entuzjazmem przyjmuję wyzwania – uwielbiam odkrywać nową muzykę, z różnych krajów, w różnych językach. Bardzo się ucieszyłem, że mogłem poznać i wykonać polską pieśń Fryderyka Chopina oraz arię Jontka z „Halki”. Nie powiedziałbym, że to było trudne – trudności oczywiście się pojawiają, ale gdy potraktuje się je jako szansę i przygodę, nie wydają się już tak trudne.
Atmosfera całego konkursu była znakomita. A ten wieczór – finałowy wieczór – pozostanie w mojej pamięci na zawsze. Zwłaszcza dzięki niezwykłemu ciepłu, które otrzymałem od publiczności.
Mariana Poltorak, sopran, Ukraina
IV Nagroda, Nagroda im. Ewy Podleś dla wybitnej osobowości muzycznej
Byłam zaskoczona, bo wcześniej słyszałam te wszystkie legendy, że śpiewanie w Teatrze Wielkim jest bardzo trudne, że akustyka bywa wymagająca… Trochę się tego bałam. Ale okazało się, że śpiewało mi się bardzo dobrze – zarówno podczas próby bez publiczności, jak i w czasie finału. Myślę, że może to też zasługa samej konstrukcji sceny – że została pomyślana w taki sposób, by nam, śpiewakom, było łatwiej.
W czasie koncertu finałowego czułam ogromną przestrzeń – miałam wrażenie, że mogę po prostu śpiewać pełnym, otwartym głosem, bez ograniczeń, bez potrzeby „chowania się” czy udawania czegokolwiek. W mniejszych przestrzeniach często czuję się ograniczona. Czasami mam wręcz wrażenie, jakby przede mną stała ściana, której nie da się przesunąć – to oczywiście nie jest fizyczne odczucie, ale właśnie tak to odbieram. W dużej sali – jak tutaj – wszystko układa się inaczej. Inaczej pracują mięśnie, inaczej układa się oddech. Ciało mobilizuje się zupełnie inaczej.
„Halka” była dla mnie od początku oczywista – to utwór, w którym mój głos dobrze się odnajduje i który naturalnie wybrałam z repertuaru polskiego. Wagner… pojawił się trochę przypadkiem. Miałam przygotować niemieckojęzyczną arię, trwającą mniej niż cztery minuty, na przesłuchanie do Opera Studio w Stuttgarcie. I wtedy pani Olga Pasiecznik zasugerowała, że może właśnie tę arię warto byłoby spróbować – po niemiecku, efektowną, a może się sprawdzi. Zaczęłam ją więc przygotowywać – i ku mojemu zaskoczeniu, okazała się bardzo „moja”. Choć śpiewaczki rzadko sięgają po Wagnera w finałach, postanowiłam zaryzykować – i opłaciło się.
Teatr Wielki to ogromna instytucja – łatwo się w niej zgubić, trudno czasem odnaleźć. Ale ja dobrze znałam to miejsce – znałam scenę, kulisy, korytarze. Czułam się trochę jak w domu. Choć – paradoksalnie – właśnie to może zwiększać presję. Bo kiedy śpiewasz „u siebie”, przy ludziach, których znasz, stres może być większy niż wtedy, gdy śpiewasz dla zupełnie obcej publiczności. Ale mimo tej presji – czułam też ogromne wsparcie. Akademia Operowa to dla mnie jak rodzina. To były ogromne emocje, ogromna radość – i ogromna przyjemność.
Justyna Khil, sopran (Polska)
Nagroda im. Bogusława Kaczyńskiego dla wyróżniającego się polskiego głosu
Profesor Olga Pasiecznik i Profesor Izabela Kłosińska, które doskonale znają scenę Teatru Wielkiego zawsze powtarzały mi, że tutaj trzeba być bardzo konsekwentnym. Pamiętam, jak przygotowywałam się u nich do moich pierwszych występów na tej scenie, zwłaszcza do arii Roksany. Wiedziałam, że muszę być niezwykle precyzyjna – nawet przy śpiewaniu piano, głos musi być solidnie podparty, rezonujący.
Śpiewanie w swoim rodzinnym teatrze to zawsze większy stres. Choć miałam wsparcie wśród znajomych, profesorów i rodziny, nie da się ukryć, że śpiewanie dla nich to zupełnie inne emocje – z jednej strony ułatwienie, z drugiej dodatkowy stres. Ale zawsze dodaje mi skrzydeł fakt, że śpiewam dla kogoś, kogo po prostu znam.
Chciałam pokazać coś „swojego”, co nie zawsze pokrywa się z popularnym repertuarem. Arię Vanessy z dzieła Barbera śpiewałam wcześniej w Helsinkach z sir Markiem Elderem. Wtedy zakochałam się w tym dziele. A jeśli chodzi o Szymanowskiego, pieśń Roksany jest mi bardzo bliska dzięki pracy z profesorkami Olgą Pasiecznik i Izabelą Kłosińską, wspaniałymi, choć tak różnymi Roksanami. Kilka osób z jury powiedziało mi, że to było intersujące usłyszeć w tej arii taki głos, jak mój.
Byłam jedyną Polką w finale, ale nie czułam się samotna. Wśród finalistów było dwoje moich przyjaciół: Mariana Poltorak, z którą jestem w Akademii Operowej oraz Aksel Daveyan, z którym poznałam się w zeszłym roku na im. Konkursie Mirjam Helin w Helsinkach. Również podczas finału towarzyszyła mi moja pianistka, a prywatnie przyjaciółka, Rozalia Kierc, która doskonale zna mój głos i której całkowicie ufam.
Mój program był dla mnie festiwalem ulubionych utworów. Cieszę się, że miałam możliwość wybrania tak zróżnicowanego repertuaru, który pozwolił mi na swobodę ekspresji. Będę bardzo dobrze ten konkurs wspominać. Pomimo właśnie tych stresujących bardzo warunków konkursowych organizacja była doskonała i śpiewałam wśród przyjaciół.