Fantastyka opanowała Poznań. Rusza Festiwal Fantastyki Pyrkon 2025
– Jeśli miałbym komuś wytłumaczyć, czym jest Pyrkon – to powiedziałbym, że to wielkie zlot miłośników fantastycznych światów. Miejsce, w którym można spędzić weekend z ludźmi, którzy podobnie postrzegają świat, którzy chcą się podzielić doświadczeniem i na chwilę oderwać od codzienności - opowiada nam Matusz Cholewa, który przez wiele lat był członkiem sztabu organizacyjnego.
MTP, cosplayerzy i... śnieg
Dziś Pyrkon kojarzy się z letnim słońcem i tłumami fanów, ale nie zawsze tak było. Cofnijmy się o kilkanaście lat.
– Kiedyś odbywał się na początku wiosny – wspomina cosplayerka Aldona Talarczyk. – Biegałyśmy z koleżankami w strojach elfek, a dookoła leżał śnieg!
Rok 2011 to moment przełomowy. Pyrkon po raz pierwszy wchodzi na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich – i właśnie wtedy pojawia się tam Aldona. Od tamtej pory nie odpuszcza niemal żadnej edycji.
– Kiedyś wystarczył jeden pawilon i czteropak. Teraz to gigantyczna impreza z tysiącami uczestników. Konkurs cosplay też się zmienił: kiedyś były opóźnienia po kilka godzin, dziś wszystko idzie sprawnie – mówi.
Pyrkon to nie tylko wydarzenie – to kulturowe zjawisko. Od 25 lat przyciąga fanów fantastyki z całej Polski i coraz częściej także z zagranicy. Zaczęło się skromnie – od kameralnych spotkań w szkolnych salach w Poznaniu. Dziś festiwal rozrósł się do jednego z największych w Europie.
Fenomen Pyrkonu
Mateusz Cholewa zna ten rozwój od podszewki. Był uczestnikiem, potem organizatorem i rzecznikiem prasowym wydarzenia.
– Wydaje mi się, że pierwszy raz trafiłem na Pyrkon jeszcze w liceum – chyba w drugiej albo trzeciej klasie. Byłem wtedy tylko jeden dzień, w sobotę, bo dużo słyszałem o tej imprezie i chciałem zobaczyć, z czym to się je. Kupiłem więc bilet i… trafiłem do zupełnie niezwykłego świata, wyjątkowego – przynajmniej na skalę mojego życia wtedy - mówi Mateusz.
Mateusz, jak wspomina, w 2016 lub 2017 roku pojawił się na wydarzeniu jako przedstawiciel mediów i wówczas wiedział, że chce stać się częścią tego wielkiego przedsięwzięcia.
– Udało mi się też wtedy zamienić parę słów z gośćmi z zagranicy i z Polski. I pomyślałem: „To wygląda fantastycznie!”. Trafiła się okazja, żeby współtworzyć Pyrkon – dołączyłem do działu, który zajmował się produkcją filmów na YouTube. W 2018 roku zacząłem tam pomagać przy realizacji wywiadów z zaproszonymi gośćmi - opowiada.
Z czasem jego rola zaczęła się rozrastać. Mateusz na pytanie, co stoi za fenomenem Pyrkonu odpowiada – pasja.
– Trudno powiedzieć, dlaczego to właśnie Poznań utrzymał się na prowadzeniu, jeśli chodzi o organizację konwentów. Myślę, że kluczem jest to, że od samego początku Pyrkon tworzą pasjonaci. Część organizatorów, którzy 25 lat temu po raz pierwszy zaprosili fanów fantastyki do jednej z poznańskich szkół, działa przy nim do dziś – w Klubie Fantastyki „Druga Era”. – mówi.
Jak opowiada, to właśnie ta pasja – szczera, nieprzeinwestowana – pozwoliła Pyrkonowi przetrwać dekady, mimo że kultura geekowska stała się kąskiem dla komercji.
– W międzyczasie pojawiały się różne inne inicjatywy, które próbowały „skapitalizować” zainteresowanie fantastyką – zwłaszcza, kiedy kultura nerdowska zyskała na popularności, choćby przez fenomen serialu Stranger Things – przyznaje.
Zaczęto zapraszać różne, znane ze świata literatury, filmu, muzyki, postacie, a szeroka tematyka festiwalu stała się interesująca dla wszystkich.
– Ten stereotypowy geek – dawniej outsider – zaczął być postrzegany jako część mainstreamu. I wtedy pojawiły się pomysły: „No dobrze, to zróbmy coś takiego gdzie indziej. Zaprośmy aktorów – to nie może być takie trudne”. Ale wydaje mi się, że w Pyrkonie chodzi o coś więcej niż tylko nazwiska. Oczywiście im większa gwiazda, tym lepiej. Każdy fan chce zobaczyć na żywo aktora ze swojego ulubionego filmu. W zeszłym roku była Miranda Otto z Władcy Pierścieni. W tym roku ma być aktorka znana z roli Ginny Weasley - mówi Mateusz.
Magia, moda i... Netflix
Skąd jednak jeszcze ten nieustanny wzrost zainteresowania? Cholewa nie ma wątpliwości – to zasługa przenikania fantastyki do popkultury.
– Fantastyka, science fiction – to wszystko coraz bardziej przenika do książek, gier wideo, planszówek, filmów, seriali. Im więcej pojawia się nowych uniwersów albo stare zyskują należną im popularność, tym więcej osób trafia do tego świata. Typowy przykład to Problem trzech ciał – kiedyś znana tylko fanom sci-fi książka, a dzięki serialowi Netflixa nagle o niej usłyszeli ludzie, którzy wcześniej z fantastyką nie mieli kontaktu – mówi.
Wzrosła też popularność anime i mangi.
– Kiedyś dostęp do tego był mocno ograniczony – głównie jakieś kanały telewizyjne albo mniej legalne źródła. A dziś? Anime jest na Netfliksie, manga w każdej większej księgarni. Nic dziwnego, że przybywa osób zainteresowanych japońską kulturą – przychodzą na prelekcje, przebierają się za ulubione postacie, są coraz bardziej widoczni - mówi Cholewa.
Organizatorzy reagują też na zmiany w trendach i starają się rozwijać tematyczne strefy.
– W ostatnich latach mieliśmy na przykład dedykowaną strefę dla fanów Gwiezdnych wojen albo przestrzenie skupione na LEGO. Może nie jest to stricte fantastyka, ale to nadal pasja, która się z nią łączy, tym bardziej że LEGO wypuszcza mnóstwo zestawów związanych z konkretnymi uniwersami - mówi Mateusz.
Fantastyczne miejsce spotkań
Pyrkon trzyma się jednego hasła: „Fantastyczne miejsce spotkań”. Jak podkreśla Mateusz - to nie są puste słowa.
Na festiwalu spotykają się fani anime, literatury fantasy, gier planszowych i komputerowych, komiksów i kina. Tworzą wspólnotę, choć każdy z nich zanurzony jest w innym uniwersum.
– Wszystkich łączy jedno: pasja do jakiegoś świata, czy to fikcyjnego uniwersum, czy do gier, książek, filmów, albo po prostu chęć spędzenia czasu w fajnej atmosferze i nauczenia się czegoś nowego. Bo prelekcji na Pyrkonie jest masa, i to nie tylko o fantastyce – podkreśla Cholewa.
Kolejnym zjawiskiem, które można odczuć przechadzając się po halach targowych w trakcie Pyrkonu jest otwartość.
– Nie spotkałem się tam nigdy z sytuacją, w której ktoś byłby uznany za „dziwnego”. To się po prostu nie zdarza. I to jest, moim zdaniem, fenomen tego festiwalu – i może też kilku innych wydarzeń muzycznych w Polsce – że ludzie są wobec siebie naprawdę otwarci. Tworzą wyjątkową społeczność, do której bardzo łatwo dołączyć.
Cosplayerzy przejmują Poznań
Charakterystyczną cechą Pyrkonu są cosplayerzy, którzy przed trzy dni w swoich przeróżnych kostiumach poruszają się też po mieście.
Aldona Talarczyk przez ostatnie lata pokazywała na Pyrkonie swoje imponujące kostiumy królowej Amidali. Ma ich już sześć – każdy dopracowany do granic możliwości, inspirowany strojami z Mrocznego Widma.
– Najtrudniejsze jest zdobycie materiałów. Niektóre tkaniny dziś są dostępne tylko jako obicia meblowe! Proces tworzenia potrafi trwać nawet kilka lat – opowiada. – Jeśli ktoś chce osiągnąć wysoki poziom odwzorowania, musi się uzbroić w cierpliwość.
To praca detektywistyczna i artystyczna w jednym – poszukiwania odpowiednich materiałów trwają miesiącami.
– Zdarza się, że uszyję już coś z „prawie odpowiedniego” materiału, a po półtora roku pojawia się idealny odpowiednik – wtedy poprawiam. To nigdy nie jest proces zamknięty. Mam kostiumy, które powstawały przez rok, dwa lata, a jeden czekał w szafie aż pięć lat, zanim udało mi się go dokończyć. Na pewno nie są to prace na tydzień czy miesiąc – mówiła.
Kostiumy tworzone przez Aldonę to imponujące, dopracowane w każdym detalu projekty, ale na Pyrkonie można spotkać też uczestników w znacznie prostszych przebraniach.
– Cosplayerów jest naprawdę dużo, ale jednocześnie mnóstwo osób przychodzi w zwykłych ubraniach. Pyrkon raczej nie robił nigdy dokładnych statystyk, kto się przebrał, a kto nie. Zresztą – gdzie zaczyna się cosplay? Pamiętam gościa, który chodził z kartonem z napisem „Błąd 404 – strój się nie załadował - mówił Mateusz Cholewa.
Fantastyka i nauka
Ale jak już wspominaliśmy, przecież Pyrkon to nie tylko cosplay. Na festiwalu spotkać można również... naukowców.
Fantastyka bywa błędnie uznawana za domenę humanistów. Nic bardziej mylnego. Zagadnienia z literatury sci-fi czy fantasy potrafią wciągnąć także umysły ścisłe – bo fantastyka to nie tylko magia i smoki, ale też spekulacja, eksperyment, hipoteza.
Weronika Janiszewska, fizyczka i fanka fantastyki od dziecka, dziś patrzy na swoje ulubione światy okiem naukowca.
– Autorzy często podchodzą do pomysłów bardzo swobodnie – mówi Weronika. – Jeśli fabuła jest ciekawa i przyciąga uwagę, nie musi być w pełni logiczna czy spójna. Wystarczy, że „trzyma się” wewnętrznych zasad świata przedstawionego.
Ale z punktu widzenia nauki każde zjawisko – teleportacja, reakcja chemiczna, przemieszczenie materii – ma swoje konsekwencje.
– A 45-kilogramowa Japonka mogłaby wysadzić cały świat, teleportując się – zauważa z uśmiechem.
I choć brzmi to zabawnie, to właśnie ten balans między nauką a fikcją, między realnością a wyobraźnią, czyni Pyrkon tak fascynującym, gdzie świat fantazji przenika się z rzeczywistością – i z roku na rok przyciąga coraz więcej tych, którzy chcą go doświadczyć na własnej skórze.
Sam Mateusz Cholewa, który przez lata zbudował wokół Pyrkonu wiele, marzy dziś o powrocie… na widownię.
– Bardzo chciałbym wrócić na Pyrkon jako zwykły uczestnik. Bo jako organizator – a szczególnie jako rzecznik prasowy – mam tyle na głowie, że czasem nie ma nawet kiedy złapać oddechu. Do obsłużenia jest około 300 dziennikarzy, a każdy z nich ma inne potrzeby: ktoś chce przeprowadzić wywiad, ktoś zgubił akredytację, ktoś zapomniał o wjeździe na parking – wszystko trzeba ogarniać „na cito” – opowiada.
Pyrkon bowiem przyciąga i młodych, i starszych.
– Z jednej strony masz w głowie obraz, że takie wydarzenia jak Pyrkon przyciągają raczej młodsze osoby, a tu okazja, żeby poznać perspektywę kogoś z zupełnie innego pokolenia. Ktoś, kto ma już dorosłe dzieci, a mimo to świetnie się bawi, angażuje i ma swoje ulubione postaci. To są właśnie te chwile, kiedy znikają wszelkie bariery – nagle możesz porozmawiać z kimś, z kim w innym kontekście pewnie byś się nie spotkał - mówił Cholewa, opowiadając historię spotkania na festiwalu z parą w średnim wieku, którzy wybrali się na Pyrkon wraz z córką.
W czym tkwi zatem fenomen wydarzenia? Zdaje się, że w jego różnorodności i szerokiej ofercie, która trafia do młodszych, starszych, miłośników literatury, gier, naukowców, a także osób, które po prostu chcą spotkać znamienitych gości, zaproszonych na Pyrkon.