Wasilków: Już prawie ćwierć wieku rozbrzmiewają dźwięki orkiestry.
- To było dla nas ogromne zaskoczenie, wyróżnienie i zaszczyt. Wcześniej mieliśmy pierwsze, drugie czy trzecie miejsca, ale nigdy Grand Prix. To dodało nam dużo radości, ogromnej energii i motywacji do dalszej pracy - podkreśla dyrygent.
Jak dodaje, jest bardzo dumny z młodzieży, którą ma pod swoją opieką.
-Radzą sobie tak dobrze, że ludzie często pytają mnie, czy są to dzieciaki ze szkół muzycznych. A kiedy dowiadują się, że uczymy wszystkiego tutaj na miejscu, widzę ogromne uznanie - zdradza Adam Wolański.
Swoje pierwsze dźwięki wasilkowska orkiestra wydała ponad dwie dekady temu. Zespół powstał na początku 2002 roku z inicjatywy Barbary Borkowskiej, ówczesnej dyrektor miejscowego gimnazjum.
- Kiedyś działa orkiestra w Studziankach. Rozpadła i zostały po niej instrumenty. W końcu pani dyrektor pomyślała, że może warto byłoby założyć orkiestrę właśnie w Wasilkowie. Potrzebny był tylko dyrygent. I trafiło na mnie - wspomina Adam Wolański, który od pierwszych prób, aż do dziś, jest dyrygentem i opiekunem artystycznym orkiestry.
Jak przyznaje, pierwsze kroki nie były łatwe. Wszystko trzeba było zacząć całkowicie od zera. W końcu każdy z członków orkiestry, trafiał do niej bez wykształcenia muzycznego, niekiedy nie mając wcześniej żadnej styczności z instrumentami.
- Przed pierwszą próbą z każdym spędziłem długie godziny na zajęciach indywidualnych. Zanim zagraliśmy razem, minęło kilka dobrych miesięcy, a właściwie to prawie rok - opowiada dyrygent. - Pracy było mnóstwo. Niektórzy tego nie przetrwali - szybko stwierdzali, że to nie dla nich i rezygnowali. Ale na szczęście pozostali ci najwytrwalsi.
Orkiestra Perkusyjna Kobiet to coś, czego jeszcze w Białymstoku nie było! Panie grają nie tylko na bębnach i... wymiatają! | Kurier Poranny
Na początku skład zespołu był bardzo dość skromny - zaledwie osiem czy dziesięć osób. Była to głównie młodzież z wasilkowskiego gimnazjum. Z czasem do grupy zaczęli dołączać także uczniowie Szkoły Podstawowej im. Króla Zygmunta Augusta. Dziś liczba członków orkiestry jest dość pokaźna. Aktualnie liczy ona ponad 50 osób, a razem z mażoretkami występuje w składzie przekraczającym 60.
Jak zdradza dyrygent, w ciągu ostatnich 23 lat, przez grupę przewinęło się około 250 osób.
- Ten czas leci tak szybko... Do dziś wychowało się tu właściwie kilka pokoleń - zaznacza. - Ta orkiestra to od lat całe moje życie, to moja wielka rodzina.
Choć z nazwy jest to orkiestra młodzieżowa, w jej szeregach grają również starsi muzycy.
- Dużo absolwentów chętnie z nami zostaje. Bo bycie w orkiestrze i wspólne granie sprawia im dużą frajdę. Rozstrzał wiekowy mamy więc spory - od klasy czwartej szkoły podstawowej, po całą szkołę średnią, studentów, aż po osoby starsze, już pracujące. To taka nasza starsza młodzież - śmieje się dyrygent. - Ci starsi trochę mi pomagają i wyręczają mnie w niektórych rzeczach. Bo samemu ogarnąć to wszystko, to nie lada wysiłek.
Fabiana w wasilkowskiej orkiestrze gra na trąbce. Na próby zaczął przychodzić trzy lata temu.
- Do grania zachęcił mnie wujek, który sam grał tu na trąbce. Spodobało mi się i teraz to moja wielka pasja. Wiadomo, na razie to tylko zabawa, ale myślałem już o tym, żeby kiedyś może stało się to czymś więcej - przyznaje 11-latek.
Podobnie jak przed laty, tak i dzisiaj, młodzież uczy się ty wszystkiego od początku.
- Zaczynałam od zera. Wszystkiego uczył mnie pan Adam. Na początku było ciężko, ale z czasem wszystko zaczęło iść płynnie - przyznaje Kornelia, która od czterech lat gra na saksofonie altowym. - Gra stała się moim hobby i przynosi mi to naprawdę dużo radości.
Wiadomo, poza radością, często pojawiają się też nerwy, szczególnie przed koncertami.
- Ale koniec końców każdy się spina i daje z siebie wszystko. I każdy czuje się tu dobrze. Bo nikt nie jest tutaj z przymusu. Każdy przychodzi, bo czuje się ważny i potrzebny. To sprawia, że rodzą się przyjaźnie na lata, a nawet orkiestrowe małżeństwa - zdradza dyrygent.
Wasilkowscy muzycy regularnie towarzyszą mieszkańcom podczas ważnych wydarzeń państwowych, szkolnych, sportowych i religijnym, dodając im swoją oprawą wyjątkowego charakteru. Repertuar jest niezwykle różnorodny - od klasyki, przez muzykę liturgiczną, po utwory rozrywkowe i znane przeboje, które zawsze cieszą się ogromnym zainteresowaniem publiczności. Orkiestra słynie także z efektownych pokazów musztry paradnej, które niejednokrotnie budzą podziw widzów.
- Wszyscy nas doceniają, mówią "nasza orkiestra". Czujemy się ważną częścią tego miasta. Dlatego młodzież chętnie gra nie tylko poza granicami Wasilkowa, ale przede wszystkim przed swoją publicznością. Na występy zawsze tłumnie przychodzą rodzice, babcie i koledzy - przyznaje Adam Wolański.
Młodzieżowa Orkiestra Dęta to nie tylko muzyka, ale także wychowanie i budowanie więzi.
- Dzieciaki uczą się tu obowiązkowości, punktualności i współpracy - mówi dyrygent. Mam parę wypracowanych metod dzięki którym pracuje mi się dużo łatwiej niż kiedyś. A do tego są te osoby starsze, od których młodsi mogą się dużo nauczyć.
Nie ukrywa też, że praca bywa wymagająca, szczególnie dziś, gdy trudno oderwać młodzież od komputerów i telefonów.
- Przez te nowe technologie chętnych do gry mamy trochę mniej. Ale gdy ktoś już przyjdzie i załapie tego bakcyla, zostaje na długo. I te kilka razy w tygodniu, na próbach ma szansę odpocząć od tego telefonu. Ćwiczy, poświęca wolny czas, często kosztem innych planów. To wielkie wyrzeczenie, ale daje też ogromną satysfakcję.
Wielką satysfakcją dla pana Adama jest obserwowanie, jak jego absolwenci rozwijają się muzycznie.
- Mam na przykład swoją byłą uczennicę, która studiuje w Krakowie i występuje razem z orkiestrą Akademii Górniczo-Hutniczej. To dla mnie dowód uznania, że wyszła spod mojej ręki - mówi dyrygent.
Jak zaznacza dyrygent, dziś orkiestra ma dobre warunki do działania - instrumenty, mundury, miejsce do prób oraz wsparcie gminy i szkół.
- Mamy wszystko, czego potrzeba. Pracujemy dalej i dążymy do tego, żebyśmy byli coraz lepsi. Najważniejsze, żeby nie zabrakło chęci i energii - podsumowuje Adam Wolański.