Legia Warszawa wygrała na wyjeździe z Widzewem Łódź w zaległym meczu PKO BP Ekstraklasy
Potężny błąd Gikiewicza
Dla obydwu drużyn spotkanie nie miało większego znaczenia. Łodzianom nie grozi już spadek (na dwie kolejki przed zakończeniem sezonu poznaliśmy już wszystkie ekipy, które opuszczą najwyższą klasę rozgrywkową), z kolei warszawianie wywalczyli już to, na czym zależało im najbardziej - a więc awans do europejskich rozgrywek, a szans na miejsce na podium już nie mają.
W pierwszej części gry znacznie lepiej spisywała się Legia, która już w 17. minucie przewagę udokumentowała golem. Marc Gual znakomitym podaniem obsłużył Ryoyę Morishistę, który wyprzedził obrońcę gospodarzy i posłał piłkę do bramki.
Po upływie kolejnych siedemnastu minut padł kolejny gol, a pomógł w tym bramkarz Widzewa - Rafał Gikiewicz, który zwlekał z wybiciem piłki, a gdy już próbował to zrobić, został zablokowany przez Luquinhasa. Futbolówka trafiła pod nogi Guala, który zwlekając kilka sekund ostatecznie skierował ją do bramki.
Dwie czerwone kartki
W drugiej części gry Legia miała co najmniej dwie doskonałe okazje, by szybko zamknąć potyczkę - za każdym razem Gual przegrywał jednak pojedynek z Gikiewiczem, który tym samym po części zrehabilitował się za błąd z pierwszej części gry.
Wraz z upływem czasu zagrożenie pod bramką rywala starali się także stwarzać gracze Widzewa, padła nawet bramka dla gospodarzy, jej autor, Juljan Shehu, był jednak w momencie podania na minimalnym spalonym. W końcówce potyczki Patryk Kun zobaczył jeszcze czerwoną kartkę za faul na wychodzącym na czystą pozycję rywalu, a kilka chwil później drugą żółtą kartkę obejrzał Morishita, nie miało to jednak znaczenia dla losów czwartkowego starcia.
Legia bez większych kłopotów pokonała Widzew 2:0. Zastanawia jedynie fakt, dlaczego trener zespołu z Warszawy, Goncalo Feio, nie zdecydował się zabrać do Łodzi większej liczby młodych piłkarzy. Lepszej okazji, by sprawdzić ich na tle ekstraklasowego rywala, niż ostatnie mecze sezonu, mieć już przecież nie będzie.