Leszek Blanik. Pierwszy Polak, ze złotym medalem IO w gimnastyce
Gimnastyczny cud
Srebro w Helsinkach (1952 rok) wywalczył Jerzy Jokiel (ćwiczenia wolne), brąz w Melbourne nasz kobiecy zespół w drużynowych ćwiczeniach z przyborem. Przez niemal 45 lat nikt wspomnianych osiągnięć nie powtórzył, aż wreszcie zjawił się specjalizujący się w skoku Blanik. To, że objawił nam się talent, który dostarczył mnóstwo powodów do radości, należy traktować niemal w kategoriach cudu, biorąc pod uwagę fakt, że trzydzieści lat temu warunki treningowe, oględnie mówiąc, były słabe.
- Nie mieliśmy odpowiedniego sprzętu czy bezpiecznej sali, w której mógłbym wykonywać skoki w warunkach startowych. Przez to musiałem brać rozbieg z korytarza, ruszając między stojącymi studentami – wspominał kilka lat temu w rozmowie z Onetem.
Niewiele brakowało, a dziś o sukcesach naszego gimnastyka w ogóle byśmy nie wspominali. Pomógł trener Alfred Kucharczyk, który rozpoczął współpracę z czternastoletnim wówczas Leszkiem. Dzięki niemu gimnastyk szybko wrócił do odpowiedniej dyspozycji.
- To były czasy, gdy bardzo mocno piąłem się do góry, ale szkolenie pod względem technicznym było na niskim poziomie. Po kilku latach pracy moja technika nadal była za słaba, a trzeba było wprowadzać już nowe elementy, które wymagały już większego wtajemniczenia. Zdarzyło mi się wtedy kilka razy spaść z drążka czy z poręczy, przez co pojawiały się lęki. Bałem się wykonywania nawet prostych elementów gimnastycznych – opowiadał Blanik.
Złoto z nutką szczęścia
Pierwsze seniorskie sukcesy zanotował w 1998 roku, kiedy to został wicemistrzem Europy. Brąz wywalczony podczas igrzysk w Australii pokazał, że Polaka stać na bardzo wiele. Osiem lat później w Pekinie jako pierwszy w historii polski gimnastyk został olimpijskim mistrzem, choć w drugim skoku przytrafiły się turbulencje.
- Popełniłem błędy techniczne podczas dobiegu. Na szczęście wylądowałem pod odpowiednim kątem i zostałem podbity do góry a nie do tyłu. Miałem myśli, że medal będzie, ale że mogę przegrać złoto. Pewnie gdyby Marian Dragulescu wykonał poprawnie swój skok, tak by się stało – wspominał w ubiegłym roku Blanik w rozmowie z RMF FM
Oprócz dwóch medali IO Blanik zdobył także trzy krążki mistrzostw świata (w tym złoto w 2007 roku) i tyle samo podczas mistrzostw Europy (złoto w 2008). Ośmiokrotnie stawał także na najwyższym stopniu podium podczas zawodów Pucharu Świata. Największą zadrą był dla niego z kolei brak kwalifikacji na IO w Atenach w 2004 roku, za co winą obarczono system kwalifikacyjny promujący słabszych gimnastyków. Po olimpijskim sukcesie w Chinach był bliski zwycięstwa w plebiscycie „Przeglądu Sportowego” na najlepszego sportowca, przegrał jedynie z Robertem Kubicą.
Po zakończeniu kariery przez kilka lat parał się polityką – w latach 2011-15 był posłem na Sejm RP, a wkrótce potem wrócił do sportu. W 2021 roku został wybrany prezesem Polskiego Związku Gimnastycznego. A o tym, jaką wielką gwiazdą mogliśmy się pochwalić kilkanaście lat temu najlepiej świadczy fakt, że jeden ze skoków (podwójne salto w przód w pozycji łamanej) nazwano jego nazwiskiem, honorując w ten sposób fakt, że jako pierwszy w historii wykonał ten element poprawnie.