Maksym Chłań wciąż nie dał odpowiedzi Lechii. Klub chce Maksyma Diaczuka i czeka na decyzję Dynama Kijów
Chłań dołączył do Lechii już po rozpoczęciu sezonu 2023/24. Potrzebował trochę czasu, aby dojść do dobrej formy. Kiedy to mu się udało, to zaczął błyszczeć, a kibice go pokochali. Młody, sympatyczny, uśmiechnięty chłopak, który na boisku czarował swoją grę. W 24 meczach strzelił dziewięć goli i dołożył sześć asyst. W Gdańsku cieszył się dużą popularnością.
- Fanek nie brakuje, a nawet niektóre czekają koło domu i nie dają spokojnie wyjść. Czasami muszę się ukrywać, żeby pójść na zakupy. Chcę oddzielać życie zawodowe od prywatnego. To, że jestem zawodnikiem Lechii, to jedno, a moja prywatne życie, to drugie. Nie brakuje sympatii do mnie, bo jak ludzie spotykają mnie, to proszą o autograf czy wspólne zdjęcie. Staram się nigdy nie odmawiać, żeby sprawić radość. Wiem, że kibice są ważni, wspierają mnie, a publiczność w Gdańsku bardzo ciepło podchodzi do mnie – mówił Chłań przed rokiem w wywiadzie udzielonym „Dziennkowi Bałtyckiemu”.
Wejście do PKO Ekstraklasy okazało się dla Maksa trudniejsze niż pewnie sam się tego spodziewał. Rundę jesienną miał słabą. Wiosną, a zwłaszcza w jej drugiej części, było już znacznie lepiej, a ostatecznie sezon zakończył z czterema golami i czterema asystami. Z końcem sezonu zaczęły się spekulacje odnośnie przyszłości skrzydłowego. Lechia chce zatrzymać Chłania i zaproponowała mu kontrakt. W podobnej sytuacji był Dominik Piła, który jednak odrzucił ofertę gdańskiego klubu i związał się z Cracovią. A Maks? Nie może się zdecydować, choć po ostatnim meczu ligowym z GKS-em Katowice zapowiadał, że decyzję podejmie szybciej.
- Jestem po rozmowie z prezesem Paolo Urferem i czekam na następną. Oferty otrzymuje mój ojciec, ale obiecałem prezesowi, że to Lechia będzie miała pierwsze miejsce w rozmowach. Spodziewam się, że rozstrzygnięcie zapadnie w ciągu najbliższych dwóch tygodni – mówił.
Tymczasem minęło już ponad pięć tygodni, kontrakt Maksa w Lechii dobiega końca, a decyzji jak nie było, tak nie ma. Najpierw mówiło się, że trafi do Jagiellonii Białystok, gdzie cieszy się dużym zainteresowaniem, potem że jednak zostanie w Gdańsku, a następne doniesienia były takie, że raczej odejdzie. Pojawiły się bowiem oferty z Belgii i Turcji. Czy jednak Chłań jest na tyle ukształtowany piłkarsko, żeby poradzić sobie już teraz w belgijskiej ekstralidze? Raczej nie. Zawodnik jednak ma duży problem z podjęciem decyzji, co pokazuje, że sam nie wie, co dla niego będzie najlepsze. Zapytaliśmy Chłania podczas meczu sparingowego z GKS-em Tychy, który oglądał z trybun z powodu lekkiego urazu, kiedy podejmie decyzję odnośnie swojej przyszłości.
- Nie wiem – odpowiedział krótko.
W poniedziałek rano Chłań pojawił się w siedzibie Lechii, ale nie przyjechał z drużyną na trening, który odbywał się na stadionie przy ul. Traugutta. W tym czasie miały toczyć się kolejne negocjacje z prezesem Paolo Urferem.
Maksym swoją postawą na pewno wiele stracił w oczach kibiców z Gdańska. Przeciąganiem sprawy trochę wodzi klub za nos, a Lechia musi też podjąć konkretne decyzje, aby nie okazało się, że nie będzie miała ani Chłania ani żadnego innego skrzydłowego w jego miejsce. Upływający czas na pewno nie gra na korzyść Biało-Zielonych. Zresztą w Gdańsku nie będą czekać w nieskończoność aż Chłań w końcu raczy się określić, co do swojej przyszłości. Lechia prowadzi rozmowy z różnymi zawodnikami i – jak usłyszeliśmy – może dojść do takiej sytuacji, że jak Chłań zdecyduje się, że chce zostać w Gdańsku, to już może nie być dla niego miejsca. On też musi liczyć się z taką ewentualnością. Fakty dziś są takie, że jeśli nie podpisze nowej umowy, to 1 lipca przestanie być piłkarzem Lechii i z drużyną już nie będzie mógł trenować.
Z pewnością rozmowy Urfera z Chłaniem byłyby normalniejsze i bardziej owoce gdyby we wszystko nie wtrącał się ojciec zawodnika. Zdecydowanie miesza synowi w głowie, a Maks na tych ojcowskich podpowiedziach może wyjść źle. Chłań ma 22 lata i to zdecydowanie najwyższy czas, aby sam podejmował decyzje odnośnie swojej przyszłości i potrafił ocenić, co w danej chwili jest dla niego najlepsze. W poprzednim sezonie ukraiński skrzydłowy zdecydowanie nie był gwiazdą PKO Ekstraklasy, więc wyjeżdżając z Polski może zderzyć się z twardą rzeczywistością i wylądować na ławce rezerwowych. Kolejny sezon w Lechii na pewno by mu pomógł rozwinąć się pod okiem trenera Johna Carvera, nabrać jeszcze więcej doświadczenia.
W poniedziałkowym treningu Lechii wzięli już udział Bohdan Wjunnyk, Anton Carenko oraz Bartosz Brzęk. Był też Filip Koperski, z którym klub jednak nie wiąże przyszłości. W treningu wziął też udział skrzydłowy, który pojawił się na testach. Ostatnio ukraińskie media informowały, że do Lechii może trafić na wypożyczenie Maksym Diaczuk, środkowy obrońca z Dynama Kijów. Zapytaliśmy w gdańskim klubie o tego piłkarza i dostaliśmy potwierdzenie, że Lechia jest zainteresowana Diaczukiem i w tej chwili oczekuje tylko na decyzję ze strony Dynama.