Pierwszy Puchar Polski i mistrzostwo Lecha Poznań. W tle historyczne wydarzenia w dziejach kraju
W historii Lecha Poznań lata 1981-1983 są wyjątkowe. To wtedy dzięki zaangażowaniu klubowych działaczy i prywatnych darczyńców Kolejorz zaczął budować drużynę, która sięgnęła po pierwsze trofea, najpierw Puchar Polski, a potem mistrzostwo. W tle działy się historyczne wydarzenia dla naszego kraju.
Powiew wolności i rosnąca siła Lecha Poznań
23 sierpnia 1980 roku to data pierwszego meczu Lecha Poznań na stadionie przy Bułgarskiej. Przeciwnikiem był Motor Lublin, a mecz skończył się remisem 1:1. Bramkę dla Kolejorza zdobył Marek Skurczyński. W tym czasie trwa strajk Stoczni Gdańskiej im. Lenina w obronie zwolnionej z pracy Anny Walentynowicz, który następnie przekształca się w strajk solidarnościowy wielu zakładów. Powstaje lista 21 postulatów solidarnościowych, na czele Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego staje Lech Wałęsa.
Czasy są niespokojne, w sklepach brakuje podstawowych produktów, ale Polacy czują powiew wolności. Następuje podpisanie porozumień gdańskich z rządem PRL i powstaje Niezależny Samorządny Związek Zawodowy "Solidarność". Nadzieja, że możliwa jest zmiana na lepsze, jednoczyła w tym czasie mimo codziennych trudności miliony ludzi, chęć działania wykazali też ludzie związani z piłką nożną w Lechu Poznań. Drużyna była regularnie wzmacniana. Choć do Legii odszedł Okoński, latem 1981 roku pozyskano Józefa Adamca oraz Mariusza Niewiadomskiego, którzy dołączyli do zespołu, którego kręgosłup stanowili już Piotr Mowlik, Hieronim Barczak, Krzysztof Pawlak, Józef Szewczyk, Marek Skurczyński czy Bogusław Oblewski.
Legendarne, mroźne, grudniowe popołudnie
Przełomowy, a jednocześnie legendarny mecz tej drużyny odbył się 5 grudnia 1981 roku tydzień przed wprowadzeniem stanu wojennego. Lech w ćwierćfinale Pucharu Polski podejmował Widzew z Bońkiem, Smolarkiem i Żmudą, który kilka miesięcy wcześniej świętował mistrza Polski, po sezonie opromienionym wyeliminowaniem słynnego Juventusu. W Poznaniu trwał strajk studentów, sam pamiętam, jak załatwiałem sobie przepustkę, by "wyrwać się" z gmachu Politechniki i w to mroźne, zimowe popołudnie pojechać na Bułgarską.
Tam tysiące zmarzniętych kibiców przeżyło prawdziwą huśtawkę nastrojów. Od totalnej rezygnacji do euforii. Doszło bowiem do rzutów karnych, a gdy pomylił się Krzysztof Pawlak, "piłkę meczową" miał Boniek. W tym momencie wydawało się, że Kolejorz nie ma już szans. Mowlik jednak wyczuł intencje gwiazdy Widzewa.
- Wiedziałem jak łodzianie wykonują karne, bo strzelali mi na zgrupowaniach reprezentacji. Boniek chciał skończyć mecz efektownie, mocnym strzałem, by nie pozostawić żadnych wątpliwości. Uderzył jednak w okolice środka bramki i to mi pomogło - wspomina po latach bramkarz Lecha Poznań.
Po chwili do siatki trafił Jerzy Krzyżanowski, spudłował natomiast widzewiak Jeżewski i awans Lecha Poznań do półfinału Pucharu Polski stał się faktem.
As w rękawie, czyli powrót "Okonia"
W 1/2 finału Kolejorz nie dał szans w lutym 1982 roku Arce, wygrywając po golach Piotra Grobelnego 2:0. Co ciekawe, choć nadal obowiązywały obostrzenia stanu wojennego, godzina milicyjna od 22 do 6 rano, ograniczenia w poruszaniu się między miastami, rozgrywki piłkarskie szybko wznowiono.
Reprezentacja miała bowiem przygotowywać się w spokoju do mistrzostw świata w Hiszpanii. Liga grała w tempie ekspresowym. 15 kolejek rozegrano od 6 marca do 9 maja. Mistrzem został Widzew, bo przechytrzył w ostatniej kolejce Śląsk, a ściślej mówiąc, przebił jego ofertę, płacąc Wiśle Kraków dwa razy więcej za wygranie we Wrocławiu, niż Śląsk za sprzedanie meczu. To jednak tylko dygresja, bo dla kibiców Lecha Poznań najważniejszą datą był 19 maja 1982 roku, kiedy we Wrocławiu (Warszawa zrezygnowała z organizacji, obawiając się strajków) Kolejorz miał w finale PP zmierzyć się z Pogonią, prowadzoną przez byłego trenera lechitów Jerzego Kopę.
Wojciech Łazarek miał asa w rękawie, w postaci Mirosława Okońskiego. W marcu "Okoń" dał się namówić na powrót z Legii do Lecha.
- Legia zaproponowała mi kontrakt zawodowego żołnierza, nie zdecydowałem się. Dzięki kolegom, sponsorom Lecha, wróciłem do Poznania. Henryk Zakrzewicz, Jerzy Łupicki, Ryszard Bartkowiak powiedzieli „Mirek ma grać w Poznaniu”, że chcą mnie z powrotem i zrobią wszystko, żeby tak się stało. Zawdzięczam im bardzo wiele. Przyjechali takimi furami pod stadion Legii. „Luluś”, czyli Heniu Zakrzewicz miał wtedy pierwszego mercedesa w Poznaniu, wyłożyli swoje pieniądze. Nie szczędzili pieniążków dla Lecha, za to należy im się wielki szacunek - opowiadał na naszych łamach legendarny napastnik.
26 poznańskich sponsorów (wtedy nazywano ich prywaciarzami) uzbierało i zwróciło Legii równowartość wynagrodzeń Okońskiego oraz pokryło jego zobowiązania wobec klubu z Łazienkowskiej.
- Musieliśmy zwrócić pieniądze za sprzęty, takie jak na przykład lodówka, a to wtedy nie były tanie rzeczy - wspominał Hilary Nowak, wiceprezes Lecha w latach 1979-1986. - Trochę trwało, zanim namówiliśmy Mirka do powrotu, jakoś się nie kwapił. Wiem też, że użyli mocnych argumentów finansowych, żeby Okoński wrócił - dodał Hilary Nowak.
Z Okoniem w składzie Kolejorz na stadionie przy ul. Oporowskiej i przy dopingu 15 tys. kibiców z całej Wielkopolski pokonał Portowców 1:0. Bramkę zdobył "Okoń" dobijając z bliska strzał z rzutu wolnego Józefa Adamca w 38 minucie. Pierwsze historyczne trofeum, stało się faktem, notabene finałowy przeciwnik do dziś czeka na taki triumf, nosząc żartobliwy w Poznaniu przydomek "Zero tituli".
Historia zatoczyła koło
- Gdy euforia minęła, padło hasło, panowie teraz walczymy o mistrza - wspominał na naszych łamach zmarły niedawno legendarny kierownik drużyny, Mirosław Jankowski.
Lech przed mistrzowskim sezonem pozyskał kluczowego gracza, Janusza Kupcewicza. To był medalista MŚ w Hiszpanii.
- Debiutował w meczu z wielkim Widzewem, który właśnie sprzedał do Juventusu Bońka. Wielu kibiców, którzy słyszeli ten mecz w dawnym studio S-13 myśleli, że komentator się pomylił, mówiąc, że Kupcewicz podaje do Okońskiego. To był błyskawiczny transfer. Kupcewicz chciał wyjechać do Francji, ale mu nie pozwolono. Działaliśmy błyskawicznie. Mieliśmy tylko dwa dni, by dopiąć transfer. W tamtych czasach to było jak godzina dzisiaj. Człowieka, który miał przyłożyć pieczątkę w PZPN, trzeba było w sobotę wyciągnąć z działki pod Warszawą. Udało się - zdradził w rozmowie z "Głosem Wielkopolskim" w marcu 2022 roku Mirek Jankowski.
Trzeba dodać, że oprócz zdobycia Pucharu Polski, Kolejorz do tej pory był co najwyżej ligowym średniakiem, a w latach 1979-82 kończył rozgrywki w środku tabeli (najwyżej na siódmym miejscu). Po rundzie jesiennej zajmował szóste miejsce. Nawet tylko trzypunktowa strata do liderującego Śląska Wrocław nie stawiała lechitów w roli zespołu, który może sięgnąć po mistrzostwo. Wiosna w wykonaniu podopiecznych trenera Łazarka była jednak zdecydowanie lepsza.
Po serii ośmiu spotkań bez porażki, w których poznaniacy stracili tylko jeden punkt, Lech znalazł się w czołówce tabeli. Przed meczem w Krakowie z Wisłą Kolejorz był liderem, ale właśnie wówczas zdarzyła się katastrofa. 1 czerwca 1983 lechici przegrali pod Wawelem 0:6! Wydawało się, że wielka szansa na tytuł uciekła.
Stało się jednak inaczej. Inni kandydaci do tytułu tracili punkty, a Lech wygrywał. Po zwycięstwach z Legią 1:0 w Poznaniu, 1:0 na wyjeździe z GKS Katowice i 4:1 z Szombierkami Bytom w Poznaniu, przed ostatnią kolejką to Lech był liderem, wyprzedzając o punkt Widzew Łódź. Wystarczyło wygrać ostatni mecz w Zabrzu z Górnikiem.
Na szczęście w Zabrzu nie zapomnieli, że Kolejorz 26 lat wcześniej pomógł Górnikowi sięgnąć po pierwszy tytuł. Ernest Pohl i spółka toczyli na finiszu korespondencyjną walkę z Gwardią Warszawa. Los Lecha był już przypieczętowany - po sezonie spadał z ligi. Poznaniacy w trzeciej kolejce od końca sprawili olbrzymią sensację, pokonali milicyjną Gwardię w Warszawie 1:0, a w ostatniej przegrali u siebie z Górnikiem 1:4.
19 czerwca 1983 roku historia zatoczyła koło. To był też dla Polski, historyczny czas, bo do naszego kraju przyjechał Papież Jan Paweł II. Pielgrzymi jechali do Poznania, kibice na Śląsk. Górnik nie stawiał wielkiego oporu, Kolejorz po dwóch bramkach Janusza Kupcewicza wygrał w Zabrzu 2:0 i pierwszy tytuł mistrzowski w historii klubu stał się faktem.