Brytyjczycy odpuszczają kosmos? Rząd likwiduje agencję kosmiczną
Oficjalny powód? Cięcie duplikujących się działań i zapewnienie jasnego nadzoru ministerialnego. W praktyce to element planu oszczędnościowego rządu Partii Pracy, który zakłada redukcję wydatków publicznych i kosztów administracyjnych o 15% do końca dekady.
Powrót do starego modelu?
Niektórzy eksperci porównują ten ruch do powrotu sprzed 2010 roku, kiedy to brytyjski program kosmiczny koordynowało British National Space Centre (BNSC) – ciało o ograniczonych kompetencjach i bez własnego budżetu.
Gdy tworzono UKSA, panowało przekonanie, że Wielka Brytania wreszcie zyska silną agencję kosmiczną na wzór francuskiej CNES czy niemieckiej DLR. Teraz Brytyjczycy cofają się o krok.
Krytyka: za blisko z ESA, za daleko od własnych potrzeb
Może również dlatego, że ich wpływ na działanie Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA) był zdaniem niektórych krytyków na Wyspach zbyt mały. Od lat zgłaszali wątpliwości, czy UKSA rzeczywiście realizuje interesy Wielkiej Brytanii. Ponad 80% jej budżetu trafiało do Europejskiej Agencji Kosmicznej (ESA), czyniąc z UKSA czwartego największego udziałowca po Niemczech, Francji i Włoszech.
Krytycy zarzucali, że agencja „grała pod dyktando ESA”, zamiast skupiać się na krajowych potrzebach, takich jak obrona, transport czy monitorowanie środowiska.
Obawy o pozycję w Europie
Decyzja o likwidacji UKSA zapadła na trzy miesiące przed kluczowym spotkaniem Rady Ministrów ESA, które zadecyduje o finansowaniu agencji w kolejnych latach. Eksperci ostrzegają, że może to osłabić pozycję negocjacyjną Wielkiej Brytanii, która jednak chce uczestniczyć w programach europejskiej agencji.
Sukcesy i pytania o przyszłość
W ciągu 15 lat działalności UKSA miała znaczący wpływ na rozwój brytyjskiego sektora kosmicznego. Według raportu „Size and Health of the UK Space Industry 2025” branża rosła średnio o 3,3% rocznie, zatrudniając 55,5 tys. osób bezpośrednio i generując kolejne 81 tys. miejsc pracy pośrednio.
Równocześnie w strategii kosmicznej z 2021 roku rząd Borisa Johnsona kreślił ambitne plany uczynienia z Wielkiej Brytanii lidera europejskich usług satelitarnych i wynoszenia ładunków na orbitę. Teraz pojawia się pytanie, czy bez niezależnej agencji te cele pozostaną jedynie na papierze.