100 lat tatrzańskiej klątwy Widma Brockenu. Rocznica legendy, którą można spokojnie... przeżyć
Jak łatwo się domyślić, od stu lat widmo zachwyca tysiące wędrowców... którzy wciąż jakoś żyją. Ale po kolei.
Skąd to całe zamieszanie? Czyli krótka historia mamidła
Legenda tatrzańska ma 100 lat, ale samo zjawisko - znacznie dłużej. Po raz pierwszy opisano je w niemieckich górach Harzu, na szczycie Brocken, skąd wzięła się jego nazwa. Stąd też do naszych gór dotarło już jako gotowe "mamidło".
Bagi reaguje na komentarze, że NIE MIAŁ wsparcia od jurorów (WIDEO)
W latach 20. XX wieku Jan Alfred Szczepański - znany taternik, reporter i autor górskich opowieści - postanowił dodać temu optycznemu trikowi nieco dramatyzmu. I tak narodziła się najbardziej barwna górska "bzdura", jak dziś z uśmiechem mówi o niej Paweł Skawiński, były dyrektor Tatrzańskiego Parku Narodowego. Sto lat później legenda trzyma się mocno, a turyści wciąż podchodzą do zjawiska z mieszanką zachwytu i lekkiego dreszczyku.
No dobrze, ale... czym właściwie jest Widmo Brockenu?
Naukowo rzecz ujmując - to zabawa światła, wilgoci i szczęścia. A czasem również cierpliwości.
Widmo Brockenu pojawia się wtedy, gdy:
- stoisz wyżej niż warstwa mgieł lub chmur,
- słońce jest za twoimi plecami,
- przed tobą rozciąga się jednolita, jasna powierzchnia mgły,
- powietrze jest wilgotne, co rozprasza światło.
W takich okolicznościach sylwetka wędrowca rzuca cień na chmury, a wokół tego cienia powstaje tęczowa aureola. Niektórzy mówią, że to "anioł na chmurach".
- Wystarczy rozłożyć ręce i człowiek wygląda jak krzyż otoczony świętą aureolą - dodaje Paweł Skawiński.
Gdzie i kiedy można spotkać widmo?
Najczęściej w górach - choć nie tylko w Tatrach. Ale to właśnie Tatry i Karkonosze są u nas najbardziej znane jako "fabryki widm".
Sprzyjają temu:
- jesień i zima - czas inwersji i tatrzańskiego "morza mgieł",
- poranki i przedpołudnia - dobre światło, długie cienie,
- północne stoki spowite chmurami, kiedy słońce świeci z południa,
- chłodne, wilgotne powietrze tuż nad granią.
Jak wyjaśnia Tomasz Zając z Tatrzańskiego Parku Narodowego: widzimy swoje odbicie na chmurach, pod nami morze mgieł, powyżej słońce. No i legenda robi resztę.
A czy klątwa działa?
Krótko mówiąc: nie. Nieco dłuższa odpowiedź: teoretycznie tak, ale tylko na wyobraźnię.
Andrzej Mikler, ratownik TOPR i przewodnik wysokogórski, widział Widmo Brockenu - jak to sam zaznacza - z tysiąc razy. - I jest wszystko ok - dodaje.
To chyba najlepszy dowód, że od legendy nikt jeszcze nie umarł - za to wielu dzięki niej bardziej uważa na szlaku. A to już konkretna korzyść.
- Mamy stulecie fajnej bzdury. Ale bzdury, która przypomina, żeby w górach być ostrożnym - dodaje Paweł Skawiński.
W naszej galerii prezentujemy właśnie niezwykły zestaw zdjęć widma - wszystkie autorstwa jednej osoby.
Na koniec - z przymrużeniem oka
Widmo Brockenu nie jest ani klątwą, ani znakiem z zaświatów. To piękne zjawisko optyczne, które dodaje górom odrobiny teatralności. A czy warto go wypatrywać? Oczywiście. Choćby po to, by potem opowiadać, że "widziałem anioła na chmurach".