Katowice: Niecodzienna rzeźba. "Byk" to nowy symbol miasta
W tym artykule:
Rzeźba "Byk" to nowy symbol Katowic
W centrum Katowic tuż przed zabytkowym dworcem kolejowym na ulicy Dworcowej pojawiła się monumentalna rzeźba. To byk, będący dziełem światowej sławy artysty, Rafała Olbińskiego. Rzeźba niemal natychmiast stała się nowym symbolem miasta. Najlepiej świadczą o tym reakcje przechodniów, którzy każdego dnia fotografują się przy "Byku", a pamiątki po tym spotkaniu od razu trafiają do mediów społecznościowych.
Figura, wykonana z brązu, imponuje swoimi rozmiarami. Waży 1600 kg, ma 4,75 metra długości, 2,41 metra wysokości i 1,92 metra szerokości. Nowy obiekt ma unikalny charakter, a jego forma jest nietypowa - ciało byka tworzą dwie splecione ze sobą dłonie, symbolizujące siłę, otwartość oraz wielokulturowość miasta, a także przeobrażenie Katowic z ośrodka górniczego w tętniące życiem centrum kultury, biznesu i innowacji. Inwestycja została sfinansowana przez Fundację In Corpore Iwony i Jarosława Wieczorków.
Powrót do zapomnianej tradycji
Rzeźba na Dworcowej powstała z okazji 160. urodzin miasta. Katowice celebrując swoje święto, nie poprzestały na kilkudniowej imprezie, ale zdecydowały się na gest, który będzie pamiątką na wiele lat. Dziełem Olbińskiego Katowice nie tylko nawiązały do wartości, które przyświecały fundatorom miasta, ale także do pewnej nieco już zapomnianej, międzywojennej tradycji. W czasach gdy odrodzona Polska, chcąc pozyskać zaufanie mieszkańców Górnego Śląska, budowała w mieście monumentalne gmachy, w przestrzeni Katowic również stawiano na sztukę wysokiej próby.
Ówczesny wojewoda śląski, Michał Grażyński, ściągnął do kraju Stanisława Szukalskiego. Kontrowersyjny artysta w połowie lat 30. ubiegłego wieku był już uznanym na całym świecie rzeźbiarzem, a jego prace były wystawiane m.in. w Paryżu, Chicago i Nowym Jorku. Szukalski otrzymał kilka zleceń na rzeźby: ślązaczki i górnika, pomnik króla Bolesława Chrobrego, a także Piastowskiego Orła, który miał zawisnąć na ścianie gmachu Urzędów Niezespolonych przy pl. Sejmu Śląskiego. To właśnie ostatni projekt doczekał się ukończenia.
Płaskorzeźba została odsłonięta w 1938 roku. Dolomitowy blok, z którego została wykuta, ważył aż 35 ton. Sam "Orzeł" również był imponujący, miał niemal 5 metrów średnicy i razem z całym godłem ważył 12 ton. Dzieło przetrwało zaledwie rok, ponieważ zostało zniszczone przez hitlerowców niedługo po zajęciu Katowic w 1939 roku. Zbombardowana i zniszczona zostaje także pracownia Szukalskiego w Warszawie, w której powstawał pomnik Chrobrego. Sam artysta ledwo uszedł wtedy z życiem.
Pomników w Katowicach nie brakuje, ale nie było takiego jak "Byk"
Po wojnie w Katowicach również stawiano monumentalne pomniki. Najlepszym przykładem jest "Pomnik Powstańców Śląskich" z 1967 roku, odlany w Gliwickich Zakładach Urządzeń Technicznych według projektu rzeźbiarza prof. Gustaw Zemła i architekta Wojciech Zabłocki. Popularne "skrzydła" stoją przy rondzie, nieopodal Spodka, a dzięki swej wyrafinowanej formie stały się jednym ze znaków rozpoznawczych miasta.
Nieco dalej, na rynku stoi "Pomnik Harcerzy Września" autorstwa rzeźbiarza Zygmunta Brachmańskiego oraz architekta Michała Kuczminskiego. Został odsłonięty w 1983 roku i upamiętnia męczeńską śmierć śląskich harcerzy, którzy we wrześniu 1939 stawili opór wkraczającym do Katowic niemieckim żołnierzom i bojówkarzom.
Następnie w południowej części Śródmieścia, na pl. Andrzeja natrafimy na "Pomnik Ofiar Katynia" z 2001 roku autorstwa Stanisława Hochuła i Mariana Skałkowskiego. Kilkaset metrów dalej znajduje się pomnik Wojciecha Korfantego autorstwa Zygmunta Brachmańskiego z 1999 roku.
To oczywiście tylko część najważniejszych pomników znajdujących się w centrum miasta. W zdecydowanej większości odnoszą się one do ważnych, historycznych i często bolesnych wydarzeń. "Byk" symbolicznie również nawiązuje do przeszłości, ale przy tym jest pierwszym od wielu lat pomnikiem ustanowionym bez martyrologicznego kontekstu. Co więcej, choć ma odniesienie do 1865 roku, to równocześnie jest też zwiastunem przyszłości oraz aspiracji miasta. W ten sposób stanowi doskonały pomost między monumentalną przeszłością a współczesnością.
Neony, murale i muzyka. Renesans sztuki ulicznej w Katowicach
"Byk" doskonale współgra ze sztuką uliczną, która od kilkunastu lat prężnie rozwija się w stolicy Górnego Śląska. Od 2010 roku w mieście pojawiło się blisko sto nowych i zrekonstruowanych neonów - zarówno komercyjnych, jak i artystycznych form reklamy świetlnej. Utworzono nawet "Szlak Katowickich Neonów", dzięki czemu miłośnicy designu i sztuki użytkowej otrzymali nową formułę do poznawania miasta.
W kontekście sztuki ulicznej trzeba także pamiętać o muralach, które zdobią dziesiątki, jeśli nie setki budynków. W Katowicach niemal na każdym kroku można spotkać zapierające dech w piersiach wielkoformatowe obrazy. To właśnie tu najczęściej działają artyści tacy jak m.in. Mona Tusz czy Raspazjan.
Miasto tętni też muzyką, nie tylko tą graną w NOSPR czy na dużych festiwalach takich jak OFF czy Tauron Nowa Muzyka, ale przede wszystkim właśnie tą uliczną. W mediach społecznościowych rekordy popularności biją filmiki z gitarowymi solówkami, którymi przechodniów raczy Michał Goli. Nie brakuje też chętnych do grania na pianinie plenerowym stojącym na pl. Kwiatowym na katowickim rynku.
W ten streetartowy rytm Katowic doskonale wpisał się "Byk" Olbińskiego, który tak jak murale czy neony, stał się jednym z najchętniej fotografowanych obiektów przez gości odwiedzających miasto.
"Cieszę się, że żyję w mieście, gdzie znalazło się miejsce dla małych beboków i wielkiego byka"
Rzeszę wiernych fanów mają także figurki małych beboków, czyli stworów z ludowych wierzeń, które dziś już nie straszą, a raczej wywołują uśmiech. Beboki również tworzą swoisty szlak zwiedzania miasta, podobnie jak wrocławskie krasnale czy zielonogórskie bachusiki.
Beboki opanowały Katowice z inicjatywy i według projektu katowickiego artysty Grzegorza Chudego. Artysta w swoich mediach społecznościowych odniósł się do różnych krytycznych opinii, jakie pojawiły się w Internecie po odsłonięciu "Byka".
- Wystarczyło wyjść wczoraj "na miasto". Przejść się Dworcową. Zobaczyć tłumy ludzi robiących sobie zdjęcia przy byku. Uśmiechniętych mieszkańców i gości, których miny mówiły: "Tak, to jest coś", żeby przypomnieć sobie, że tak naprawdę świat mediów społecznościowych wciąż nie ma szans z tym prawdziwym, a tylko niepotrzebnie potrafi frustrować - zauważa Grzegorz Chudy. - Naprawdę cieszę się, że żyję w mieście, gdzie znalazło się miejsce dla małych beboków i wielkiego byka - dodaje.