"Seksmisja" bez Jerzego Stuhra? Niewiele brakowało! Juliusz Machulski o pracy przy kultowej komedii: "Nikt nie spodziewał się sukcesu"

Rolę Maksa Paradysa zagrał Jerzy Stuhr ponieważ... zaspała recepcjonistka w hotelu Cracovia. Kultowe cytaty powstawały pod wpływem chwili, a kopalnia w Wieliczce stała się scenerią dla podziemnego państwa kobiet. Po przeszło 40 latach "Seksmisja" wraca do kopalni w Wieliczce, gdzie otwiera pierwszy festiwal Jerzego Stuhra "Stuhralia", a my o kultowym już filmie rozmawiamy z jego reżyserem Juliuszem Machulskim.
Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
Źródło zdjęć: © Polska Press Grupa | ANDRZEJ BANAS
Anna Piątkowska
  • Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
  • Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
  • Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
  • Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
  • Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2".
[1/5] Juliusz Machulski ostatnio w Krakowie nagrywał zdjęcia do kolejnego swojego filmu - "Vinci 2". Źródło zdjęć: Polska Press Grupa | ANDRZEJ BANAS

Kultowy film, najlepsza komedia stulecia, 12 milionów widzów w roku premiery, spodziewał się pan, że to będzie aż taki hit?

Nikt się nie spodziewał, to były inne czasy, na ekranach było obecne inne polskie kino. Wszystkich nas zaskoczył aż taki sukces, ponieważ zastanawialiśmy się, czy widzowie w ogóle przyjdą na komedię science -fiction. To wcale nie było pewne.

Inspiracją do filmu była, zdaje się, całkiem poważna lektura.

Kiedy skończyłem scenariusz „Vabanku” chciałem napisać scenariusz filmu science - fiction. W książce o prognozach w nauce na XXI wiek trafiłem na temat partenogenezy, o którym nic nie wiedziałem. Okazało się, że do zapłodnienia mężczyzna nie jest niezbędny. Było to jeszcze w szkole filmowej, temat musiał trochę poczekać, ale już go miałem. Pamiętam, że wymyśliłem to w pociągu z Warszawy do Budapesztu, na trasie między Warszawą a Koluszkami.

Precyzyjnie.

Zapamiętałem, ponieważ jadąc do Budapesztu wziąłem sobie do czytania tę książkę. W Koluszkach dosiedli się koledzy filmowcy, więc lektura na pewno się na tym etapie skończyła, a temat już miałem więc musiałem na to wpaść na trasie od Warszawy.

Podobno był pan dociskany, żeby zemścić się tym filmem na kobietach za wszystkie męskie niedole.

Takie półżartem-półserio sugestie dostawałem od kierownika literackiego Zespołu "Kadr", w którym robiłem ten film. Ale nie bardzo rozumiałem, o co mu chodzi, bo miałem pozytywne relacje z kobietami.

No a potem z kolei dostało się panu po głowie od kobiet za ten świat, który pan wymyślił.

Najbardziej nie spodobało się, że tym wszystkim rządzi mężczyzna. Feministki, jakoś nie zauważyły, że w tym filmie są przecież kobiety, które pozostają w opozycji, nie chciały być zdoktrynowane – to cała ta podziemna społeczność. Oczywiście, w gruncie rzeczy wcale nie chodziło o kobiety, to przecież jest metafora. I taki kamuflaż okazał się być wystarczający dla komunistycznych władz, sexy komedia o kobietach nie budziła sprzeciwów. Jak zdiagnozował Czesław Miłosz po obejrzeniu filmu na festiwalu w San Francisco, to przeszło z powodu chłopskiego antyfeminizmu władz.

Cenzura nie miała problemu z „Seksmisją”?

Miała, ale nie z tym, że jest to antyradziecki film. Na początku cenzura przegapiła słowa: „Kierunek wschód. Tam musi być jakaś cywilizacja” i film był wyświetlany na przedpremierowych pokazach z tym tekstem. Dopiero na premierze ktoś się zorientował, że widownia zbyt żywiołowo się śmieje przy tej kwestii Jurka Stuhra. Pewien wysoko postawiony członek w Komitecie Centralnym PZPR wystraszył się reakcji towarzyszy radzieckich, że mogą się obrazić, że to przez nich była ta genetyczna zawierucha i już po tym jak film wszedł na ekrany zdecydowano o usunięciu tego zdania. Do wszystkich kin w Polsce poszły radiotelegramy z precyzyjnymi wskazówkami jaki kawałek wyciąć. Szczerze mówić, niespodziewanie sprawnie to zrobili. W wolnej Polsce ten słowa wróciły, filmowy Maks wypowiada je zza kadru, już bez obrazu wyciętego.

Zapytaliśmy młode pokolenie twórców, czy ich śmieszy „Seksmisja” – okazuje się, że niezmiennie, choć kontekst jest już zupełnie inny.

Bardzo się cieszę, że film się broni również bez politycznego kontekstu, ponieważ miał on być odbierany na wielu płaszczyznach. Takie były czasy, taki zrobiliśmy film. Co ciekawe, był on słabo rozumiany na zachodzie, mimo że byłem zapraszany na wszystkie ważne festiwale anglosaskie od Londynu po San Francisco. Tam odbierali ten film jako antyfeministyczny i seksistowski.

Dziś wydaje się to nieprawdopodobne, ale pierwotnie w roli Maksia widział pan innego aktora niż Jerzy Stuhr.

Tak było. Jerzy Stuhr powinien mi od razu wpaść do głowy, ale nie wpadł. On grał wówczas głównie w kinie moralnego niepokoju, które chciało zmieniać świat, ale głównie lądowało na półkach. Może dlatego o nim nie pomyślałem. Ale los zetknął mnie z nim w Krakowie. Po dokumentacji, którą robiliśmy do filmu w Wieliczce, wieczorem poszliśmy razem z operatorem i scenografem coś zjeść w SPATiFie, do którego po spektaklu przyszedł też Stuhr. Znał mnie wcześniej z łódzkiej wytwórni i festiwalu w Gdańsku i podszedł zapytać co słychać, ale poza small talkiem nic się nie wydarzyło. Kiedy odszedł pomyślałem: „A może Stuhr zagrałby Maksa?” I głośno to powiedziałem.

Moi współpracownicy zaczęli mnie namawiać, bym go namówił, ale ja byłem wtedy nieśmiały – do dziś jestem, ale wtedy bardziej – więc nie zrobiłem tego. Przeszła okazja koło nosa. Ale ten film był robiony pod szczęśliwą gwiazdą. Następnego dnia mieliśmy wracać do Warszawy pociągiem o świcie, ale recepcjonistka w hotelu Cracovia zaspała. I w sumie trzeba by jej podziękować, bo to dzięki niej Jerzy Stuhr zagrał w tym filmie.

Pamiętam, że zrobiliśmy awanturę, pani kierowniczka recepcji odpowiedziała nam wówczas, że recepcjonistka też człowiek. Na pociąg nie zdążyliśmy, polecieliśmy samolotem. Tym samym do Warszawy leciał Jerzy. Drugi raz okazji nie mogłem przepuścić, ośmielałem się całą drogę i kiedy wylądowaliśmy, zapytałem, czy miałby ochotę zagrać w komedii. „Marzę o tym!” – odpowiedział. Kiedy się pochwaliłem w domu, nikt mnie nie poparł, nawet szef "Kadru" Jerzy Kawalerowicz mówił, że Stuhr to świetny aktor, ale nie komediowy. A ja widziałem go w „Spotkaniach z balladą” i czułem, że potrafi zagrać komedię.

Ale tak mnie wszyscy odżegnywali od niego, że następnego dnia na spotkanie w Warszawie, przyszedłem bez scenariusza, powiedziałem, że nie dostarczono, co było bardzo wiarygodne, bo przecież kłopoty podczas drukowania na powielaczu, przejścia z cenzurą mogły się zdarzyć. Zasmucił się, poprosił, żebym mu opowiedział o filmie. I kiedy opowiadałem, wiedziałem już, że nie chcę innego aktora, bo on tak się zapalał do tego. Widziałem to w jego oczach. Następnego dnia podrzuciłem scenariusz, dalej wiadomo.

Dziś się wydaje po prostu stworzonym do tej roli.

To on zrobił ten film.

Podobno wiele z kwestii z filmu, dzisiaj kultowych cytatów, powstawało ad hoc?

Tak, powstały na planie. Jurek był mistrzem w czymś takim, spontanicznie mu się coś wyrwało i wchodziło do filmu, jak „nasi tu byli” czy „widzę ciemność”. Miał też doświadczenie, bo już wcześniej pisał dialogi do filmów.

Jakie to uczucie, jak się słyszy cytaty ze swojego filmu na ulicy?

Nigdy nie myślałem, że mnie to spotka. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że tyle cytatów z różnych filmów zostało zapamiętanych. Nawet w Nowym Jorku podchodzili do mnie ludzie szepcąc: „Szuflandia!” . I gdybym powiedział, że to jest nieprzyjemne, to nie powiedziałbym prawdy.

Wiele scen "Seksmisji" powstało w Wieliczce. Jak się pracowało w kopalni?

Wybór Wieliczki nie był oczywisty. Jeździliśmy po różnych kopalniach, szukając odpowiedniego miejsca. Chodziło o to, żeby to było widowiskowe, a poza tym, w tamtych czasach sprzęt elektryczny nie był jeszcze tak doskonały jak dziś. Wtedy staroświeckie, ale dające najwięcej światła lampy łukowe, które musiały być na planie, nie mogły być używane w miejscach, gdzie jest metan. Dlatego nie mogliśmy kręcić w Inowrocławiu. Natomiast wiedzieliśmy, że w Wieliczce Andrzej Żuławski kręcił już „Na srebrnym globie”, więc poszliśmy tym tropem. Wieliczka okazała się strzałem w dziesiątkę. Nie byłem tam od tamtego czasu więc chętnie podczas festiwalu zjadę do kopalni.

Na początku lat 80. to musiało być nie lada przedsięwzięcie.

Absolutnie! Proszę sobie wyobrazić, że wózek kamery nie mieścił się do windy, ale mieliśmy wspaniałych kierowników produkcji, którzy jak MacGyverowie wymyślili, że ponieważ wózek mieści się w szybie windowym, to podczepia go pod windę! Tam się zmieści. Tak się stało. Komora Margielnik to jedno z miejsc w kopalni, które posłużyło jako Obóz Dekadencji. Od windy dzieliło ją 40 minut marszu. Wszyscy mieliśmy kaski, lampy górnicze i tym korowodem, z całym sprzętem szliśmy. Tam kręciliśmy min. scenę z rzucaniem ciastkami, kiedy Jurek dostaje tortem w twarz. Oczywiście nie było tam wody, panie charakteryzatorki jakoś zmyły mu twarz, ale tak raczej z grubsza. Kiedy wracaliśmy po zdjęciach w windzie dosiadła się jakaś wycieczka, a Jurek w kostiumie, z tym kawałkiem tortu na twarzy… Ale nikt nic nie powiedział. W PRL-u uważano to za normalne.

Nie myślał pan nigdy o tym, żeby wrócić do tego filmu?

Myślałem, ale nic z tego nie wyszło, więc już nie myślę. Po sukcesie serialu „Matki, żony i kochanki” napisaliśmy z Ryszardem Zatorskim dalszy ciąg - „Seksmisja 3” to się nazywało. Tym razem na ziemi mieli wylądować astronauci, którzy wracają tu po kilku latach, tymczasem na Ziemi minęło kolejne 20 lat i historia zaczyna się na nowo. Są ci sami bohaterowie, żyją na powierzchni i są pokłóceni, każdy żyje gdzie indziej. Kobiety nadal rządzą, a ci chłopcy, którzy już się urodzili są traktowani przez kobiety przedmiotowo, są jak chippendales.

Zajmują się głównie wyglądem, fryzurą i pakowaniem na siłowni. Kobiety wykorzystują ich jedynie w celach seksualnych. Taka XXI-wieczna, przyszłościowa wizja. I nowi bohaterowie znowu muszą przywrócić „naturalny porządek”. Tak to sobie wymyśliliśmy, ale nic z tego nie wyszło, bo nie znalazły się na to pieniądze. Może i dobrze.

Pieniądze za to znalazły się na inny filmowy powrót z Krakowem w tle. „Vinci 2” lada chwila w kinach. Wraca Cuma, Szerszeń, będzie obraz – tym razem inny i Kraków.

Na szczęście, ale nie było ich łatwo zdobyć. Okazuje się, że ten sam reżyser, ci sami aktorzy dla komisji ekspertów z PISFU nie byli wystarczającą rękojmią, że druga część się uda. Musiałem przekonać kilku prywatnych inwestorów, żeby się dołożyli. Jak już skończyliśmy zdjęcia to PISF też się dołożył. Film powstał, premiera 25 lipca.

A nie miał pan obaw, że nie uda się namówić tych samych aktorów na powtórkę z „Vinci”?

Mniej się bałem o to, czy będą chcieli, bardziej, czy uda się ich zebrać – wtedy mieli za dużo czasu, bo byli nieznani, dziś to rozchwytywane gwiazdy. Było prawie niemożliwe, żeby zebrać ich w jednym momencie, ale się udało.

To nie ciągnę pana za język, żeby nie zdradzać intrygi, ale proszę za to powiedzieć, czy jak my się tak dobrze bawimy na tych komediach, to ekipa równie dobrze bawi się podczas kręcenia?

Nie, nie ma czasu. Plan filmowy takiego filmu to jak lądowanie w Normandii, nie tylko walka z materią, ale przede wszystkim z czasem. Poza tym, im więcej jest śmiechu na planie, tym mniej w kinach.

A pana co śmieszy?

Mam już tyle lat, że dzisiaj wszystko.

Wybrane dla Ciebie

Miliarder, który żył skromnie. Oddał wszystko potrzebującym
Miliarder, który żył skromnie. Oddał wszystko potrzebującym
ROD ciągle w modzie. Piękne ogródki działkowe w Szałem. Odpoczywa tu wielu mieszkańców Kalisza.
ROD ciągle w modzie. Piękne ogródki działkowe w Szałem. Odpoczywa tu wielu mieszkańców Kalisza.
Aktor Jakub Golla z Teatru Żeromskiego w Kielcach zwycięzcą konkursu na polską sztukę współczesną
Aktor Jakub Golla z Teatru Żeromskiego w Kielcach zwycięzcą konkursu na polską sztukę współczesną
Zielona innowacja w Krakowie. Licznik informuje o posadzonych drzewach
Zielona innowacja w Krakowie. Licznik informuje o posadzonych drzewach
Mieszkała na drzewie dwa lata. Została symbolem walki o ekologię
Mieszkała na drzewie dwa lata. Została symbolem walki o ekologię
Największa morska farma wiatrowa w kraju szuka polskich dostawców
Największa morska farma wiatrowa w kraju szuka polskich dostawców
Odsłonięcie pomnika Złotych Bliźniaków w Dębicy. Zapaśnicy uhonorowani
Odsłonięcie pomnika Złotych Bliźniaków w Dębicy. Zapaśnicy uhonorowani
Kontrole graniczne osób wjeżdżających do Polski. Zaczną się w weekend
Kontrole graniczne osób wjeżdżających do Polski. Zaczną się w weekend
Od 7 lipca kontrole na granicy Polski z Niemcami. Gdzie będą w Lubuskiem? Lista 21 miejsc
Od 7 lipca kontrole na granicy Polski z Niemcami. Gdzie będą w Lubuskiem? Lista 21 miejsc
Prognoza pogody na piątek i sobotę. Jaka pogoda będzie w Polsce?
Prognoza pogody na piątek i sobotę. Jaka pogoda będzie w Polsce?
Dzieciństwo pełne tragedii. Przez nie Dygant stała się niezniszczalna
Dzieciństwo pełne tragedii. Przez nie Dygant stała się niezniszczalna
Piątkowy targ w Stalowej Woli. Królują czereśnie, truskawek coraz mniej, są pierwsze wiśnie.
Piątkowy targ w Stalowej Woli. Królują czereśnie, truskawek coraz mniej, są pierwsze wiśnie.