Ataki na policjantów na Śląsku. "Biegł z nożem prosto na mnie". Kiedy funkcjonariusze sięgają po broń?
Tylko w ostatnich tygodniach pisaliśmy o brutalnych atakach na policjantów. Napastnicy uzbrojeni w ciężki metalowy kostur, przedmiot przypominający maczetę czy łom, ignorowali wszelkie polecenia. W Sosnowcu funkcjonariusz śmiertelnie postrzelił jednego z nich. Jak często policjanci muszą sięgać po środki przymusu bezpośredniego?
Policjant: Prawie każda służba wymaga użycia środków przymusu bezpośredniego - od siły fizycznej, przez kajdanki, po paralizator czy chwyty obezwładniające. To codzienność w pracy policjanta.
A broń palna? Miał Pan kiedyś taką sytuację bez wyjścia?
Broń palna to absolutna ostateczność. Raz, jeszcze jako młodszy policjant, znalazłem się w sytuacji bez wyjścia. Krzyknąłem: "Policja! Stój, bo strzelam!" i na szczęście na tym się skończyło. Nie musiałem nawet oddawać strzału ostrzegawczego. Napastnicy opamiętali się, choć jeden z nich biegł wprost na mnie z nożem.
Co czuje policjant w takiej chwili? Jest miejsce na chłodną kalkulację, czy to automatyzm i czysty instynkt wytrenowany latami?
To mieszanka wszystkiego - instynktu, szkolenia i troski o życie własne oraz innych. Policjant nie działa pochopnie. Mamy jasno określoną hierarchię środków przymusu: broń palna tak jak mówiłem to ostateczność, sięgamy po nią tylko wtedy, gdy nie ma innego sposobu na zatrzymanie agresora. Decyzję trzeba podjąć w ułamku sekundy i co najważniejsze, szybciej niż napastnik zdąży wyrządzić krzywdę.
Po każdym użyciu broni, gdy napastnik zostaje ranny albo, tak jak w głośnym przypadku z Sosnowca ginie, ruszają procedury a sprawę przejmuje prokurator. Czy taka perspektywa nie powstrzymuje policjantów przed sięgnięciem po broń?
To nie tylko prokurator. Po użyciu broni wchodzi nadzór wydziału kontroli, a często także Biuro Spraw Wewnętrznych. Dlatego obawa przed tłumaczeniem się jest zawsze. Powiem coś, co pewnie nie spodoba się części kolegów: te procedury są po to, by sprawdzić, czy decyzja była zasadna. Problem w tym, że policjantom często brakuje poczucia realnego wsparcia - nie tylko psychologicznego, bo to jest oferowane, ale też takiego, które pomoże przejść przez traumę i ryzyko wydalenia ze służby. A trzeba mieć świadomość, że agresor potrafi być całkowicie nieprzewidywalny, zwłaszcza pod wpływem narkotyków czy alkoholu. My działamy według zasad i hierarchii środków przymusu, on atakuje bez oglądania się na konsekwencje. Dla niego to często czysta furia, dla nas decyzja obciążona odpowiedzialnością za życie i bezpieczeństwo innych. I właśnie to poczucie odpowiedzialności jest tym, co odróżnia nas od napastnika, choć bywa też najtrudniejszym elementem tej codzienności.
Jak wyglądają procedury po takiej sytuacji?
Bywa z tym różnie. Na pewno każdorazowo trzeba dobrze udokumentować każdą sytuację. Zdarzają się osoby, które już wcześniej były karane, a podczas zatrzymania prowokują i lekceważą funkcjonariuszy, co później zmusza policjantów do tłumaczenia się z zaistniałych zdarzeń. Często zatrzymani robią to dla własnej satysfakcji. Miałem sytuację, w której awanturujący się mężczyzna, celowo uderzył się kilka razy o szybę, żeby uwiarygodnić jakąś tam sytuację, że to on był źle traktowany. Niestety dla części osób, wartości pracy policjanta mają zupełnie inny wymiar.
Kiedyś było z tym lepiej czy gorzej?
Było trochę inne podejście do tego wszystkiego, choć też nie do końca dobre. Kiedyś przestępcy bardziej obawiali się konsekwencji, niż obecnie.
Czy Pana zdaniem była jakaś sytuacja, w której policjant użył broni w sposób niewłaściwy? Oczywiście mam świadomość, że pełna ocena wymaga znajomości wszystkich faktów
Z bronią palną nie przypominam sobie, żeby doszło do nadużycia. Ale w przypadku środków przymusu bezpośredniego już tak. Była sytuacja, w której gdzieś w północnej Polsce wobec skutego mężczyzny zastosowano środki w sposób naruszający jego godność, mimo że nie stwarzał już zagrożenia. Co do zasadności sięgania po broń, trzeba jasno powiedzieć: są okoliczności, miejsca i warunki, w których broni używać nie wolno, ale są też momenty, gdy innego wyjścia po prostu nie ma.
Jak wygląda szkolenie policjantów? Macie je regularnie?
Tak. Poza kursem podstawowym i szkoleniami specjalistycznymi mamy obowiązkowe doskonalenie zawodowe raz w miesiącu. Do tego regularne strzelania i testy sprawnościowe. Jeśli ktoś chce się rozwijać, ma ku temu pełne możliwości, wystarczy chcieć.
Przypomina mi się jeden z polskich filmów sensacyjnych, w którym policjant prosi przełożonego o dodatkową amunicję, żeby podszkolić swoje umiejętności. Ten mu odmawia. Czy w rzeczywistości zdarzają się takie sytuacje, czy to tylko filmowa fikcja?
O ile wiem, to w praktyce ilość amunicji jest ściśle określona w programie danego szkolenia. Jeśli przewidziano wystrzelenie 30-50 pocisków, to dokładnie tyle dostajemy i tyle strzelamy.
Z jakiej broni korzystają śląscy policjanci?
To zarówno Glocki, Berrety, ale z mojej wiedzy dominującą jest Walter P-99.
Jednym ze środków przymusu bezpośredniego jest paralizator. W jednej z ostatnich napaści na policjantów właśnie taki środek został użyty wobec agresora. Jak wygląda jego wykorzystanie w praktyce?
Paralizatory są w użyciu, ale w mojej ocenie powinno być ich zdecydowanie więcej. W niektórych sytuacjach, które tego oczywiście wymagają, znacząco ułatwiają szybkie i skuteczne obezwładnienie agresora.
Czy zdarzają się sytuacje, w których paralizator może zastąpić broń palną?
Tak. Paralizator to znakomita alternatywa dla broni w momencie, gdy trzeba natychmiast zareagować i obezwładnić agresora, a użycie siły fizycznej nie jest możliwe lub byłoby zbyt ryzykowne.
Wróćmy jeszcze do sytuacji, gdy policjant staje naprzeciwko napastnika z niebezpiecznym narzędziem. Czy jest czas, żeby zastanowić się, po który środek przymusu bezpośredniego sięgnąć?
Trzeba jasno powiedzieć: niezależnie od tego, czy napastnik trzyma łom, maczetę, broń, czy nawet przedmiot przypominający broń i rusza z tym w stronę policjanta lub cywila, musi liczyć się z natychmiastowymi konsekwencjami. W takich sytuacjach działa się pod ogromną presją czasu, decyzje zapadają w ułamkach sekund. Często zastanawiamy się, czy reakcja była za szybka, czy za późna, albo czy można było postąpić inaczej. Tego nie oceni ten, kto nie był na miejscu zdarzenia. Musimy działać zdecydowanie. Najważniejsze jest jednak gdzieś z tyłu głowy bezpieczeństwo i zdrowie, zarówno policjanta, jak i osób postronnych. O tym nigdy nie możemy zapominać.
Czy wieloletnie doświadczenie pomaga w takich sytuacjach?
Zawsze jest adrenalina, emocje bywają różnie. Dzięki doświadczeniu łatwiej przekalkulować pewne rzeczy, ale też czasem łatwiej się na tym przejechać. Ma to swoje dwie strony i trzeba też o tym pamiętać.
Na koniec, jak reagują ludzie, gdy widzą interweniującego policjanta? Szczególnie wtedy, gdy napastnik leży na ziemi.
Bardzo różnie. Niestety część z nich zachowuje się jak kibice przestępcy. Mówią: zostaw go, jest biedny. Zostaw go, on jest starszy. Zawsze jest jakiś argument, żeby stanąć po stronie przestępcy. Ten brak zrozumienia dla pracy policji jest niestety wciąż zauważalny.