Babie lato jeszcze z nami! Ale to już ostatnie chwile jesiennego ciepła
Babie lato to złota polska jesień, czyli specyficzna pora roku właściwa dla środkowej części kontynentu. Przepis na babie lato jest prosty: pogodny dzień, samo południe, ciepło i słońce. I choćby godzina pogody. Z łagodnym wiatrem. Tyle tylko trzeba, by pajęczy drobiazg wspiął się na czubki krzewów i zaczął snuć nitki.
Porywane wiatrem szybują w dal niczym na lotni. Za darmo i na los szczęścia. Czasem szczęście im sprzyja. Niekiedy podróżnik kończy w najbliższej kałuży. Czasem pokona dziesiątki kilometrów. Lub kilka kroków. Jeśli tak wielu powierza swój los kapryśnym wiatrom, to ryzykowny interes musi być opłacalny. Na piechotę, mimo posiadania czterech par odnóży pajęczy drobiazg nigdy nie pokonałby takich odległości.
Teraz kilka słów o perspektywach złotej jesieni. Dzisiaj w samo południe na suchych trawach znalazłem długie nici, które nie były łownymi pajęczynami. To dobrze rokuje, ale ... niestety, mamy końcówkę października. Z nocnymi przymrozkami. I coraz krótszymi dniami. Fala ciepła jaka nadeszła wygląda na krótki i chwilowy epizod. Jeśli słonecznych godzin jest mniej, to i ciepła ogrzewającego powierzchnię ziemi też ubywa. Listopadowe słoty za pasem. Póki co, cieszmy się tym co mamy.