Bary mleczne w Krakowie. Oto miejsca bez paragonów grozy. Sprawdzamy menu i ceny. Taniej na mieście pierogów nie zjecie
Na pierwszy ogień poszedł bar mleczny "Centralny" zlokalizowany w samiuśkim sercu Nowej Huty, a dokładnie – na osiedlu Centrum C1. Otwarty w 1956 roku lokal cieszy się – po dziś dzień – niesłabnącym powodzeniem. Kolejka chętnych do "okienka" mówi sama za siebie. Czy nas to dziwi? No nie – absolutnie. Wystarczy spojrzeć na menu i ceny.
Barszcz czerwony czysty z jajkiem – 5,69, pomidorowa – 4,61, żurek zabielany z kiełbasą zwyczajną jest ze wszystkich zup najdroższy, bo za 12,09. A na drugie danie – ryż z jabłkami 2,96, pierogi leniwe z masłem i cukrem – 8,45, ruskie ze słoninką 9,11. Co z mięsem? Mielony z ziemniakami i młodą kapustą – 19,69, kotlet schabowy za 23,79. Co ważne, wszystkie ceny podane w złotówkach, a nie – jak gdzieniegdzie na Rynku Głównym w Krakowie – w euro. Dania mięsne droższe, bo bez dotacji. Dotacja, zgodnie z prawem, tylko na dania jarskie.
– Pani, tu mając dwie dychy w kieszeni, to można zaszaleć – mówi starszy pan, emeryt. – Najlepsze mają pierogi ruskie i te z jagodami, sezonowe – zdradza.
Wtóruje mu pan Jarosław, stały bywalec baru "Centralnego" i jak się okazuje, również wierny czytelnik "Gazety Krakowskiej". Zanim łyżka, nóż i widelec poszły w ruch – udało nam się zupie jarzynowej oraz plackom ziemniaczanym ze śmietaną, zamówionym przez pana Jarosława, zrobić zdjęcie. Dania wyglądały dobrze, a jak ze smakiem?
– Pyszne – zachwala pan Jarosław. – Tak się jada u babci, u mamy – dodaje.
Po barze "Centralnym" czas na pobliski bar mleczny "Północny", na osiedlu Teatralnym 11, wciąż w Nowej Hucie. Tu już będą nie tylko zdjęcia, nie tylko wywiady, ale także – osobista degustacja.
Placków ziemniaczanych po krakowsku, czyli pół na pół, z gulaszem i pieczarkami w śmietanie, o godz. 13 już nie ma – zjedzone. No i trudno. Będzie zatem wątróbka z ziemniakami oraz zestawem surówek. Za ile? 20 złotych 33 grosze. W planie była jeszcze pomidorowa z lanym ciastem za 5,21. Niestety – apetyt dopisuje, ale porcja drugiego dania była tak duża, że zupa już nie wejdzie.
Kto do baru "Północnego", pytamy, na obiady przychodzi? Okazuje się, że wszyscy, a najczęściej ci, którzy mieszkają w okolicy.
– Przychodzą starsze osoby, emeryci, ale też i uczniowie po szkole oraz urzędniczki z pobliskiego ZUS-u oraz panie z Urzędu Miasta. Ze znanych osób jadał kiedyś u nas senator Jerzy Fedorowicz, jak był dyrektorem Teatru Ludowego, no i radna z Nowej Huty, pani Bogumiła – mówi kierowniczka stołówki pani Danusia. – W czwartek w tamtym tygodniu przyszła do nas para po ślubie cywilnym na pierogi ruskie, ponoć najlepsze w całym mieście – dodaje kucharka, uśmiechnięta od ucha do ucha.
Z Nowej Huty pognaliśmy najedzeni do "Żaczka" przy ulicy Czarnowiejskiej na Miasteczku Studenckim. Czekała tam na nas niespodzianka... Już niestety na wyjściu, w progu, zastaliśmy w tym kultowym studenckim barze mlecznym Zbigniewa Glonka, emerytowanego krakowskiego Lajkonika. – Szkoda, że pani wcześniej nie przyszła. Razem byśmy krupnik zjedli – westchnął. Czasu na wspólne drugie danie nie miał, ale – zapozował nam do zdjęcia na tle pięknej zieleni.
"Żaczek" dotacji od państwa nie otrzymuje, jeśli chodzi więc o ceny, jest drożej niż w Nowej Hucie, ale wciąż – nie aż tak drogo. Wyższe ceny rekompensuje stylowe wnętrze: jest drewno, są ciekawe lampy, no i krzesła z tych, co na targach staroci za niezłą kwotę idą. W pakiecie – integracja.
– U nas nie ma jak w restauracji, że każdy przy swoim stoliku siada. Bierze się tackę i dosiada. Przyjdzie i student, i profesor. Tu nie tylko się zje, ale i porozmawia – mówi kierowniczka "Żaczka".
Z pięknego wnętrza "Żaczka" poszliśmy tam, gdzie nas zabraknąć nie mogło, czyli na Rynek. A jak bar mleczny i Rynek Główny, no to tylko Grodzka 43 i "Pod Temidą". Tu powiedzieć możemy krótko: tanio, to już było! Chłodnik litewski z jajkiem – 22 złote, pierogi ruskie z cebulą – 31. Jest i filet z kurczaka panierowany za 38,90, no i luksusowa polędwica z pieczarkami, ziemniakami i zestawem surówek w promocyjnej cenie, razem z Coca Colą, za jedyne 44,90...
Czy ludzie kupują, czy biorą? Oczywiście! A kto? Turyści. Z Hiszpanii, z Włoch, z Francji, ze Stanów Zjednoczonych. Mieszkańcy Krakowa też przychodzą, ale rzadko. Tak czy siak – do godziny 20 wszystko zjedzone.
No i na koniec naszej wycieczki objazdowej po barach mlecznych w Krakowie zawitaliśmy na ul. Czystą do baru mlecznego "Miła". Mały lokalik, ale serwowane tam kotlety schabowe – ogromne! Ceny jak w Nowej Hucie, choć lokalizacja – centrum Krakowa, tuż przy ul. Krupniczej. Można tu przyjść na obiad, a można też i na śniadanie. Bułka za złotówkę, jajecznica na boczku złotych sześć, do tego herbata za dwójkę albo kawa parzona – cztery złote. No, żyć nie umierać!
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy podczas naszej kulinarnej podróży zgodzili się z nami porozmawiać, a także – pozwolili zrobić pamiątkowe zdjęcie. Niech smakują Wam nie tylko potrawy w Waszych ulubionych barach mlecznych, ale także – cała reszta!