Biały Dunajec: Tragiczna bójka w remizie. Bliscy Pawła protestowali
Protest zorganizowała rodzina Pawła. Rozpoczął się on przy miejscowym cmentarzu, gdzie w pierwszą niedzielę miesiąca odbyła się msza święta. Krewni Pawła już przed mszą stali z transparentem zapraszając mieszkańców Białego Dunajca na protest po nabożeństwie.
Choć ludzi na cmentarzu było bardzo dużo, niewielu zdecydowało się dołączyć. Protestujący - w sumie kilkanaście osób: najbliższa rodzina i znajomi Pawła - przeszli z transparentami pod miejscową remizę OSP, gdzie Paweł został pobity. Tam też, przy krzyżu, gdzie przed rokiem matka odnalazła 25-latka ze zmasakrowaną głową - zapalono znicze.
Jest zmowa milczenia we wsi
Rodzina Pawła ma żal do organów ścigania, do miejscowych strażaków, jak i do mieszkańców Białego Dunajca, że minął rok i do tej pory sprawa nie została wyjaśniona, że nikt nie usłyszał zarzutów ws. śmierci Pawła.
- Wszyscy chcą uciszyć tą sprawę, zamieść pod dywan, udają jakby się nic nie stało. A nasz Paweł przecież nie żyje. Kochał straż, bardzo się angażował, leciał na każdy alarm. I ta straż go zabiła - mówiła rozgoryczona matka.
- Prokuratura ma nagrania z tej bójki, wiedzą kto tam był, kto bił. I od roku ci ludzie chodzą wolno. W Polsce psa zabijesz od razu dostaniesz karę, a tu skatowano człowieka i zostawiono go na pastę losu i nic się nie dzieje. To jest skandal - mówiła jeden z ciotek Pawła.
Matka Pawła mówi o zmowie milczenia we wsi. Uważa, że ludzie unikają tego tematu, chcą zapomnieć, udają jakby się nic nie stało. - Widzi pan, nawet na protest, który dotyczył sprawiedliwości nie przyszli - mówiła rozgoryczona.
Ktoś inny dodał "woleli iść na festyn i bawić się". Protest rodziców Pawła zbiegł się bowiem z otwarcie festynu Wybory Nośwarniyjsyj Górolecki 2025. Tą samą drogą, w przeciągu 20 minut przed płaczącymi po 25-latku, przejechał korowód radujących się z festynu...
Minął rok od tragedii
Do tragicznej bójki doszło w nocy z 1 na 2 sierpnia 2024 roku w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej w Białym Dunajcu na Podhalu. Wtedy to w nocy odbywało się spotkanie strażaków. Mieli się przygotować do odbywającego się następnego dnia odpustu w miejscowej parafii. Chcieli ponoć ustalić, kto będzie niósł sztandar strażaków w procesji.
Paweł nie uczestniczył w spotkaniu od samego początku. Kilku strażaków poprosiło go, by przywiózł im burgery w nocy. Paweł pojechał. W remizie między 25-latkiem a innym, starszym strażakiem doszło do sprzeczki, która zakończyła się bójką.
Ok. 2 w nocy zakrwawionego Pawła przyprowadził pod dom strażak - potem okazało się, że ten, który go pobił. Krzyczał z ulicy do ojca Pawła, by zabrał syna. Wtedy Paweł, choć krwawił, jeszcze kontaktował. Mówił matce, że go pobili, że zostawił telefon i kluczyki w remizie. Wrócił.
Chwilę później matka Pawła i jego siostra odnalazły 25-latka przy remizie. Leżał oparty o żywopłot przy chodniku, kilka metrów od remizy. Wtedy już - jak opowiada matka - jego głowa była zmasakrowana. 25-latek trafił do szpitala w Zakopanem, a następnie do szpitala w Nowym Targu na neurologię. Zmarł 11 sierpnia.
Prokuratura prowadzi śledztwo
Prokuratura Rejonowa w Zakopanem, która prowadzi śledztwo w tej sprawie, dysponuje nagraniami z monitoringu w remizie. Widać na nich wymianę ciosów, ludzi, którzy w tym zdarzeniu uczestniczyli. Widać jak Paweł upada, krwawi. Następnie krew zmywa przybyła do remizy kobieta.
- Śledztwo jest cały czas w fazie "in rem". Nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Gromadzenie materiału dowodowego jest już na zaawansowanym etapie. Przesłuchano wszystkich świadków: i tych naocznych, i tych, którzy mogli mieć wiedzę w sprawie - mówi Justyna Rataj-Mykietyn, rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu.
Prokuratura czeka jeszcze na dwie kluczowe opinie w tej sprawie - badań toksykologicznych, jak również na opinię końcową biegłych z Zakładu Medycyny Sądowej w Krakowie. - Tutaj prokurator chce, by biegli jeszcze raz wypowiedzieli się w sprawie, na podstawie całości zgromadzonego materiału dowodowego. Na temat mechanizmu i przyczyn krwiaka, który doprowadził do śmierci pokrzywdzonego - mówi prokuratorka.
Dopiero po uzyskaniu tych dwóch opinii prokurator powinien podjąć decyzję ws. dalszego kierunku śledztwa.