Bitwa pod Orszą (1514). Kiedy spryt i odwaga pokonały liczby
Droga do Orszy
Wiosną 1514 roku Moskwa zdobyła Smoleńsk – kluczową twierdzę na wschodnich rubieżach. Król Zygmunt Stary zebrał więc wielką wyprawę odwetową. Na jej czele stanął Ostrogski – dowódca, który świetnie znał taktykę przeciwnika i wiedział, że sama przewaga liczebna nie daje zwycięstwa.
Spryt hetmana
W nocy z 7 na 8 września wojska polsko-litewskie przeprawiły się przez Dniepr. Mosty pontonowe zbudowano z łodzi i beczek – rozwiązanie tyleż prowizoryczne, co genialne. O świcie armia Ostrogskiego ustawiła się na równinie, a hetman przygotował zasadzkę: część jazdy miała udawać odwrót, wciągając Moskali w wąwóz, gdzie czekała piechota i artyleria.
Dzień bitwy
Bitwa rozpoczęła się od ataku wojsk moskiewskich. Początkowo Polacy i Litwini ustępowali, ale gdy przeciwnik ruszył w pogoń, wpadł prosto pod grad kul i ognia armatniego. Chaos przerodził się w ucieczkę. Wtedy do akcji ruszyła ciężka jazda polska – kopijnicy i husaria – rozbijając kolejne pułki. W ręce zwycięzców wpadło wielu jeńców, w tym sam dowódca Iwan Czeladnin.
Znaczenie zwycięstwa
Smoleńska nie udało się odzyskać, ale triumf miał ogromne znaczenie polityczne. Pokazał Europie, że państwo Jagiellonów potrafi skutecznie przeciwstawić się Moskwie. Sam Ostrogski został okrzyknięty „Scypionem Ruskim”, a jego nazwisko zapisało się złotymi zgłoskami w historii wojskowości.