Bydgoszcz: Koncerty z balkonu na Starym Rynku w podzieliły mieszkańców. Promocja miasta czy zakłócenie odpoczynku?
Filmik z zabawy, która odbyła się 4 lipca (druga odsłona) zamieściliśmy w mediach społecznościowych. Miał ponad 200 tys. wyświetleń, zebrał blisko 5000 reakcji i miał prawie 250 udostępnień. „Mega pomysł”, „dzięki panowie za rozruszanie Bydgoszczy” „wspaniały pomysł na wakacje”, „w końcu Bydgoszcz nie będzie taka nudna”, „wspaniała inicjatywa na integrację międzypokoleniową” – takich komentarzy było dużo więcej. Wiele osób pytało o kolejny termin.
Zdarzyły się także opinie negatywne, („Współczuję tym co mieszkają na Starym Rynku i w okolicy” czy „Jak tak można hałasować, nawet kawy spokojnie nie można wypić”), choć było ich znacznie mniej.
W sobotę (12 lipca) Paweł Górny zamieścił na grupie Bydgoski Hydepark krótki film ukazujący, na którym widać jak Mistrz Twardowski tradycyjnie wychyla się z okna kamienicy przy Starym Rynku 15 o 21:13. W tym samym czasie po sąsiedzku, na balkonie, trwa klubowa impreza. – Kto na to pozwolił? – zapytał społecznik.
– Twardowski to jeden z punktów rzucających się w oczy. Po co robimy taką atrakcję, skoro za chwilę inna ją zakłócą? Mówię my, bo zakładam, że ten koncert był za zgodą i wiedzą władz miasta. To wydarzenie generuje duży hałas. Jak ktoś był na Rynku, to jak nie chciał tego słuchać, to musiał go opuścić. Poziom hałasu jest według mnie nieakceptowalny. Rodzaj muzyki to subiektywna kwestia, jednemu może się podobać, komuś innemu nie – mówi nam Paweł Górny, przewodniczący Bydgoskiego Ruchu Miejskiego.
– Rozumiem, że jest grono osób, które chce tego typu wydarzeń. Dwie godziny głośnej muzyki, w czasie, gdy najwięcej osób odpoczywa w ogródkach w centrum miasta, wielu jednak przeszkadza. Wszystko jest podporządkowane pod tą imprezę, bo nie da się robić czy słuchać niczego wokół. Nie wiem czy to konsultowano z właścicielami innych lokali i jest na to zgoda władz miasta – stwierdza.
Spontaniczna zabawa
Skontaktowaliśmy się z Pubem Kubryk. Zarządca lokalu przekazał nam, że to rodzaj happeningu, który ma rozruszać Bydgoszcz, a jego odbiór jest bardzo pozytywny. Jak tłumaczy, nie jest sformalizowany, nie występowano o zgody, bo też nie jest to masowa impreza, a sam pub nawet nie tworzy wydarzenia z tej okazji i nie zaprasza na nie mieszkańców. O szczegóły dotyczące akcji odsyła do samych DJ-ów, którzy odpowiadają za jej przygotowanie.
– Współpracujemy stale z Kubrykiem, gramy tu. Pomysł na tę akcję dojrzewał od marca. Czekaliśmy na dobrą pogodę. Wyszło dość spontanicznie. Przyjęcie pierwszego grania było świetne. Mieliśmy zdecydowaną większość pozytywnych komentarzy. Ludzie pisali, że fajnie, że w końcu miasto żyje, coś dzieje się na Starym Rynku i ludzie potrafią wyjść i się zintegrować – mówi „Expressowi Bydgoskiemu” Rajmondo D, czyli Rajmund Dorawa.
W przypadku Twardowskiego, mówi, że to nie było celowe działanie, a przypadkowe. Przy kolejnych akcjach DJ-e mają ok. 21:13 wyciszać lub całkowicie wyłączać muzykę, aby mieszkańcy skupili się na innej atrakcji. Na razie kolejne koncerty z balkonu nie są planowane, ale być może powrócą w sierpniu.
– To luźna inicjatywa, dzięki której Bydgoszcz jest rozsławiona na całą Polskę. Dostajemy wiadomości z różnych rejonów, ludzie piszą, że tu przyjadą, że akcja im się podoba i jest zrobiona z pompą oraz smakiem. To coś, czego brakowało w mieście – uważa DJ.
Petycja o stałe granie
– Nie spodziewaliśmy się tak dużego odzewu. Przy pierwszej akcji myśleliśmy, że zauważy nas parę osób w ogródkach, a po 30 minutach grania na płycie pojawiło się sporo osób. To miało być jednorazowe, ale odbiór nas zaskoczył. Po wyjściu z kamienicy czekali na nas ludzie, aby nam podziękować i zrobić sobie zdjęcie. Przy trzeciej edycji tłum na Starym Rynku był już naprawdę spory – opowiada Kamil Kołodziejek, KoliDee, drugi z DJ-ów odpowiedzialnych za akcję.
Głosy negatywne jednak także były. Uwagi o zakłócaniu porządku trafiły do policjantów i strażników miejskich, którzy byli na miejscu. – Wiemy, że zgłoszeń było dużo. Być może forma artystyczna tej akcji nie spodobała się wszystkim, ale czy jeśli 1% komentarzy będzie negatywnych, a setkom osób to się podoba, to musimy zrezygnować? Jeśli chodzi o reakcję miasta, to myślę, że kieruje się one dobrem mieszkańców, a widać, że ta inicjatywa się spodobała – stwierdza Rajmondo D.
– Skoro to nie jest robione za zgodą, to czy to oznacza, że w mieście każdy może robić co się mu żywnie podoba? – pyta Paweł Górny. – Chcemy zebrać podpisy online pod petycją, którą przekażemy do Urzędu Miasta. Niech bydgoszczanie sami wypowiedzą się, czy chcą, aby tego typu akcje były organizowane w mieście – zdradza Kamil Kołodziejek.