Doktor mało sympatyczny, bo wypalony. To jeszcze nie epidemia, ale...
37-letni Mateusz jest chirurgiem ogólnym. Jakiś czas temu stracił entuzjazm, z jakim traktował swoją codzienną pracę w jednym z dużych szpitali w Trójmieście. Zauważyli to nawet pacjenci przyszpitalnej poradni, którzy darzyli lekarza szczególną sympatią za to, że jasno tłumaczył im zawiłe terminy medyczne i miał dla nich dużo cierpliwości. Teraz zaczął się zachowywać jak wielu lekarzy, którym zdarza się odburknąć lub w trakcie wizyty nie patrzeć na pacjenta, tylko wsadzić nos w komputer. Co się stało?
Drażliwy i impulsywny
- Tego typu objawy mogą wskazywać na zespół wypalenia zawodowego - tłumaczy dr n. med. Sylwia Barsow, kierownik samodzielnego zespołu psychologów w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku, specjalista psychologii klinicznej, certyfikowany psychoterapeuta. - Oprócz uczucia notorycznego zmęczenia, wyczerpania się sił fizycznych, u osoby z tym zespołem mogą pojawić się kłopoty ze snem, brak łaknienia, ociężałość organizmu, czasem dolegliwości somatyczne pod postacią bólów głowy czy całego ciała oraz czegoś w rodzaju odrętwienia emocjonalnego, zobojętnienia na to, co się wokół dzieje. Wypalenie zawodowe może się objawiać m.in. przemęczeniem, przygnębieniem czy impulsywnością. Może wpływać na pogorszenie relacji społecznych i życia rodzinnego. Często prowadzi do zespołu depresyjnego czy lękowego. Tego rodzaju problemy wymagają pomocy specjalistów, w tym psychologa czy psychiatry.
Nadmiar stresów
Skąd się bierze? Powstaje wskutek nadmiaru sytuacji stresowych, czyli - jak mówi definicja - jest zespołem objawów wynikających z chronicznego stresu. Jest to stan fizycznego, emocjonalnego i poznawczego wyczerpania spowodowanego przez długotrwałe zaangażowanie w sytuacje obciążone pod względem emocjonalnym.
Tak naprawdę wypalenie zawodowe nie pojawia się z dnia na dzień. Jest to proces długotrwały. Według definicji WHO, czyli Światowej Organizacji Zdrowia, zespół ten częściej pojawia się u osób, które często wchodzą w interakcje interpersonalne o silnym podłożu emocjonalnym. To problem, który w równym stopniu dotyczy lekarzy, jak i pielęgniarek oraz ratowników medycznych.
„Mogę wydawać się mało sympatyczny”
- Najchętniej w ogóle nie chodziłbym do pracy, a przynajmniej odpoczął od niej na kilkumiesięcznym urlopie - deklaruje dr Mateusz. - Czuję się przemęczony, przygnębiony, drażliwy, nie panuję nad nerwami i - przyznaję - mogę wydawać się mało sympatyczny.
Zdaniem Sylwii Barsow tego rodzaju zachowanie lekarza może być źle interpretowane przez pacjentów.
- Poczucie, że lekarz jest nieprzyjazny, powoduje kłopoty w komunikacji na linii lekarz - pacjent. A trzeba pamiętać, że lekarze robią wszystko, żeby pomóc pacjentowi, a nie szkodzić mu - zauważa dr Barsow.
Rok przeciw wypaleniu
Nie bez powodu Wielkopolska Izba Lekarska ogłosiła rok 2025 Rokiem Przeciwdziałania Wypaleniu Zawodowemu.
- Pomysł przyszedł od studentów, którzy w zeszłym roku zwrócili się do Wielkopolskiej Izby Lekarskiej, a konkretnie do mnie, z prośbą o wygłoszenie wykładu na temat wypalenia zawodowego - tłumaczy dr Mateusz Szulca, wiceprezes WIL w Poznaniu.
- I w zeszłym roku dla studentów taki wykład wygłosiłem. Bardzo im się ta tematyka podobała. Stwierdzili, że to jest ważne, że to ich interesuje. Było bardzo dużo pytań. No więc skoro zainteresowanie było tak duże, stwierdziliśmy w Wielkopolsce, że może powinniśmy ten temat tro-chę rozszerzyć… - dodaje dr Szulca.
Pięknie jest gonić zajączka
- Kwestia wypalenia zawodowego dotyczy zarówno starszych, jak i młodszych lekarzy - twierdzi Dariusz Kutella, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Gdańsku. - Mówi się, że nawet połowa studentów, stażystów i rezydentów może już manifestować objawy wypalenia.
- Problemem jest nastawienie młodych lekarzy do pracy, którą dopiero rozpoczynają - tłumaczy prezes Kutella. - Przysłowiowy wyścig szczurów zaczyna się już w szkole podstawowej. Żeby dostać się na medycynę, trzeba mieć wysoką średnią z matury. Nie 60-70 procent, tylko 90 i więcej. Młodzi chcą teraz dużo i szybko. Nie mają dystansu do otaczającej rzeczywistości, do tego, że piękne jest to, jak się goni zajączka, a nie jak się go złapie. Mają niesamowicie poprzerastane ambicje. Mało tego: za moich czasów ważny był autorytet lekarza, który był starszy i bardziej doświadczony. W tej chwili młodym ludziom wydaje się, że jak zdobędą wiedzę, to już nikt nie ma prawa im nic mówić. Dzisiaj takie przeświadczenie o własnej, bardzo dużej wartości również powoduje, że w kontakcie z rzeczywistością, z doświadczeniem, młody lekarz nie zawsze odnosi sukces.
Młodzi ludzie najczęściej wspominają o wypaleniu zawodowym, bo widzą, jakie są warunki pracy, jak sobie z nią radzą, jak reagują na stres już w czasie studiów. Pod wpływem chronicznego stresu studenci i świeżo upieczeni absolwenci często sięgają po alkohol i różnego rodzaju narkotyki.
Są też bardziej podatni na wypalenie również z powodu presji i konieczności udowodnienia swojej wartości w zawodzie.
- Myślę, że to tabu wypalenia zawodowego wśród lekarzy się trochę przełamuje - twierdzi dr Dariusz Kutella. - Ludzie zaczynają o tym rozmawiać, zaczyna to być dostrzegane.
Tania siła robocza
Z anonimowej ankiety zrealizowanej przez Porozumienie Rezydentów OZZL wynika, że niemal co szósty lekarz w trakcie specjalizacji dyżuruje jednocześnie na kilku szpitalnych oddziałach, a co czwarty podczas dyżuru nie ma możliwości, by skonsultować się z bardziej doświadczonym lekarzem. Badanie wykazało też, że rezydenci są często dla szpitali „tanią siłą roboczą”, ponieważ ich wynagrodzenie finansuje państwo, nie placówka, w której odbywają specjalizację. Lekarz w takiej sytuacji ma pod opieką oddział liczący nawet kilkudziesięciu pacjentów, odpowiada też za przyjęcia planowe chorych oraz przyjmuje na izbie przyjęć, albo konsultuje pacjentów na szpitalnym oddziale ratunkowym. Lekarzom na specjalizacji zależy na tych konsultacjach, bo chcą mieć pewność, że ich postępowanie jest właściwe, czy z braku doświadczenia klinicznego coś im nie umknęło.
- Niestety, jeżeli ludzie młodzi naoglądają się tej ciężkiej pracy, często w niedostatku kadrowym, w oddziałach ratunkowych, to świadomie nie wybierają takiej drogi zawodowej - twierdzi Tomasz Stolarewicz, ordynator Szpitalnego Oddziału Ratunkowego w szpitalach w Gdyni i Wejherowie.
Praca to nie wszystko
Kolejnym czynnikiem sprzyjającym wypaleniu jest brak równowagi między pracą a odpoczynkiem. Warunki pracy (w dużych szpitalach) oraz wynagrodzenia bardzo się w ostatnich latach poprawiły.
- Są wśród młodych lekarzy osoby, które nie gonią za pieniędzmi - przyznaje prezes Kutella. - Chcą prowadzić normalne życie. Nie spieszą się do pełnienia dyżurów 5 dni w tygodniu, tak jak starsi lekarze, którzy mają taki obowiązek głęboko w sobie. Łatwiej im jest teraz żyć. Bo jeżeli ktoś ma dziecko na utrzymaniu, żonę, która nie jest lekarzem, i chce mieć normalną rodzinę, to w tej sytuacji ekonomicznej może sobie pozwolić na niedyżurowanie w takiej ilości, jak zazwyczaj. Lekarze są wykorzystywani i to nie jest tak, że tylko młodzi dyżurują, bo wszyscy lekarze dyżurują. A jeżeli ktoś za dużo pracuje, jeżeli jest słaby psychicznie, to niestety to wypalenie zawodowe przyjdzie szybciej. Jeżeli ktoś potrafi znaleźć sobie alternatywę, jakąś dodatkową, może nie pracę, ale pasję, to nie będzie miał problemu z wypaleniem zawodowym.
Prosta droga do depresji
Wśród pozasystemowych czynników zwiększających ryzyko wypalenia zawodowego jest charakter pracy. Nocne dyżury prowadzą do rozregulowania rytmu dobowego. Konieczność podejmowania trudnych decyzji związanych ze zdrowiem i życiem pacjenta, stała gotowość do niesienia pomocy oznacza życie w ciągłym napięciu i lęku.
Według ankiety przeprowadzonej w 2023 roku przez Medscape Physician Lifestyle Survey 52 procent lekarzy odpowiedziało, że odczuwa skutki wypalenia zawodowego, a 25 procent respondentów zgłosiło kliniczną depresję. Wielu z tego właśnie powodu myśli o zmianie zawodu.
- Tak naprawdę nie znamy całej skali tego problemu - zastrzega wiceprezes NFZ Jakub Szulc. - I właśnie dlatego Wielkopolska Izba Lekarska, zresztą we współpracy z Uniwersytetem Medycznym w Poznaniu, chce przeprowadzić ankietę dotyczącą tej kwestii. Weszliśmy też we współpracę z innymi zawodami zaufania publicznego i będziemy badać skalę tego zjawiska.
Mało czasu dla pacjenta
Wypalenie zawodowe nie jest jednostką chorobową zgodnie z kwalifikacją ICD-11. Medycy - zarówno lekarze, jak pielęgniarki, położne itd. - pragną przede wszystkim pomagać pacjentom, łagodzić ich cierpienie, ratować życie, kształcić przyszłe pokolenia czy angażować się w innowacyjne badania. Niestety, obecna organizacja pracy sprawia, że tylko około jedna trzecia czasu lekarzy przeznaczana jest na rzeczywiście znaczące działania. Resztę zajmują zadania administracyjne, takie jak wprowadzanie danych. Z badań wynika, że chirurdzy spędzają 20 procent swojego czasu pracy z pacjentem, a interniści 30 proc. Takie są realia.
Równocześnie lekarze to jedna z grup zawodowych, które zdecydowanie przekraczają dozwolony czas pracy. Zgodnie z umową o pracę powinni spędzać w niej 40 godzin tygodniowo, a średnia wynosi 44 godziny.
Wielu lekarzy pracuje na kontraktach i nie obowiązują ich zasady dotyczące czasu pracy.
Brakuje mistrza
- O tym, czy dana osoba się wypali, czy nie wypali, decydują nie tylko czynniki osobowe, ale również organizacyjne i socjalne - tłumaczy prof. Ewa Mojs, psycholog kliniczny i neuropsycholog z Katedry i Zakładu Psychologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. - Wpływ na kondycję psychiczną młodych lekarzy mają organizacyjne kłopoty jednostek, w których zaczynają pracę, bo np. muszą „iść na kontrakty”, co pozbawia ich czegoś w rodzaju „osadzenia w miejscu”. A wiemy, jak bardzo młodym osobom potrzebny jest autorytet, osoba mistrza, który poprowadzi, pokieruje, zainspiruje do czegoś. Młodzi medycy nie czują przygotowani na tyle, żeby decydować w trudnych sytuacjach. I to też ich przeraża.
Toną w papierach
Mocno zbiurokratyzowane i nieprzystające do realiów rozwiązania administracyjne sprawiają, że medycy są mocno obciążeni dodatkowymi obowiązkami, które zabierają im cenny czas.
Funkcjonowanie całego sektora stoi także za nadgodzinami i dodatkowymi etatami. Warto przytoczyć chociażby dane Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, z której wynika, że w ponad 90 procent szpitali nie ma wystarczającej liczby etatów dla tej grupy zawodowej. Ponad połowa pielęgniarek „wyrabia” więc 1,5-2 normy etatowe ze względu na konieczność zapewnienia pacjentom właściwej opieki.
Do tej pory system zawodził także na polu wsparcia psychologicznego dla przeciążonych emocjonalnie medyków. Brak możliwości konsultacji specjalistycznej, nawet po traumatycznych wydarzeniach, takich jak śmierć pacjenta, powodowały pogłębianie się problemów psychicznych i przeradzanie się ich w większe zaburzenia typu zespół stresu pourazowego, depresja czy uzależnienia.
- Kadra, która już pracuje na oddziałach, też jest niesamowicie zmęczona, przede wszystkim biurokracją i papierami - dodaje prof. Mojs. - Proszę sobie wyobrazić: rezydent przychodzi na oddział i od razu rzuca się na niego te różne sprawy papierkowe. Ma siedzieć przy komputerze, wypisywać, uzupełniać, rozliczać do NFZ-u. I taki młody może też nawet nie mieć szansy na to, żeby pacjenta zobaczyć. A jak już dostanie pacjenta, to jest cały przestraszony, bo nie wie, co zrobić.
- Mam tyle i tyle czasu na pacjenta i tyle osób zapisanych w kolejce, no i więcej nic nie mogę zrobić - tłumaczy dr Ludwik, w trakcie specjalizacji z ortopedii. - Tak naprawdę ta kolejka jest nie do przerobienia, a i tak w rejestracji najczęściej dopisywani są kolejni pacjenci ponad limit. Zaciskamy zęby, ignorując wewnętrzny głos ostrzegający, że być może idziemy o krok za daleko z pracą, nie szanujemy i zaniedbujemy siebie oraz nasze otoczenie. Chce-my czy nie chcemy, zgadzamy się, bo trudno jest odmówić pacjentowi, który cierpi i czeka. Jeżeli system jest bezduszny, to chociaż my okażmy im trochę serca.
Krzywdzące opinie
Czynnikiem ryzyka są także krzywdzące opinie na temat lekarzy.
- Opinie wygłaszane przez niektórych polityków na temat lekarzy są często obraźliwe - twierdzi jeden z lekarzy z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. - Róż-ni decydenci przedstawiają medyków jako grupę roszczeniową. Tymczasem poprawa warunków leczenia, o którą występują, ma na celu zapewnienie naszym pacjentom godnych warunków opieki. Jednak niedobory systemu sprawiają, że chory odreagowuje frustracje na lekarzu rodzinnym, bo jest w przychodni POZ, która jest najbliżej. To w konsekwencji wzmaga wypalenie zawodowe.
Wypalenie zawodowe to nie tylko problem cierpiącej jednostki. Skala zjawiska sprawia, że przekłada się to na jakość leczenia, bezpieczeństwo i satysfakcję pacjentów. Wypalenie zawodowe lekarzy aż dwukrotnie zwiększało liczbę incydentów związanych z bezpieczeństwem pacjenta, a o 200 procent prawdopodobieństwo niskiego profesjonalizmu, co przekładało się na jakość wykonywania przez lekarzy obowiązków.
Większość pacjentów przyznaje, że tacy „gburowaci” medycy budzą ich obawy, a nawet lęk. A same tabletki nie pomogą, bo bez zaufania do lekarza trudno się wyleczyć.