Droga pierwszego konińskiego wojewody na szczyty władzy
Do miasta z najstarszym słupem drogowym w tej części Europy przyniosła go fala zmian, jaka ruszyła na wszystkich szczeblach instancji partyjnych po obaleniu Gomułki pod koniec 1970 roku i objęciu funkcji pierwszego sekretarza KC PZPR przez Edwarda Gierka. 30 grudnia przyszły pierwszy koniński wojewoda dowiedział się, że następnego dnia ma się stawić w Komitecie Wojewódzkim w Poznaniu. Był wtedy szefem Partii w Kole.
Awans i śmierć
Do stolicy Wielkopolski jechał – jak napisał we wspomnieniach - bardzo zdenerwowany. Wiedział już, że Poznań też ma nowego sekretarza, i że dotychczasowy sekretarz z Konina awansuje do województwa. Zapowiedziano mu, że zajmie jego miejsce, będzie więc musiał opuścić Koło, gdzie całkiem niedawno awansował i na dobrą sprawę nie zdążył się jeszcze oswoić z nowymi obowiązkami. Odbyło się to zresztą w nadzwyczajnych okolicznościach, po niespodziewanej śmierci pierwszego sekretarza Komitetu Powiatowego PZPR w Kole, który zginął postrzelony podczas nielegalnego polowania w lutym 1969 roku.
Zmiany, które nastąpiły w jego życiu w ostatnich dniach pamiętnego grudnia odbywały się w nie mniej zaskakującym tempie i z nagłymi zwrotami akcji. Wizyta w Poznaniu zakończyła się poleceniem przybycia do Konina już za dwa dni, zaraz po Nowym Roku. W Kole czekali na Kazimierczaka towarzysze z komitetu powiatowego i kilka innych osób z kierownictwa.
„Ponieważ był to ostatni dzień roku, wyciągnąłem z szafy szampana” – zanotował przyszły wojewoda, ale panowie nie zdążyli dokończyć butelki. Jakby nie dość było wstrząsów, mężczyzna nagle opuścił towarzystwo na wieść, że właśnie zmarła jego teściowa.
Syn przedwojennego urzędnika
Jak zostało ustalone, 2 stycznia 1971 roku Komitet Powiatowy PZPR w Koninie wybrał Henryka Kazimierczaka na stanowisko pierwszego sekretarza. Z Kołem – z którym był związany zawodowo niemal dwie dekady – pożegnał się kilka dni później. Z żalem i niepokojem, choć zapewne i nie bez nadziei na zwrot w karierze.
Równo sto lat temu jego ojciec - Czesław Kazimierczak – z powodów finansowych przerwał naukę w kolskim gimnazjum na etapie piątej klasy i poszedł do pracy. Najpierw był pomocnikiem sekretarza gminy w Kościelcu, a po krótkim epizodzie w kolskim Starostwie został zatrudniony jako zastępca sekretarza gminy w Krzykosach (obecnie Urząd Gminy w Grzegorzewie), której urząd mieścił się wówczas w Barłogach. Wtedy też poznał przyszłą żonę Martę, z którą po ślubie zamieszkał w jej rodzinnym Tarnówku. Tam też 7 czerwca 1932 przyszedł na świat – jako drugie z kolei dziecko młodego małżeństwa - Henryk Kazimierczak, a dwa lata później czteroosobowa rodzina przeniosła się do Ponętowa Dolnego.
Deptał torf
Zamiast rozpoczęcia roku szkolnego z września 1939 roku siedmioletni Henio zapamiętał odprowadzanie ojca na stację kolejową:
Wrócił półtora miesiąca później w obszarpanym mundurze. Podjął pracę w urzędzie, którą kontynuował również po wojnie. Popołudniami uczył swoje dzieci czytania, pisania i liczenia. Henio pomagał w domu, lubił też wspierać w gospodarowaniu swoją babcię. Z dumą opisał, jak w samodzielnie przygotowanych formach produkował dla niej torf na opał:
Nie do seminarium
Podczas wojny państwu Kazimierczakom urodziło się jeszcze dwoje dzieci, ale najmłodszy, dziewięciomiesięczny zaledwie chłopiec zmarł w marcu 1945 roku na zapalenie płuc. Rok później, kiedy starsza dwójka mogła wreszcie pójść do szkoły, pojawił się jeszcze jeden syn.
Przyszły koniński wojewoda był nie tylko pilnym uczniem, ale również ministrantem.
Zamierzał wstąpić do seminarium duchownego, ale ojciec przyniósł do domu plakat z informacją o naborze do nowo powstałego Liceum Pedagogicznego w Koninie.
Toaleta bez wody
I w ten sposób we wrześniu 1947 roku piętnastoletni Henryk Kazimierczak trafił po raz pierwszy do Konina. W wyprawie do Liceum, które mieściło się wtedy w dawnych koszarach wojskowych przy ulicy Kaliskiej (dzisiaj to siedziba Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego), towarzyszyła mu starsza siostra. Na stacji kolejowej wsiedli do dorożki, którą minęli najpierw tartak a dalej wiejskie zabudowania Czarkowa. O nowym osiedlu w tym miejscu nikt jeszcze nie myślał.
W internacie chłopak spał w jednej sali z dwudziestoma innymi kolegami. Część z nich miała już za sobą służbę wojskową. Jak wszyscy do stołówki chodził z własnym blaszanym talerzem i kubkiem, a za potrzebą do toalety na zewnątrz budynku, w której nie było wody.
Początkowo w każdą niedzielę chodzili całymi klasami do kościoła św. Bartłomieja na msze. Po mniej więcej roku to się skończyło, a ze wspólnych religijnych praktyk pozostało im już tylko śpiewanie na zakończenie każdego dnia znanej wszystkim pieśni „Wszystkie nasze dzienne sprawy". Z czasem władze i tego im zabroniły.
Nie dać się sprowokować
Z nauk, które przydały mu się później w dorosłym życiu, szczególnie zapamiętał radę Aleksandra Trafalskiego:
Być może wykorzystywał ją również jako wojewoda koniński, bo tak ją ocenił po latach:
Henryk Kazimierczak śpiewał w chórze, a w szkolnej orkiestrze grał na skrzypcach. Wstąpił do harcerstwa i Związku Walki Młodych. Skautową przysięgę składał na wzgórzu obok murów klasztoru kamedułów w Bieniszewie. Szkoła nie miała samochodu, więc trzynaście kilometrów w jedną stronę i drugie tyle z powrotem pokonali piechotą. Z ZWM zapamiętał nudne zebrania i pikietę pod chałupą bogatego chłopa pod Słupcą, gdzie pewnej niedzieli zawieziono całe szkolne koło organizacji. Stali tam przez kilkadziesiąt minut i wykrzykiwali: „precz z kułakiem".
Dziewczyna na ciągniku
Po maturze zdanej w 1951 roku dziewiętnastolatek dostał nakaz pracy w Szkole Podstawowej w Barłogach, a więc w swoich rodzinnych stronach. Za pierwszą wypłatę kupił sobie tapczan, po który pojechał aż do Kutna. Już rok później życie postawiło go przed trudnym wyzwaniem. Latem wysłano go w trybie nagłym do Kościelca, gdzie z powodu beztroski wychowawców utopiło się troje kolonistów. Z dnia na dzień wymieniono całą kadrę.
O jego dalszych losach – jak to często w życiu bywa – zdecydował przypadek. Po skróconej z powodów zdrowotnych służbie wojskowej nie mógł wrócić na dawne miejsce pracy, które zajął ktoś inny. W grudniu 1953 roku przyjął więc propozycję objęcia posady kierownika wydziału szkolno-harcerskiego Związku Młodzieży Polskiej w Kole. Był już wówczas członkiem PZPR, do której wstąpił tuż przed zwolnieniem z wojska. Kilka miesięcy później został wiceprzewodniczącym Zarządu Powiatowego ZMP w Kole a w 1955 roku jego przewodniczącym.
Droga do Partii
W tym czasie poznał też swoją przyszłą żonę. Ślub odbył się w październiku 1955 roku, a cztery miesiące później Nikita Chruszczow wygłosił słynny referat o kulcie jednostki i zbrodniach Stalina. W Polsce do władzy wrócił Władysław Gomułka, a szeregi kolskiego ZMP opuściło ponad 1500 członków. Zapadła decyzja o likwidacji związku, a Henryk Kazimierczak 1 września wrócił do pracy w szkole.
Rok później otrzymał jednak propozycję znacznie korzystniejszą finansowo i objął posadę kierownika Powiatowego Ośrodka Propagandy Partyjnej.
Postrzelony sekretarz
W 1959 roku młode małżeństwo przeniosło się z małym synkiem do własnego mieszkania w bloku. Kiedy rok później przyszło na świat drugie dziecko, Henryk Kazimierczak postanowił, że to dobry moment, by skończyć geografię w Studium Nauczycielskim w Poznaniu. Pracę dyplomową poświecił: „Rozbudowie górnictwa solnego w Polsce na przykładzie Kopalni Soli Kłodawa". Po jej obronie kontynuował naukę na drugim roku Wydziału Biologii i Nauk o Ziemi Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Gdańsku. Temat pracy magisterskiej - „Wpływ działalności gospodarczej człowieka na zmianę powierzchni ziemi w Zagłębiu Konińskim” – okaże się proroczy dla jego przyszłych losów.
W lutym 1969 roku na nowe tory przekieruje je niespodziewana tragedia
Dawał radę
Henryk Kazimierczak natychmiast pojechał na miejsce wypadku.
Choć Kazimierczak był najmłodszym z trzech sekretarzy, to jego wyznaczono na funkcję pierwszego. Powiedział mu o tym osobiście w marcu 1969 roku ówczesny pierwszy sekretarz Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Poznaniu Kazimierz Barcikowski. To był niezwykle ciężki czas dla przyszłego konińskiego wojewody.
I dał radę, co zostało zapewne zauważone, kiedy decydowano o obsadzie stanowiska pierwszego sekretarza PZPR powiatu konińskiego a kilka lat później wojewody. Ale o tym napiszę w kolejnym odcinku Konińskich Wspomnień.
Na zdjęciu: Henryk Kazimierczak (trzeci od lewej) jeszcze jako pierwszy sekretarz Komitetu Powiatowego PZPR w Koninie na trybunie honorowej pochodu pierwszomajowego w 1974 roku.
Artykuł ten mógł powstać dzięki zaufaniu, jakim obdarzył mnie syn Henryka Kazimierczaka, Bernard, udostępniając wspomnienia ojca oraz dokumenty i zdjęcia. Bardzo mu za to dziękuję.