Dziś stoją tu kopalnie, ale 150 lat temu był to kurort tak popularny, że ściągnął królewskiego podróżnika. "Dla zdrowia, nie dla rozpusty"

„Tutejsze łaźnie, choć swą klasą przewyższają nasze, które angielskiemu społeczeństwu są dobrze znane, pozostają jeszcze nieodkryte po tej stronie Kanału La Manche" - pisał w 1871 roku wysłannik Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie. Pisał o Bad Kónigsdorff-Jastrzemb. Dzisiejszym Jastrzębiu-Zdroju.
WikipediaWikipedia
Źródło zdjęć: © Wikipedia | Hons
Marcin Zasada

Wysłannikiem był George Gladstone - pisarz, podróżnik i współpracownik słynnego Henry'ego Waltera Batesa, wówczas sekretarza brytyjskiego The Royal Geographical Society. Bates wyprawił Gladstone'a na Górny Śląsk, by ten opisał dopiero co powstałe uzdrowisko, o którym nowina już krążyła po Europie. Efekt tej wizyty stanowi dziś dla nas równie bezcenne, co całkowicie zapomniane świadectwo - reportaż z Bad Königsdorff-Jastrzemb został wydany w pierwszym tomie potężnego dzieła pod redakcją H. W. Batesa - "Illustrated Travels".

„Godzina obiadu, typowa w Niemczech, to 13. Z kolei od godz. 17. do 19. licznych kuracjuszy można spotkać w uroczym parku - piją zdrojowe wody i spacerują lub siedzą przy muszli koncertowej, dyskutując lub po prostu rozkoszując się muzyką. Późniejszą porą, jeśli tylko pozwala na to pogoda, przed domem kuracyjnym, na świeżym powietrzu serwowana jest kolacja"

- tak korespondent opisywał leniwy żywot gości jastrzębskiego sanatorium. Spędził z nim i kilka tygodni wiosną i latem 1871 roku (książkę wydano trzy lata później).

Nie, w Londynie nie ma mapy Jastrzębia

"Podróże ilustrowane" to klasyka XIX-wiecznej literatury podróżniczej. Wydano je w Londynie, Paryżu i Nowym Jorku, w sześciu tomach. Mózgiem przedsięwzięcia był wspomniany Bates - człowiek instytucja w naukach przyrodniczych, odkrywca mimikry wśród zwierząt, pomysłodawca i kierownik przełomowej, 11-letniej ekspedycji do deszczowych lasów Amazonii (1848-1859), z której powrócił z katalogiem prawie 15 tysięcy gatunków roślin i zwierząt. Aż osiem tysięcy z nich opisał jako pierwszy w historii nauki. Wydana w 1863 roku książka dokumentująca wyprawę (Naturalist on the River Amazons) przyniosła Batesowi ogólnoświatową sławę i uznanie. Karol Darwin nazwał ją „najlepszym dziełem przyrodniczo-podróżniczym, jakie kiedykolwiek wydano w Anglii".

Kolejny pomysł Batesa był równie ambitny - zbiór reportaży podróżniczych z wypraw na wszystkie kontynenty. Efektem były właśnie sześciotomowe "Podróże ilustrowane. Zapis odkryć geograficznych i przygód". W pierwszym z nich znalazły się relacje wysłanników Królewskiego Towarzystwa Geograficznego do tak egzotycznych miejsc, jak Andamany, Borneo, Cejlon, Dahomej, Himalaje czy Madagaskar.

W "Illustrated Travels" możemy przeczytać o przeprawie przez Indie i Meksyk, o wizycie w Rio de Janeiro, Południowej Afryce oraz uroczych zakątkach Florydy. Pierwsza część dzieła Batesa zahaczała też o Europę, w szczególności o krainy mniej oczywiste z punktu widzenia angielskich czytelników: południowe Bałkany, Andaluzję, Rosję oraz... Górny Śląsk.

Czemu akurat Jastrzębie? Jedyne rozsądne wyjaśnienie znajdziemy w pierwszej części reportażu: „Obszernie wspominano o tamtejszym nowym, zupełnie niezwykłym sanatorium i jego zaletach w niedawnej publikacji popularnej w Berlinie". Czyżby pomogła jakaś kampania reklamowa? Nie, nie było żadnej kampanii: George Gladstone skarżył się wręcz, że mimo przybierającej na sile mody na Bad Königsdorff-Jastrzemb nigdzie w Londynie nie mógł znaleźć choćby fragmentu mapy, która pokazywałaby położenie uzdrowiska, nie wspominając już o planie samej miejscowości. To akurat nie powinno dziwić - ledwie 12 lat wcześniej w Jastrzębiu odkryto źródła solanki jodowo-bromowej. W 1871 roku zdecydowana większość obiektów Zdroju nie miała nawet dziesięciu lat. W roku 1861 uzdrowisko kupił hrabia Feliks von Königsdorff - wtedy powstały m.in. Łazienki, a rok później Dom Zdrojowy.

„Jeśli ktoś lubuje się w podróżach morskich, może najpierw wybrać się statkiem z Anglii do Hamburga - ale to długa przejażdżka, przynajmniej 12 godzin dłuższa od połączenia kolejowego. Nam wyprawa z Londynu do Hamburga przebiegła bardzo szybko - w 37 godzin (!). Potem Berlin, który jest dobrze skomunikowany z Wrocławiem" - pisze Gladstone.

Mnóstwo narodowości, mnóstwo języków

Już w pociągu chwali komfort jazdy koleją na Dolny Śląsk: „Druga klasa, jeśli chodzi o przestrzeń pasażerską oraz wygodę, odpowiada klasie pierwszej w pociągach angielskich".

Zanim korespondent Batesa dotarł na Śląsk Górny, dzielił się swoimi ciekawymi spostrzeżeniami na temat krajobrazu:

„Z ważnych miast mijamy Frankfurt nad Odrą, następnie Legnicę... Kraina to pełna obrazków z północnych Niemiec: piaszczyste równiny przeplatane lasami i rolniczymi polami. I ani jednego wzgórza, które zamknęłoby horyzont".

Wyprawa Gladstone'a przypadła na burzliwy okres w tej części Europy - dopiero zakończyła się wojna francusko-pruska (lipiec 1870 - maj 1871), która nie tylko przypieczętowała zjednoczenie Niemiec na warunkach Królestwa Prus, ale i stała się iskrą dla Komuny Paryskiej. Angielski podróżnik w drodze do Jastrzębia nieustannie dzieli czas z wiarusami, którzy podążają do śląskiego uzdrowiska w celu „podreperowania zdrowia czy wyleczenia reumatyzmu, który przywieźli z Francji".

Podziwia Wrocław („Interesujące miasto, które jest świadectwem nowoczesnego stylu życia niemieckiej metropolii, kwitnącej na fundamentach starych europejskich tradycji"), w którym obmyśla najlepszą trasę do Königsdorff-Jastrzemb, a następnie m.in. Bogumin - ten z czasów gwałtownego rozwoju ekonomicznego i przemysłowego, po zbudowaniu w nim dużego węzła kolejowego.

„Mnóstwo narodowości tu, mnóstwo języków i różnych strojów: tutejsi, ale i Żydzi, Węgrzy, Austriacy, kolorowo ubrane kobiety..." - pisze.

Eksportowa woda z Jastrzębia

Napotkany po drodze berlińczyk mówi Gladstone'owi z przekąsem: „Cóż za osobliwa przygoda dla człeka z Londynu - zapuszczać się aż na Górny Śląsk". Ostatni fragment szlaku nasz „człek z Londynu" pokonuje konnym wozem, który jego pomocnik (wzmiankowany jako Hobson) wypożyczył w którejś z wsi przed Jastrzębiem. „Jechaliśmy w bezlitosnym deszczu jedną z najpaskudniejszych dróg, jaką można było sobie wyobrazić" - opisuje niedoskonałości traktu. Strudzonych wędrowców czekała na miejscu jeszcze jedna niespodzianka: brak wolnych pokoi: „Quite full (czyli: „Mamy komplet") - taką odpowiedź słyszeliśmy raz za razem we wszystkich najlepszych pensjonatach. Wylądowaliśmy w końcu w małej izdebce w jednym z tutejszych domów. Przynajmniej dostaliśmy łóżko".

Pierwsze wrażenia?

„Do wioski prowadzi cudna brzozowa aleja. Widać, że wiele jest tu jeszcze do zrobienia, choć Jastrzemb rozwija się błyskawicznie i zyskuje na popularności" - konstatuje Gladstone.

I od razu fantastyczne spostrzeżenie: „Tu przybywają ludzie w celach naprawdę zdrowotnych, a nie dlatego, że tak jest modnie, i nie w poszukiwaniu okazji do rozpusty, jak w Bad Homburg czy Baden-Baden. Jeśli ktoś chce się tylko podleczyć, nie ma lepszego wyboru niż Jastrzemb".

Królewski geograf odnotowuje:

„Pobudka o 6. rano, następnie - do 8. dwie, trzy kąpiele w źródłach. Potem spacer w malowniczym parku, gdzie dobra orkiestra przygrywa przez dwie godziny każdego poranka, a także popołudniami. W dalszej części dnia, zgodnie z zaleceniami lekarzy, goście oddają się kąpielom, inhalacjom i innym zabiegom leczniczym. Woda, w której odbywają się kąpiele, pochodzi prosto ze zdroju. Z tą różnicą, że może być jedynie podgrzana do odpowiadającej pacjentowi temperatury".

Gladstone wybrał dobry moment na wizytę w Jastrzębiu: widząc tłumy gości podkreśla, że popyt na kurort wysokiej klasy jest w Niemczech ogromny i - jak usłyszał od hotelarzy - dopiero w kolejnych sezonach rozbudowy miejscowej bazy Jastrzębie będzie w stanie temu popytowi sprostać.

Prawdziwie sensacyjnie brzmią jednak słowa podróżnika z Londynu na temat eksportowego potencjału wody z Jastrzębia: Gladstone zachwyca się, że podziemne bogactwo śląskiego miasta wysyłane jest do różnych części świata. „Woda - zarówno w naturalnym, jak i skondensowanym stanie (dla porównania - dziś na rynku kosmetycznym dużą popularnością cieszy się tzw skondensowana woda z Morza Martwego) importowana jest przez wiele krajów, w tym nawet Stany Zjednoczone i Indie" - podkreśla.

Co było w butelce?

Gladstone w swoim reportażu wiele uwagi poświęca śląskim krajobrazom w okolicy Jastrzębia, ze szczególnym uwzględnieniem hodowlanej i dzikiej zwierzyny.

„Tutejsze brzozowe aleje przypominają trochę angielskie parki" - pisze. - „Na rolniczych polach nie dojrzeliśmy ani jednej owcy. Są za to krowy, skromnych rozmiarów co prawda, ale mleko, które dają, w smaku dorównuje mleku z naszych najlepszych krów Alderney (znana brytyjska rasa - przyp. red.). Każdy rolnik ma też przynajmniej kilka świń. Z kolei na łąkach piękne melodie grają polne skowronki. Pełno tu srok, słowików i grzywaczy. Pod lasem kryją się kuropatwy, zające i lisy".

Wizyta w Jastrzębiu zaowocowała również ciekawymi obserwacjami innego rodzaju: „Mało ludzi mówi tu po niemiecku. Miejscowi to raczej Polacy, którzy na co dzień posługują się polszczyzną. Na barkach wielu kobiet spoczywa robota w polu – ich mężowie wciąż nie powrócili do domów z wojny. W tygodniu na wsiach rzadko widywaliśmy panie w butach i pończochach - najlepszą garderobę każda zostawia na niedzielną mszę".

Gladstone odwiedził przy okazji kościół św. Katarzyny Aleksandryjskiej (do dziś stojący w Jastrzębiu Górnym) - na sumie wiernych zebrało się tylu, że część z nich nawet nie zmieściła się w środku: „Kobiety i mężczyźni wchodzą osobno: panie bocznym wejściem i miejsca zajmują po tej stronie świątyni; panowie zaś - wchodzą od frontu".

Innym razem był świadkiem ślubu kościelnego. I znów zaskoczenie: panna młoda objawiła się przed ołtarzem ubrana w czarną suknię, czarne buty, białe pończochy, zaś na głowie miała wianek z białych kwiatów. „Ceremonia była odprawiona po polsku - podczas niej kropiono głowy zebranych wodą święconą oraz namaszczano wonnymi olejkami" - relacjonował Anglik. Na koniec, wraz ze swoim pomocnikiem, złożył życzenia nowożeńcom, na co pan młody wyciągnął zza pazuchy butelkę alkoholu.

„Częstował nas za jego zdrowie, ale jeszcze raz winszując, odmówiliśmy degustacji, obawiając się, co to też za napitek mógł znajdować się w podawanej nam butelce" - czytamy.

Z Jastrzębia Gladstone udał się jeszcze na wycieczkę do Cieszyna („W Jastrzębiu sami katolicy. Tu zaś przynajmniej połowa ludności to protestanci".), Bielska oraz Jaworza. Podsumowując swą wyprawę zaznaczał, że „wizyta na Górnym Śląsku może być interesującym doświadczeniem, również z uwagi na fakt, że większość podróżujących po europejskim kontynencie rzadko decyduje się na tak egzotyczny kierunek, podążając raczej utartym i szlakami".

Wybrane dla Ciebie

Rostarzewo: Tragiczny wypadek. Nie żyje mężczyzna potrącony przez samochód ciężarowy
Rostarzewo: Tragiczny wypadek. Nie żyje mężczyzna potrącony przez samochód ciężarowy
Siedlce: Tragiczny wypadek. 77-letnia pasażerka zginęła na miejscu
Siedlce: Tragiczny wypadek. 77-letnia pasażerka zginęła na miejscu
Przeworsk: Zaatakowali bez powodu 17-latka. Sprawcami pobicia dwaj nieletni
Przeworsk: Zaatakowali bez powodu 17-latka. Sprawcami pobicia dwaj nieletni
Lubań: Zamienił życie byłej dziewczyny w piekło. Kobieta zaczęła się bać o własne życie
Lubań: Zamienił życie byłej dziewczyny w piekło. Kobieta zaczęła się bać o własne życie
Łódź: Pod tym adresem dzieci otrzymają specjalistyczne wsparcie
Łódź: Pod tym adresem dzieci otrzymają specjalistyczne wsparcie
Bełchatów: Jego mieszkańcy 10 lat temu, w 2015 roku
Bełchatów: Jego mieszkańcy 10 lat temu, w 2015 roku
Siemianowice Śląskie: Pożar hali, rok temu doszło do podpalenia
Siemianowice Śląskie: Pożar hali, rok temu doszło do podpalenia
Warszawa: 24-latka była poszukiwana za rozbój. Spędzi w więzieniu dwa lata
Warszawa: 24-latka była poszukiwana za rozbój. Spędzi w więzieniu dwa lata
Warszawa: Mężczyzna skoczył z kratownicy na dach ciężarówki jadącej trasą S8
Warszawa: Mężczyzna skoczył z kratownicy na dach ciężarówki jadącej trasą S8
Łódź: Proces znanego biznesmena dobiega końca. Zarzuty oszustwa na wielką skalę
Łódź: Proces znanego biznesmena dobiega końca. Zarzuty oszustwa na wielką skalę
Wieczysta Kraków postawiła sprawę jasno. Trzech piłkarzy w niej już nie zagra
Wieczysta Kraków postawiła sprawę jasno. Trzech piłkarzy w niej już nie zagra
Gmina Ruda-Huta: Za nami Powiatowy Dzień Konia Zimnokrwistego
Gmina Ruda-Huta: Za nami Powiatowy Dzień Konia Zimnokrwistego