Edukacja zdrowotna - tak czy nie? Na Podkarpaciu są szkoły, w których wypisały się całe klasy i zajęć nie będzie
Ministerstwo Edukacji Narodowej przekonuje, że edukacja zdrowotna to swoista "szczepionka wiedzy", dostosowana do współczesnych zagrożeń i wyzwań. Z kolei Konferencja Episkopatu Polski apelowała do rodziców, by wypisywali dzieci z zajęć, nazywając je "systemową deprawacją". W efekcie od początku wokół przedmiotu nie brak emocji.
Jak wygląda frekwencja w regionie ?
W Szkole Podstawowej im. św. Jana Pawła II w Radomyślu Wielkim z 11 oddziałów aż 8 w całości zrezygnowało z zajęć.
- Około 20 uczniów pozostaje na edukacji zdrowotnej. Powstaną trzy oddziały - informuje dyrekcja szkoły.
Podobnie jest w wielu placówkach regionu.
- Głównym powodem rezygnacji nie są kwestie ideologiczne, a raczej praktyczne. Zajęcia odbywają się bardzo wcześnie, o 7:10, albo późnym popołudniem, co dla uczniów jest dużym obciążeniem. Mimo to w naszej szkole pozostaje około 20 uczniów, co i tak jest postępem, w poprzednich latach z WDŻ rezygnowali wszyscy - mówi Piotr Wanat, dyrektor I LO w Rzeszowie.
W Szkole Podstawowej w Błażowej sytuacja wygląda nieco inaczej. Tam edukacja zdrowotna będzie prowadzona we wszystkich oddziałach.
- Nie mam jeszcze dokładnych danych, ale szacuję, że około 50-60 procent uczniów zrezygnowało. Zajęcia będzie prowadzić szkolna pani psycholog - informuje dyrektorka Maria Kruczek.
Głosy rodziców są podzielone
Wielu rodziców nie widzi potrzeby uczestnictwa dzieci w nowym przedmiocie.
- W klasie mojego syna wszyscy się wypisali. Ja w domu rozmawiam z dziećmi o zdrowym jedzeniu i aktywności, nie potrzebuję, by szkoła mi mówiła, jak to robić. Poza tym, jak można mówić o zdrowym odżywianiu, skoro w szkolnym sklepiku sprzedają chipsy i słodycze? - komentuje mama ucznia z klasy VIII jednej z rzeszowskich podstawówek.
Podobnie pan Krzysztof, ojciec piątoklasisty:
- Syn jest i tak przemęczony długim planem lekcji. Kolejna godzina spędzona w szkole nie byłaby dla niego korzystna.
Są jednak i tacy, którzy podchodzą do zajęć pozytywnie.
- Moje dzieci uczęszczały wcześniej na wychowanie do życia w rodzinie i nie ma powodu, żeby teraz coś zmieniać. Uważam, że edukacja zdrowotna może być wartościowa - mówi mama dwóch córek ze Szkoły Podstawowej nr 28 w Rzeszowie.
Co dalej?
Choć Ministerstwo podkreśla obowiązkowy charakter przedmiotu, rzeczywistość pokazuje, że liczba rezygnacji jest bardzo duża. W wielu szkołach widać, że w całych klasach zostają pojedynczy uczniowie, a czasem nie będzie zajęć wcale. Dyrektorzy zgodnie przyznają, że głównym powodem są kwestie organizacyjne i godziny prowadzenia lekcji.
Na ostateczne podsumowanie trzeba będzie poczekać do końca września, ale już teraz widać, że edukacja zdrowotna w regionie budzi spore kontrowersje, a liczba wypisów jest znaczna.
Do Podkarpackiego Kuratorium Oświaty zwróciliśmy się z pytaniem, jak wygląda skala rezygnacji w całym regionie. Do momentu publikacji artykułu nie otrzymaliśmy odpowiedzi.
SONDA NOWIN: