Głogów: Środa? Dzień chleba. Majdańska: Stąd nikt nie odchodzi głodny
W każdą środę rano, w niewielkim pomieszczeniu przy plebanii św. Mikołaja w Głogowie zaczyna się ruch. Na schodach pojawiają się znajome twarze – starsze panie, starsi panowie. Czasem młoda mama z dzieckiem w wózku. Ktoś przynosi torbę, ktoś pusty plecak. Wiedzą, że za chwilę dostaną chleb. I coś do chleba.
To tutaj, w parafialnym Caritasie, co tydzień zagląda niemal setka osób. Ubodzy, samotni, bezdomni. Renciści, emeryci, niepełnosprawni – coraz częściej to właśnie oni ustawiają się w kolejce.
– Idzie ciężki czas – nie ukrywa Halina Majdańska, prezeska parafialnego Caritasu. – Skończyło się lato, wakacje, a pewnie latem ludziom jest trochę łatwiej. Jest jakaś praca sezonowa, ktoś coś dorobi. Ale gdy robi się zimno, to już nie ma gdzie przetrwać, nie ma gdzie posiedzieć. Wtedy wracają do nas – dodaje.
Środa – dzień chleba
– Niby niewiele, chleb, konserwa, coś do chleba, ale co by było, gdyby nie ta pomoc? – zastanawia się Stefania Wiśniewska, wolontariuszka z wieloletnim stażem.
Każdy, kto potrzebuje wsparcia, może je tu uzyskać. Trzeba przynieść zaświadczenie, że jest się parafianinem, podać, czy się pracuje, czy nie. Dla takich osób zakładana jest karta, która uprawnia do odbioru żywności. Ale drzwi nie są zamknięte dla nikogo.
– Pomagamy też bezdomnym, nawet jeśli nie są z naszego terenu. Bo przecież nie odmawia się chleba – mówi Majdańska.
Od młodzieży po seniorów
Pani Stefania pomaga tu od prawie dziesięciu lat. – Zaczynałam jeszcze, jak pracowałam zawodowo, prowadziłam wtedy szkolne koło Caritas w Zespole Szkół Ekonomicznych w Głogowie. Młodzież pomagała przy zbiórkach w sklepach, przy paczkach – opowiada, że teraz sama nosi kartony, wydaje jedzenie, rozmawia.
Bo w tym miejscu chodzi nie tylko o to, żeby dać kromkę chleba. Czasem ktoś przyjdzie po prostu porozmawiać, wyrzucić z siebie troskę.
Działać mimo wszystko
– Nie stać nas na więcej, ale staramy się pomóc, jak umiemy. W tej chwili mamy około osób: rodzin i samotnych objętych pomocą – wylicza prezeska.
Z zewnątrz to wygląda skromnie: kilka regałów z puszkami, słoikami, bochenkami chleba. Ale dla tych, którzy tu przychodzą, to często jedyne miejsce, gdzie ktoś ich wysłucha, poda rękę.
– Każdy może pomóc Caritasowi – apeluje pani Stefania. – Nie trzeba wiele. Ktoś ma piekarnię, może dorzucić pieczywo. Ktoś inny może kupić konserwy albo po prostu wrzucić do puszki. A my zawsze się podzielimy – apelują.
Zbliża się jesień, za nią zima – czas, kiedy drzwi Caritasu będą pukać coraz częściej.
Czasem naprawdę niewiele trzeba, żeby komuś dać siłę przetrwać kolejny tydzień.