Gwałcone matki, siostry, córki. Armia Czerwona w Wielkopolsce
W styczniu 1945 roku mieszkańcy Wielkopolski z nadzieją czekali na koniec niemieckiej okupacji. Szybko jednak okazało się, że nowi "wyzwoliciele" przynieśli ze sobą nową falę przemocy, grabieży i terroru. Relacje świadków i raporty z epoki nie pozostawiają złudzeń – dla wielu Polaków wejście Armii Czerwonej oznaczało kolejny koszmar, tym razem pod czerwonym sztandarem.
Nadzieja na wolność i pierwsze rozczarowania
Po latach brutalnej niemieckiej okupacji, która kosztowała życie tysięcy mieszkańców Wielkopolski, nadejście Armii Czerwonej w styczniu 1945 roku budziło wśród ludności autentyczną ulgę. Niemcy, dotąd panowie życia i śmierci, w popłochu opuszczali miasta i wsie.
Ostatni punkt oporu na Cytadeli Poznańskiej padł 23 lutego, co wydawało się początkiem nowego rozdziału w historii regionu. Jednak bardzo szybko entuzjazm został zastąpiony przez lęk i rozczarowanie, gdy na jaw wyszło, jak zachowują się czerwonoarmiści wobec ludności cywilnej.
Już w pierwszych dniach po zajęciu miasta pojawiły się doniesienia o przypadkach przemocy, rabunków i gwałtów. Kapitan Juliusz Bardach, późniejszy wybitny historyk prawa, pisał w lutym 1945 roku: "Zachowanie poszczególnych oficerów Armii Czerwonej pozostawia wiele do życzenia. (…) niektóre mniej zdyscyplinowane jednostki wobec braku Niemców zachowują się wobec Polaków w sposób, który szkodzi sprawie przyjaźni polsko-radzieckiej i osłabia uczucie wdzięczności i sympatii, jaką ludność Poznania darzy swoją wyzwolicielkę – Armię Czerwoną".
Skala przemocy seksualnej
Wkroczenie Armii Czerwonej do Wielkopolski oznaczało dla kobiet i dziewcząt realne zagrożenie życia i zdrowia. Gwałty – zarówno indywidualne, jak i zbiorowe – stały się powszechne. Ofiarami padały nie tylko Niemki, ale także Polki, często nastolatki i dzieci.
W Poznaniu radzieccy żołnierze zwabiali młode kobiety pod pretekstem udzielenia pomocy rannym, po czym je gwałcili. W innych miejscowościach regionu kobiety były gwałcone po kilka, a nawet kilkanaście razy.
Wielu świadków wspominało, że kobiety ukrywały się w piwnicach, przebierały się za staruszki lub udawały chore, by uniknąć napaści. Często jednak nawet takie środki ostrożności nie pomagały. W Wilczej radzieccy żołnierze zgwałcili czternastoletnią dziewczynkę; jej stan był tak ciężki, że trafiła do szpitala. W Gierałtowicach, Dębieńsku i innych miejscowościach raportowano o masowych przypadkach gwałtów, które wywoływały panikę i strach wśród kobiet.
Grabieże i rabunki
Radzieccy żołnierze traktowali zdobyte tereny jak łup wojenny. Grabież była nie tylko tolerowana, ale wręcz sankcjonowana przez dowództwo.
10 stycznia 1945 roku Rada Komisarzy Ludowych przyjęła uchwałę, która pozwalała na konfiskatę majątków, zakładów, maszyn, bydła, a nawet sprzętu domowego. 29 stycznia powstały specjalne jednostki, których jedynym celem była grabież – do lata 1945 roku liczyły one około 80 tysięcy żołnierzy.
Wielkopolanie doświadczali konfiskat na masową skalę: z domów znikały zegarki, biżuteria, ubrania, a nawet meble i sprzęty kuchenne. Z fabryk wywożono maszyny, z gospodarstw – całe stada bydła. Władze radzieckie powoływały się na "prawo wojenne", które pozwalało na szabrowanie wszystkiego, co mogło mieć wartość dla ZSRR. W praktyce oznaczało to ogołacanie regionu z wszelkiego majątku – od dzieł sztuki po narzędzia rolnicze.
Przemoc wobec ludności i terror powojenny
Wielkopolska, podobnie jak inne regiony Polski, doświadczyła nie tylko rabunków i gwałtów, ale także brutalnych morderstw. Radzieccy żołnierze nie liczyli się z życiem cywilów.
W wielu miejscowościach dochodziło do egzekucji, czasem z błahego powodu – za odmowę wydania alkoholu, sprzeciw wobec rabunku czy przypadkowe spotkanie na ulicy. W Strzelcach Opolskich, po zastrzeleniu sowieckiego oficera przez niemieckiego nastolatka, czerwonoarmiści spalili centrum miasta, mordując i gwałcąc mieszkańców.
Władza radziecka ustanowiła komendantury wojenne, które miały pełnię władzy na zajętych terenach. Część z nich funkcjonowała jeszcze do połowy 1946 roku. Milicja i administracja polska często były bezradne wobec przemocy ze strony "sojuszników". Zdarzały się przypadki, gdy radzieccy żołnierze atakowali nawet posterunki milicji, próbując rozbroić funkcjonariuszy i wymusić wydanie łupów.
Represje polityczne i nowa fala zniewolenia
Wielkopolanie szybko przekonali się, że "wyzwolenie" nie oznaczało wolności. Po krótkim okresie względnej swobody rozpoczęły się aresztowania, deportacje i represje wobec członków polskiego podziemia, byłych żołnierzy AK i osób uznanych za "wrogów ludu". NKWD i Smiersz prowadziły operacje wymierzone w niepodległościowe struktury, a setki osób trafiły do łagrów lub zostały zamordowane.
Wielu mieszkańców regionu wspominało, że po 1945 roku żyli w ciągłym strachu – nie tylko przed radzieckimi żołnierzami, ale także przed nową, komunistyczną administracją. Wielkopolska, która przez lata była symbolem polskości i oporu, stała się areną nowego zniewolenia.
Przez dziesięciolecia temat zbrodni Armii Czerwonej był w Polsce tabu. Dopiero po 1989 roku zaczęto mówić otwarcie o gwałtach, rabunkach i terrorze, jaki towarzyszył "wyzwalaniu" Wielkopolski. Relacje świadków, raporty i badania historyków pokazują, że dla wielu mieszkańców regionu koniec wojny oznaczał nie upragnioną wolność, lecz nową falę przemocy i upokorzenia.