Hipopotam prawie go zabił. Historia, która mrozi krew
Afrykańska rzeka Zambezi kryje śmiertelne niebezpieczeństwa pod swoją malowniczą powierzchnią. Paul Templer przekonał się o tym 9 marca 1996 roku, gdy poprowadził grupę kajakarzy przez wody pełne hipopotamów. Rutynowa wycieczka zamieniła się w koszmar, gdy jeden z gigantów rzucił się na kajak i połknął przewodnika w całości. Historia Templera stała się legendą wśród miłośników afrykańskich przygód.
Spokojny poranek nad Zambezi
Paul Templer rozpoczął dzień bez przeczucia nadchodzącej tragedii. Doświadczony przewodnik zastąpił chorego kolegę i objął opiekę nad grupą składającą się z sześciu turystów oraz trzech początkujących instruktorów. Zambezi płynęła spokojnie tego marca, a słońce odbijało się od jej powierzchni jak od lustra.
Hipopotamy widać było w oddali, lecz wydawały się obojętne na obecność ludzi. Templer znał te wody jak własną kieszeń i wielokrotnie prowadził podobne wyprawy. Grupa wsiadła do kajaków pełna entuzjazmu, gotowa na dzień pełen wrażeń na jednej z najpiękniejszych rzek Afryki.
Początkowe kilometry przebiegły bez zakłóceń. Kajaki sunęły wartko z prądem, a uczestnicy podziwiali przepiękne krajobrazy wybrzeża. Nikt nie spodziewał się, że spokojne zwierzęta w wodzie mogą w sekundzie stać się śmiertelnym zagrożeniem.
Pierwszymi oznakami niebezpieczeństwa były niepokojące ruchy hipopotamów. Zwierzęta zaczęły zbliżać się do grupy, choć nadal wydawały się kontrolować sytuację. Templer zachował czujność, lecz nie przewidział skali nadchodzącej katastrofy.
Atak na Evansa
Evans, jeden z młodszych przewodników, popełnił krytyczny błąd nawigacyjny. Jego kajak zboczył z bezpiecznej trasy i znalazł się zbyt blisko stada hipopotamów. Gigantyczne zwierzę bez ostrzeżenia rzuciło się na małą łódkę z niewyobrażalną siłą.
Uderzenie było tak brutalne, że Evans wyleciał z kajaka jak pocisk. Hipopotam dosłownie zmiażdżył konstrukcję łodzi swoimi potężnymi szczękami. Młody mężczyzna znalazł się w wodzie, bezradny wobec rozwścieczonego zwierzęcia krążącego wokół niego.
Templer natychmiast ruszył na ratunek, wiosłując z całych sił przeciwko prądowi. Adrenalina dodała mu siły, lecz dystans dzielący go od Evansa wydawał się nie do pokonania. Hipopotam kontynuował ataki, tworząc wokół siebie wir spienionej wody.
Desperacka walka o życie Evansa rozgrywała się na oczach przerażonych turystów. Templer wiedział, że każda sekunda może być ostatnią dla jego kolegi. Zbliżał się do miejsca ataku, nie zdając sobie sprawy z czyhającego na niego samego niebezpieczeństwa.
Szczęki śmierci
Gdy Templer zbliżył się na odległość kilku metrów od tonącego Evansa, woda pod jego kajakiem "eksplodowała". Gigantyczny hipopotam wynurzył się z głębin jak podwodny potwór, otwierając szczęki szerokości ponad metra. Zwierzę zacisnęło zęby wokół talii przewodnika i pociągnęło go w dół.
Templer znalazł się w paszczy hipopotama, otoczony ciemnością i miażdżącym bólem. Potężne mięśnie szczękowe zwierzęcia łamały jego kości jak zapałki. Chrupot własnego szkieletu wypełniał mu głowę, gdy tracił przytomność w lodowatej wodzie Zambezi.
Hipopotam niósł przewodnika w głąb rzeki, jakby chciał utopić ofiarę przed pożarciem. Templer walczył o oddech w ciemności, czując jak życie ucieka z jego ciała wraz z krwią sączącą się do wody. Ból był tak intensywny, że graniczył z utratą świadomości.
Nagle zwierzę otworzyło szczęki i wyrzuciło rannego mężczyznę na powierzchnię. Templer wynurzył się, łapiąc powietrze i próbując zorientować się w sytuacji. Woda wokół niego robiła się czerwona od krwi, lecz on wciąż myślał tylko o ratowaniu Evansa.
Drugi atak i cudowne ocalenie
Pomimo ciężkich obrażeń Templer nie porzucił swojej misji ratunkowej. Przepłynął przez zakrwawioną wodę w kierunku miejsca, gdzie ostatnio widział Evansa. Hipopotam obserwował jego ruchy, przygotowując się do kolejnego ataku.
Zwierzę ponownie wynurzyło się z wody, tym razem z jeszcze większą furią. Szczęki zacisnęły się wokół głowy i ramion przewodnika, ciągnąc go na dno z nieludzką siłą. Templer poczuł, jak zęby przebijają jego skórę i miażdżą mięśnie.
Tym razem wydawało się, że śmierć jest nieunikniona. Hipopotam trzymał go pod wodą znacznie dłużej, a siły Templera słabły z każdą sekundą.
Mack, drugi z doświadczonych przewodników, wiosłował rozpaczliwie w kierunku miejsca ataku. Ryzykując własne życie, zdołał wyciągnąć Templera z wody w momencie, gdy hipopotam ponownie go wypuścił. To heroiczne działanie uratowało życie ciężko rannemu koledze.
Droga do szpitala i amputacja
Transport Templera do najbliższego szpitala był wyścigiem z czasem. Przewodnik stracił ogromną ilość krwi, a jego obrażenia wymagały natychmiastowej interwencji medycznej. Szczęki hipopotama zmasakrowały jego prawą rękę do tego stopnia, że nie dało się jej uratować.
Lekarze w Zimbabwe walczyli o życie pacjenta przez wiele godzin. Operacja amputacji była jedyną szansą na powstrzymanie zakażenia i uratowanie życia. Templer stracił rękę, lecz zachował życie dzięki szybkiej reakcji kolegów i umiejętnościom chirurgów.
Proces rekonwalescencji trwał miesiące, a fizyczne blizny stanowiły jedynie część problemu. Trauma psychiczna po spotkaniu z hipopotamem była równie trudna do wyleczenia jak obrażenia ciała. Templer musiał na nowo nauczyć się funkcjonować w codziennym życiu.
Pomimo wszystko przewodnik nie żywił urazy do afrykańskiej przyrody. Rozumiał, że hipopotam bronił swojego terytorium zgodnie z naturalnymi instynktami. Zambezi pozostała jego życiową miłością, choć sposób patrzenia na nią uległ radykalnej zmianie.
Evans również przeżył atak, choć jego obrażenia były mniej spektakularne. Młody przewodnik zawdzięczał życie heroicznej postawie Templera, który ryzykował wszystko, aby go uratować.