Jak nasze szpitale radzą sobie z obsadą pielęgniarską? Bywa ciężko, ale szpitale jakoś radzą sobie
- Dziś nie ma większych problemów z pielęgniarkami. Jeżeli już się zdarzają, to są to raczej pojedyncze, sporadyczne przypadki, w których poszukiwane są np. wysoko wyspecjalizowane pielęgniarki - mówi Katarzyna Malinowska - Olczyk, rzeczniczka prasowa Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego w Białymstoku.
Jeszcze kilka lat temu deficyt pielęgniarek był widoczny gołym okiem. Teraz w białostockich szpitalach jest już lepiej.
Ale Agnieszka Olchin, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w województwie podlaskim uważa, że rzeczywistość wcale nie jest taka różowa.
- Gdy weszła ustawa o minimalnych normach zatrudnienia pielęgniarek, to okazało się, że wszystkie podmioty lecznicze zmniejszyły liczbę łóżek. Po prostu dyrektorzy dopasowali się do tych norm, nie zatrudniając pielęgniarek. Pracodawcy mają bowiem swobodę w zgłaszaniu liczby łóżek, ale to nie ma nic wspólnego ze stanem faktycznym. Bo poza zgłoszoną liczbą łóżek, potem są dostawki na korytarzach, z piwnic ściąga się dodatkowe łóżka. I pod te normy, które istnieją, dyrektorzy uważają, że liczba pielęgniarek jest wystarczająca. Ale moim zdaniem, tak nie jest. Bo te normy naliczane są do liczby zgłaszanych łóżek, a nie do liczby rzeczywistych pacjentów - tłumaczy Agnieszka Olchin.
Z danych Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Białymstoku wynika, że aktualnie zarejestrowane są 7474 pielęgniarki. Od czterech lat średnio około 200 pielęgniarek-absolwentów zgłasza się do Izby z wnioskiem o stwierdzenie prawa wykonywania zawodu pielęgniarki. W 2024 roku było to 212 osób, rok wcześniej - 224 osoby.
- Został zwiększony limit przyjęć na studia pielęgniarskie, a to powoduje, że pielęgniarek jest coraz więcej. Poza tym, zainteresowanie tym zawodem jest większe niż kiedyś, chociażby ze względu na poprawę warunków pracy i płacy - zauważa Beata Janina Olejnik, przewodnicząca Okręgowej Rady Pielęgniarek i Położnych w Białymstoku.
Przyznaje jednocześnie, że białostockie szpitale nie mają aż tak dużych braków kadrowych z pielęgniarkami, jak kiedyś. Na ich korzyść przemawiają nie tylko lepsze warunki pracy i płacy, ale też możliwość wykonywania skomplikowanych procedur medycznych.
- To przede wszystkim wieloprofilowość, która przekłada się na realizację wysokospecjalistycznych procedur, czyli możliwość pozyskania większych umiejętności - tłumaczy szefowa Izby.
Z informacji, które uzyskaliśmy w szpitalach powiatowych naszego województwa wynika, że kryzys na rynku pielęgniarskim także w ich placówkach został w dużym stopniu zażegnany. I że sytuacja na tę chwilę jest na tyle opanowana, że nie ma problemów z zabezpieczeniem dyżurów.
- Jeszcze do tamtego roku był problem z obsadą położnych, ale w ostatnim roku przyjęliśmy dużo pielęgniarek po szkole - mówi Aneta Długozima, dyrektorka Szpitala Ogólnego w Kolnie. I dodaje: - Wzrost wynagrodzeń bardzo mocno zmobilizował osoby do kształcenia się w tym kierunku. Mało tego, takie wykształcenie zdobywają nawet osoby pracujące do tej pory w innych branżach. Mamy np. u siebie panią, która przez wiele lat pracowała jako urzędniczka, po czym odnowiła prawo wykonywania zawodu i pracuje jako pielęgniarka.
- Jest przyzwoicie, powiedziałbym nawet, że optymistycznie. Mamy coraz więcej pielęgniarek zaraz po szkole, które chcą u nas pracować. Choć prawdą oczywiście jest, że większość pielęgniarek woli wybierać duże ośrodki, chociażby z tego powodu, że sytuacja szpitali powiatowych wydaje się niepewna - dodaje Andrzej Szewczuk, dyrektor SP ZOZ w Siemiatyczach.
Jak to wygląda np. w Bielsku Podlaskim? Alina Jurczuk, naczelna pielęgniarka bielskiego szpitala mówi wprost:
- Spełniamy minimalne zarządzenie. Panie pielęgniarki są w wieku emerytalnym, tak jak pokazuje średnia wieku pielęgniarek w Polsce.
Z kolei Marta Klucznik, główny specjalista ds. kadr, płac i administracji SP ZOZ w Sejnach przyznaje, że braki personelu pielęgniarskiego rozwiązały... likwidacje kilku oddziałów:
- Braki zapełniły osoby ze zlikwidowanych oddziałów. Do tego co roku dochodzą nowe roczniki pielęgniarek, więc problemów z obsadą pielęgniarską nie mamy.
Co ciekawe, w naszym województwie jest samorząd, który od lat dba o to, żeby w zarządzanej przez niego placówkach nie brakowało pielęgniarek. Tak dzieje się w Hajnówce, gdzie od kilku lat są przyznawane stypendia dla studentów kierunku pielęgniarstwo i położnictwo. Warunkiem otrzymania pomocy finansowej jest zobowiązanie do pracy w hajnowskim szpitalu po zakończeniu nauki.
- Wsparcie finansowe jest wypłacane przez okres nauki. A po ukończeniu studiów studenci mają zapewnioną pracę w naszej placówce zdrowotnej - przypomina starosta hajnowski Andrzej Skiepko.
Jak przyznają dyrektorzy placówek, obecnie większość pielęgniarek jest w wieku przedemerytalnym, nie brakuje też pracujących emerytek, którym nie spieszy się, aby odejść z zawodu. To powoli zaczyna się jednak zmieniać. Do szpitali coraz częściej trafiają bowiem pielęgniarki prosto po studiach.