Jak ślepy muzułmanin nosił sparaliżowanego chrześcijanina
W XIX-wiecznym Damaszku ślepy muzułmanin Muhammad i sparaliżowany chrześcijanin Samir stworzyli duet, który zadziwił miasto. Jeden dawał siłę, drugi wzrok – razem przemierzali ulice, dzieląc się życiem, pracą i marzeniami.
Damaszek pod panowaniem Osmanów
Damaszek u schyłku XIX wieku był jednym z najważniejszych miast imperium osmańskiego. Liczył wtedy około 150–200 tysięcy mieszkańców, z czego znaczną część stanowili chrześcijanie – nawet 10% populacji.
Miasto tętniło życiem: codziennie przez jego ulice przewijały się tłumy kupców, rzemieślników, pielgrzymów i podróżników. W tym wielokulturowym tyglu współistniały ze sobą różne religie i tradycje, a chrześcijanie i muzułmanie często żyli w sąsiedztwie, współpracując i wspólnie uczestnicząc w życiu społecznym.
W Damaszku funkcjonowały liczne kawiarnie, bazary, meczety i kościoły. Wspólne święta, festyny i uroczystości rodzinne były okazją do zacieśniania więzi między wyznawcami różnych religii. Mimo okresowych napięć i prześladowań, codzienność wielu mieszkańców opierała się na współpracy i wzajemnej pomocy.
Narodziny niezwykłej przyjaźni
Wśród mieszkańców Damaszku wyróżniali się dwaj mężczyźni: niewidomy muzułmanin Muhammad i sparaliżowany chrześcijanin Samir. Według przekazów, obaj byli sierotami i od najmłodszych lat musieli radzić sobie bez wsparcia rodziny. Ich losy splotły się w biednym mieszkaniu na obrzeżach miasta, gdzie dzielili się wszystkim, co mieli – od jedzenia po troski dnia codziennego.
Muhammad nie widział od urodzenia lub wczesnego dzieciństwa, przez co nie mógł samodzielnie poruszać się po labiryncie ulic Damaszku. Samir, dotknięty paraliżem i karłowatością, nie był w stanie chodzić, ale zachował bystry wzrok i błyskotliwy umysł.
Ich partnerstwo opierało się na prostym, lecz głębokim podziale ról: Muhammad niósł Samira na plecach, a Samir prowadził go, wskazując drogę i ostrzegając przed przeszkodami.
Praca i życie na ulicy
Każdego dnia Muhammad i Samir przemierzali zatłoczone ulice Damaszku. Ich celem była lokalna kawiarnia, w której Samir pracował jako hakawati – tradycyjny opowiadacz historii. W świecie arabskim hakawati cieszyli się wielkim szacunkiem: ich opowieści, często inspirowane "Księgą tysiąca i jednej nocy", przyciągały tłumy słuchaczy. Samir, mimo niepełnosprawności, potrafił oczarować publiczność głosem i wyobraźnią, snując baśnie o królach, rycerzach i dalekich podróżach.
Muhammad w tym czasie sprzedawał słodycze – najczęściej bolbole, czyli syryjskie ciasteczka z orzechami i miodem, popularne wśród klientów kawiarni. Nigdy nie męczył się opowieściami przyjaciela, słuchając ich z uwagą i dumą.
Hakawati: Mistrzowie słowa w damasceńskich kawiarniach
Instytucja hakawatiego miała w Damaszku długą tradycję. Najsłynniejsze kawiarnie, takie jak Nawfara Cafe przy Wielkim Meczecie Umajjadów, gromadziły wieczorami tłumy słuchaczy.
Hakawati pojawiał się punktualnie o ósmej wieczorem, ubrany w tradycyjne stroje, z książką i laską w dłoni. Siedząc na podwyższeniu, snuł opowieści z historii, literatury i ludowych podań, przeplatając je anegdotami i poezją.
W kulturze arabskiej opowieści pełniły funkcję nie tylko rozrywki, ale i edukacji. Przekazywały wartości, uczyły moralności, kształtowały wyobraźnię. Samir, jako hakawati, był nie tylko artystą, ale i nauczycielem, który swoją sztuką wnosił światło w życie mieszkańców Damaszku.
Przyjaźń ponad podziałami
Historia Muhammada i Samira stała się symbolem przyjaźni ponad podziałami religijnymi i społecznymi. W czasach, gdy napięcia między chrześcijanami a muzułmanami bywały realne, ich codzienna współpraca i wzajemna troska były przykładem autentycznego braterstwa.
Muhammad dawał Samirze siłę i nogi, Samir – oczy i głos. Razem stanowili całość, której nie rozdzielały ani wyznanie, ani pochodzenie.
Gdy Samir zmarł, Muhammad płakał przez siedem dni. Według przekazów, nie mógł pogodzić się ze stratą przyjaciela, który był dla niego nie tylko towarzyszem, ale i przewodnikiem po świecie. Zapytany, jak mogli żyć tak harmonijnie mimo różnic, Muhammad przyłożył rękę do serca i powiedział: "Tu byliśmy tacy sami".
Autentyczność tej historii potwierdza zdjęcie wykonane w 1889 roku przez Tancrède Dumasa, francuskiego fotografa działającego w Syrii i Libanie. Dumas, pracujący dla American Palestine Exploration Society, uwiecznił na nim moment, gdy niewidomy muzułmanin niesie na plecach sparaliżowanego chrześcijanina.
Fotografia ta znajduje się dziś w zbiorach Biblioteki Kongresu Stanów Zjednoczonych i jest jednym z najbardziej poruszających świadectw przyjaźni i współpracy w historii Bliskiego Wschodu.