Jarocin: Festiwal rockowy zrodził się w "Olimpie" i zarażał bakcylem wolności
Ostre granie w Jarocinie, czyli boom na muzykę rockową
Żartobliwie można powiedzieć, że rockowa mekka PRL narodziła się "na Olimpie", a dokładnie za sprawą Młodzieżowych Rytmów Młodych w jarocińskim klubie Olimp. To tam na przełomie lat 60. i 70. zaczęło kipieć, wrzeć i bulgotać życie kulturalne Jarocina. Wystawy, kabarety, pokazy filmowe i koncerty. Brak ośrodka kultury sprawił, że to inicjatywa oddolna doszła do głosu i nabrała rozpędu.
Z czasem pojawił się pomysł przeglądu zespołów muzycznych, któremu zresztą przychylny był ówczesny człowiek od kultury z ramienia władz. I tak narodziły się Wielkopolskie Rytmy Młodych w Jarocinie. W tym miejscu warto dodać, że nazwa nie wzięła się z powietrza, a od audycji radiowej nadawanej w Radiu Poznań.
Duet Wodniczak i Kosmala, czyli poznańscy dziennikarze zaproszeni do współtworzenia Wielkopolskich Rytmów Młodych dołożyli solidne cegły do fundamentu późniejszego festiwalu. To oni zaprosili w 1970 roku do współpracy i do jury profesjonalistów, czyli muzyków legitymujących się solidnym zapleczem uznania, a także dziennikarzy muzycznych i ludzi związanych ze światem muzyki. I tak w czerwcu 1970 roku wystartowano.
Koncertowo Wielkopolskie Rytmy Młodych to były trzy dni grania zakończone wręczeniem statuetek Złotego, Srebrnego i Brązowego Kameleona. Jako pierwsi zgarnęły je zespoły odpowiednio Sekwens, Kwiaty i Truwerzy.
Z czasem jarociński przegląd piosenki rockowej WRM okrzepł i zmieniał się. Zmieniały się miejsca, gdzie grano. Zmieniali się też ludzie go tworzący. Za pierwszym przeglądem stał Jacek Chudzik wraz ze sporą grupą przyjaciół. Po jego wyprowadzce z Jarocina kolejny entuzjaści rockowych brzmień przejęli pałeczkę.
Przełom jarocińskiego grania po dziesiątym jubileuszowym przeglądzie WRM
Jedenasta edycja Wielkopolskich Rytmów Młodych przyniosła zmianę. Po raz pierwszy koncerty nie odbywały się zamkniętej przestrzeni, a w plenerze, na scenie jarocińskiego amfiteatru. Tam ze znanych i lubianych WRM wyrósł Ogólnopolski Przegląd Muzyki Młodej Generacji, a następnie Festiwal Muzyków Rockowych. Na festiwalowych scenach przewijały się przeróżne zespoły grające najróżniejsze gatunki muzyki - rocka, metal, punk, alternatywę, a nawet bluesa i reggae, a to i tak nie wszystko, co można by w tym miejscu wymienić.
Każdy z zespołów miał coś do zakomunikowania młodym zebranym pod sceną. Często teksty opisywały peerelowską rzeczywistość, jednak w sposób tak inteligentny, że cenzura zostawała w tyle lub była po prostu ignorowana i ze sceny wybrzmiewały hasła pod którymi "jedyna słuszna" wówczas partia się zdecydowanie nie mogła się podpisać.
"Wizytówką" jarocińskiego festiwalu byli również tajniacy krążący w tłumie i zbierający materiały na uczestników, którzy na tle polskiej codzienności tamtych lat bardzo wyróżniali się nierzadko szokującym ubiorem, wygolonymi głowami, postawionymi na cukier włosami, glanami czy ozdobami jak "pieszczochami", czyli szerokimi bransoletkami ze skóry z ponabijanymi ćwiekami.
Co jednak ciekawe mieszkańcy Jarocina większych problemów z festiwalem i festiwalowiczami nie mieli mimo ich odmiennego wyglądu. Można powiedzieć, że jarocinianie byli bardzo tolerancyjni i tej rockowej inności nie obawiali się. Zresztą wspomnienia mieszkańców, osób tworzących festiwal, osób z ramienia lokalnych władz, służb porządkowych, artystów oraz samych uczestników są przeróżne. Większość z nich jednak w przytaczanych na przestrzeni lat wypowiedziach mówi o tym, że "Jarocin" był bezpieczną imprezą, co nie znaczy, że do różnych ekscesów nie dochodziło, wszak to zadyma w Jarocinie, postawiła krzyżyk na kultowym festiwalu.
Koniec ikony. Zamieszki zakończyły Jarocin
Rok 1994 to czas kiedy w rockowym Olimpie Jarocina ogień się wypalił. Do tego czasu na festiwalowej scenie wystąpili między innymi TSA, KSU, Kult, Sztywny Pal Azji, Zielone Żabki, Defekt Muzgó, Siekiera, Oddział Zamknięty, Dżem, Republika, Armia, Dezerter, Lombard, Tilt, Farben Lehre, Kobranocka, Acid Drinkers, Closterkeller, Hey, Big Cyc i wielu, wielu innych.
Decyzje o tym, że festiwal został zorganizowany po raz ostatni, podjęto po burdzie, jaka miała wówczas miejsce. Jak dokładnie się zaczęło - mogą powiedzieć jedynie uczestnicy zwarcia między festiwalowiczami, a policja.
Pierwsze starcie między uczestnikami festiwalu a policją miało miejsce po zakończeniu koncertu w amfiteatrze. W dalszej części burda przeniosła się na ulice Jarocina. Co najgorsze w zamieszkach mieli ucierpieć mieszkańcy miasta. Miały również paść strzały z broni.
Rok 1994 zapamiętał zapewne również jeden z muzyków. Gitarzysta zespołu Armia został pobity, dlatego też zespół nie wystąpił wówczas w Jarocinie.
Ostatecznie Polacy zobaczyli obraz festiwalu i miasta, które go gościło jak strefę wojny. Powybijane szyby, mnóstwo zniszczeń i niesmak, który unosił się w powietrzu. Kto zaczął, czy były prowokacje ze strony policji, czy festiwalowcze mogli to sprawnie załatwić między sobą? Na te pytania dziś z perspektywy niemal 30 lat trudno odpowiedzieć, a prawdę znają tylko ci, którzy tam byli. Sytuacja ta jednak doprowadziła do tego, że festiwal na długie lata znikł i w takiej formie jak za dawnych dobrych lat już nigdy nie wrócił, choć został reaktywowany i ponownie do Jarocina ściągają dzikie tłumy.