Kamienie z nieba i czarna chmura nad Fastami. Tajemnica sprzed 200 lat
Nie było burzy ani deszczu — tylko jeden huk, świst i czarna chmura nad Fastami. Tak zaczęła się historia meteorytu Białystok, który spadł na Podlasie prawie dwieście lat temu i do dziś budzi ciekawość badaczy.
5 października 1827 roku we wsi Fasty pod Białymstokiem wydarzyło się coś, co mieszkańcy zapamiętali na długo. Był pogodny poranek, niebo czyste, tylko jedna ciemna chmura wisiała wysoko w zenicie. Nagle rozległ się potężny huk, potem seria trzasków i świst — jakby ktoś strzelał z karabinów. Chwilę później z nieba zaczęły spadać kamienie.
Kamienie z nieba
Świadkowie opowiadali, że ziemia drżała, a nad polami unosił się kurz. Gdy pierwszy z odważnych podniósł z ziemi czarny, połyskujący kamień, ludzie zaczęli szukać kolejnych. Niektóre spadły na pola, inne do rzeki Supraśl.
Łącznie zebrano około 4 kilogramów takich kamieni. Dziś wiemy, że był to meteoryt typu eukryt, czyli fragment skały pochodzącej prawdopodobnie z powierzchni planetoidy Westy.
Jan Wolski i jego raport
Najdokładniejszy opis zjawiska pozostawił Jan Wolski, nauczyciel fizyki z gimnazjum w Białymstoku. W czasach, gdy ludzie wciąż nie wierzyli w kosmiczne pochodzenie meteorytów, Wolski wykazał się dużą dociekliwością. Opisał nie tylko dźwięki i kierunek spadku, ale też wygląd kamieni — czarną, błyszczącą powierzchnię i jasnoszare wnętrze przypominające skałę wulkaniczną.
Z Fast do Wiednia
Choć meteoryt nazwano Białystok, jego największe fragmenty szybko trafiły za granicę. Dziś największe okazy znajdują się w muzeach w Wiedniu, Berlinie, Tartu, Moskwie i Kijowie.
W Polsce zachowały się jedynie drobne okruchy o łącznej wadze mniej niż 20 gramów. W zbiorach Muzeum Ziemi PAN w Warszawie znajduje się szklana fiolka z pyłem i fragmentami meteorytu o wadze 3,7 grama.
Gdzieś między Fastami a Knyszynem
Niektórzy badacze twierdzą, że meteoryty spadły nie tylko w Fastach, ale też w rejonie Knyszyna, czyli kilkadziesiąt kilometrów dalej. Obszar spadku był więc prawdopodobnie rozległy. Niestety, wiele fragmentów wpadło do rzek i błot, dlatego nigdy ich nie odnaleziono.
Zaginione pamiątki
Część kamieni trafiła w ręce lokalnych urzędników i oficerów. Inne rozdano lub wymieniono między kolekcjonerami. W XX wieku część fragmentów zaginęła, a później pojawiły się nawet podejrzane "fałszywki" oferowane na rynku kolekcjonerskim jako "meteoryt Białystok". Ich autentyczność nigdy nie została potwierdzona.