Borki Wielkie: Koszmarny wypadek kierowcy ze Śląska: wjechał autem do stawu. To mogło skończyć się tragedią
Wjechał do stawu i... wyszedł sam! Niesamowita akcja w Borkach Wielkich
To mogło skończyć się tragicznie! W piątkowy wieczór, 1 listopada, w miejscowości Borki Wielkie (powiat oleski na Opolszyćnie) doszło do nietypowego zdarzenia. Około godziny 17.20 kierowca z Gliwic, jadąc ulicą Młyńską, nagle stracił panowanie nad samochodem marki Skoda. Auto zsunęło się z jezdni prosto do stawu hodowlanego!
- Kierowca w wieku 61 lat stracił panowanie nad pojazdem i wjechał do stawu - potwierdza w rozmowie z Dziennikiem Zachodnim asp. Przemysław Kędzior z Komendy Miejskiej Policji w Opolu.
Padło pytanie o sprzedaż działki pod CPK. "Jak z aferą wizową"
Zimna kąpiel w listopadowy wieczór
Na miejsce błyskawicznie ruszyły zastępy OSP straży pożarnej z Borek Wielkich i okolicznych miejscowości. Akcja była widowiskowa - samochód niemal cały zniknął pod taflą wody!
Na szczęście staw nie był głęboki, a kierowca zachował zimną krew - wydostał się z auta o własnych siłach jeszcze przed przyjazdem ratowników. Został odholowany łodzią do brzegu.
- Skończyło się na strachu i wyziębieniu - informują służby. - Na szczęście nikt nie ucierpiał, a kierowca był trzeźwy.
Kilka godzin wyciągania auta z wody
Choć kierowca ze Śląska wyszedł z tej sytuacji bez szwanku, samochód miał mniej szczęścia. Akcja wydobywania skody trwała kilka godzin - sprzęt ciężki musiał wjechać na podmokły teren, a nocne światła reflektorów i migające koguty przyciągnęły wielu mieszkańców.
- Nie potrafił wyjaśnić, jak doszło do zdarzenia - dodaje asp. Kędzior. Policjanci po zakończeniu akcji ukarali kierowcę mandatem w wysokości 100 złotych.
"Chciał skręcić, a skończył w wodzie"
Według wstępnych ustaleń, kierowca mógł po prostu zagapić się lub nie zauważyć śliskiej nawierzchni po deszczu.
- Jak w filmie, tylko bez kaskadera! - mówi jeden z mieszkańców Borek.
Na szczęście - happy end
Po kąpieli w listopadowej wodzie kierowca został przebadany przez ratowników i trafił pod opiekę rodziny. Strażacy ostrzegają jednak: nawet płytkie stawy mogą być śmiertelnie niebezpieczne, zwłaszcza po zmroku.