Kosić trawę w mieście? Podrosła po deszczach, więc zaraz się zacznie
– Mam pytanie, z jakiego powodu nasze miasto jest zarośnięte trawą po pas? – zwrócił się z pytaniem do redakcji pan Henryk z Zielonej Góry. Kiedy umieściliśmy ten głos w Forum Czytelników w wydaniu papierowym Gazety Lubuskiej, skontaktowała się z nami pani Alina.
– Kto chce trawy na jeża, niech wsiądzie w autobus nr 30 albo 44, wysiądzie w Zatoniu, pójdzie do parku. Tam zobaczy i przeczyta, czemu lepiej nie kosić – zasugerowała.
Zakaz koszenia trawy?
Co roku temat koszenia trawy do samej ziemi i niekoszenia bulwersuje. O nagłośnienie konieczności wydania zakazu koszenia zaapelowała do nas pani Celina, która w Zielonej Górze mieszka od 1985 roku.
– Do tej pory nie spotkałam się z takim brakiem troski, wrażliwości o zieleń, jak teraz. Kiedy panowały wysokie temperatury nawet 36 stopni Celsjusza, kosiarki pracowały na pełnych obrotach. Dla mnie jest to przerażające, ponieważ trawy są wtedy wypalone na osiedlach. Gdzieniegdzie widać trochę zieleni, a kosiarki i tak pracują – opisuje.
Pani Celina dodaje, że najwidoczniej to nie przeszkadza wspólnotom mieszkaniowym.
– Nie dość że to są dodatkowe koszty dla mieszkańców, opłata pracownika, sprzęt, paliwo, to jeszcze ze szkodą dla nas i środowiska. Straszny widok, jak się na to patrzyło. Spod kosiarki, aż się kurzyło. Widać było wypaloną trawę, a praca trwała od rana do godziny 15 – wyjaśnia Czytelniczka. I prosi o opamiętanie zarządców wspólnot i mieszkańców.
– Zwróćmy uwagę na nasze dobra naturalne i oszczędzajmy naszą zieleń i zaprzestańmy jej orki – apeluje zielonogórzanka. Martwi się, że sytuacja zaraz się powtórzy, bo trawa po deszczach zaczyna odrastać, zacznie się koszenie, a za chwilę wrócą upały.
Nowe tabliczki promujące walory niekoszenia
Starania o to, aby w mieście kosić trawę tylko tam, gdzie wynika to z zapewnienia bezpieczeństwa prowadzi radna miasta Joanna Liddane.
– Żyjemy w mieście. Poruszają się po nim piesi, rowerzyści i samochody musimy wziąć pod uwagę bezpieczeństwo i z bólem serca, moim, ale też wielu mieszkańców, trzeba kosić pasy drogowe – wyjaśnia radna Zielonej Góry i ekolożka. – Ale w związku z tym, że mamy zmianę klimatu i świadomość ekologiczna jest coraz wyższa, chciałabym wyznaczyć takie miejsca, gdzie nie będzie koszenia, lub będzie raz do roku jesienią, aby roślinność mogła rozwijać się przez te kilka miesięcy – podkreśla.
Od dwóch tygodni w Zielonej Górze dzięki współpracy z Zakładem Gospodarki Komunalnej pojawiają się nowe tabliczki, na których wypisane są walory niekoszenia trawy: „Wyższa trawa zatrzymuje wilgoć, pochłania pyły i zanieczyszczenia, zwiększa bioróżnorodność i wytwarza tlen”.
– Nie każdy wie, co to jest łąka miododajna. A na tych tabliczkach są najważniejsze informacje. Ludzie powinni być edukowani – uważa radna.
Apele do instytucji w Zielonej Górze
– Jeździmy po mieście i wyznaczamy takie miejsca, które mają być niekoszone. Zaapelowaliśmy do Uniwersytetu Zielonogórskiego. Jesteśmy w trakcie rozmów ze spółką Zielonogórskie Wodociągi i Kanalizacja, które poszły już na ustępstwa i nie będą kosić na części swoich inwestycji. Wystosujemy też apel do spółdzielni mieszkaniowych, które mają ogromne tereny. Widzimy różnicę między terenami miejskimi, a tymi należącymi do spółdzielni, które podczas suszy są wielką Saharą – mówi dalej radna.
Ekolożka podkreśla, że nie jest łatwe pogodzenie interesów.
– Poczucie estetyki sprawia, że wielu ludzi dzwoni do urzędu czy gazet, że coś kwitnie, że trawa jest wyższa niż 10 centymetrów. Staram się spotykać i tłumaczyć. To jest bardzo trudne, ale trzeba edukować – zapewnia.