Lekarze biją na alarm: Sytuacja w szpitalach jest dramatyczna. Dyżury ponad siły a zagraniczni lekarze pracują bez weryfikacji
Naczelna Rada Lekarska w dramatycznym apelu pisze, że coraz częściej zdarza się, że lekarz podczas nocnego dyżuru odpowiada nie tylko za swój oddział, ale jeszcze za sąsiedni - a czasem nawet dwa.
Dyżury w szpitalach: jeden lekarz na kilka oddziałów
W praktyce oznacza to, że jeśli na różnych piętrach w tym samym momencie wydarzy się coś poważnego, medyk nie ma fizycznej możliwości, by pomóc wszystkim pacjentom.
Według prezydium NRL takie praktyki są niebezpieczne dla zdrowia i życia pacjentów.
Brak realnej dostępności lekarza w sytuacjach nagłych oraz ograniczenie możliwości przeprowadzania bieżących konsultacji medycznych skutkuje opóźnieniami w udzielaniu świadczeń i naraża chorych na niebezpieczeństwo pogorszenia stanu zdrowia, a nawet utraty życia - czytamy w apelu.
Zagrożenie dla pacjentów i lekarzy
Lekarze ostrzegają, że podwójne czy potrójne dyżury to również ogromne obciążenie dla samych medyków: "Zgodnie z art. 23 ustawy o działalności leczniczej organizacja procesu udzielania świadczeń zdrowotnych musi gwarantować bezpieczeństwo pacjentów oraz zapewniać warunki do wykonywania zawodu lekarza zgodnie z zasadami sztuki medycznej. Obciążanie jednego lekarza odpowiedzialnością za więcej niż jeden oddział podczas dyżuru jest wprost sprzeczne z tym obowiązkiem i nie może być tolerowane."
Samorząd lekarski wzywa dyrektorów szpitali i instytucje nadzorujące, by natychmiast skończyły z powierzaniem jednemu dyżurnemu odpowiedzialności za kilka oddziałów.
Zagraniczni lekarze bez nostryfikacji dyplomu
Drugim tematem, który wzbudził zdecydowaną reakcję Naczelnej Rady Lekarskiej, są tzw. uproszczone tryby dopuszczania do zawodu lekarza. Obecne przepisy pozwalają obcokrajowcom spoza Unii Europejskiej rozpocząć pracę w Polsce bez nostryfikacji dyplomu, bez obowiązkowego stażu, nie mówiąc o braku znajomości języka polskiego.
- To oznacza, że pacjent może trafić pod opiekę kogoś, kogo wiedza i umiejętności nigdy nie zostały sprawdzone w Polsce - tłumaczy NRL.
Lekarze: "Nie mamy nic przeciwko kolegom z zagranicy, ale..."
Samorząd podkreśla, że problemem nie są sami zagraniczni lekarze, lecz brak weryfikacji ich kwalifikacji.
- Nikt nie ma nic przeciwko kolegom z innych krajów, ale muszą przejść te same procedury, co polscy absolwenci. To wymóg elementarnej uczciwości i troski o pacjenta - argumentują przedstawiciele NRL.
Dziś absolwent polskiej uczelni medycznej odbywa roczny staż podyplomowy pod ścisłym nadzorem. Lekarz przyjęty w uproszczonym trybie często od pierwszego dnia pracuje samodzielnie: "O ile lekarz posiadający dyplom polskiej uczelni medycznej w trakcie stażu podyplomowego pracuje pod bezpośrednim nadzorem, podobnie lekarz odbywający w Polsce specjalizację ma jasno określone zasady nadzoru przez kierownika specjalizacji i innych bardziej doświadczonych lekarzy, o tyle dla osób, które uzyskały uprawnienia w uproszczonych trybach, przepisy nie ustanowiły zasad sprawowania nadzoru, co oznacza, że pracują samodzielnie albo nadzór nad ich pracą jest iluzoryczny".
Apel do Prezydenta o zmianę prawa
NRL przypomina, że jeszcze w sierpniu prezydent zawetował ustawę, która przedłużała możliwość pracy w uproszczonym trybie. Teraz lekarze apelują, by poszedł krok dalej i całkowicie uchylił przepisy.
Jednocześnie samorząd proponuje okres przejściowy - dwa lata - w którym osoby już zatrudnione na takich zasadach mogłyby nostryfikować dyplomy i odbyć wymagany staż.