Łódź: Zniszczył trzy samochody na parkingu przy ul. Św. Teresy. Przechodnie myśleli, że jest pijany. Ale kierowca miał udar
Rozbijał samochody przed centrum handlowym w Łodzi
Tak zachowującego się kierowcy klienci centrum handlowego przy ul. Św. Teresy w Łodzi nigdy jeszcze nie widzieli. W piątek (7 listopada) tuż przed południem 40-letni mężczyzna szalał oplem po parkingu uszkadzając kolejne samochody. Zanim świadkowie zabrali mu kluczyki zdążył uszkodzić trzy auta: toyotę, hundaia i forda.
Obserwatorzy nie mieli wątpliwości, że kierowca jest mocno pijany. Na miejsce wezwali policjantów, którzy zareagowali od razu - wyciągnęli go z auta w kajdankach przez drzwi pasażera i zaprowadzili do radiowozu.
Świadek podniósł alarm. Spójrzcie na nagranie ze Śląska
Okazało się jednak, że 40-latek ze Zgierza... pijany nie był. Badanie alkomatem nie wykazało alkoholu we krwi, a sprawca skarżył się na problemy kardiologiczne. Na miejsce policjanci wezwali karetkę, lekarz stwierdził, że to najprawdopodobniej udar i zabrał pechowego kierowcę do szpitala. Mężczyzna przeżył, ale nadal przebywa szpitalu. Sprawa zniszczenia samochodów została skierowana do Wydziału Wykroczeń i Przestępstw w Ruchu Drogowym KM Policji w Łodzi.
Zachowanie policjantów wzbudziło jednak spore wątpliwości wśród bliskich zgierzanina. Dlatego przez media społecznościowe zaczęli szukać świadków i nagrań ze zdarzenia. Przekonują, że w wyniku interwencji zgierzanin doznał dodatkowych obrażeń. Apel udostępniło ponad tysiąc osób w tym zgierski radny Przemysław Jagielski, który zna zgierzanina.
- Jego rodzina nie wie, czy wszystkie procedury zostały dopełnione i dlaczego zamiast karetki wezwano policję - wyjaśnia radny.
Asp. Kamila Sowińska z KM Policji w Łodzi tłumaczy, że po zgłoszeniu o pijanym kierowcy, który niszczy samochody policjanci mieli obowiązek zareagować.
- Podjęli działanie, żeby go powstrzymać - wyjaśnia.
Jak tłumaczy policjanci wydali polecenie, żeby opuścił pojazd, a mężczyzna nie zareagował. Odpowiedział, że nie może wysiąść.
- W tej sytuacji policjanci użyli przymusu bezpośredniego czyli założyli mu kajdanki - relacjonuje asp. Kamila Sowińska.
Podkreśla, że gdy tylko okazało się, że mężczyzna nie jest pijany lecz źle się czuje, natychmiast zdjęto mu kajdanki i wezwano pogotowie.
Przebieg interwencji będzie jednak sprawdzony.
- Komendant Miejski Policji w Łodzi polecił przeprowadzenie czynności wyjaśniających - przyznaje asp. Sowińska.
Udar łatwo pomylić z upojeniem alkoholem
Pomylenie udaru z upojeniem alkoholowym zupełnie nie dziwi specjalistów.
- Stwierdzenie udaru jest wręcz niemożliwe bez dokładnej diagnostyki. Udar może bowiem przybierać maskę innej choroby - mówi Miłosz Wika, lekarz rodzinny z Łodzi.
Udar to śmiertelnie groźna sytuacja w której z powodu niedotlenienia dochodzi do śmierci komórek w mózgu. Uszkodzenie mózgu może przejawiać się w różny sposób. Charakterystyczne są zaburzenia mowy, niedowład z jednej strony, opadanie kącika ust lub zbaczanie języka w jedną stronę.
- Ale pacjent może też być agresywny, nie hamować popędów i stanowić zagrożenie dla otoczenia albo po prostu być "nieswój", zachowywać się inaczej niż zwykle - zaznacza Paweł Wika.
Jeśli pacjent natychmiast nie otrzyma specjalistycznej pomocy uszkodzenie mózgu może być nieodwracalne. Szacuje się, że na dotarcie do szpitala ma około 60 minut. To tzw. "złota godzina" w której pomoc jest skuteczna.