Łódzkie: Kobieta została zakażona w szpitalu. Sąd wydał wyrok
Moja klientka jest młodą kobietą, a z powodu zakażenia do którego doszło w szpitalu w Bełchatowie stała się osobą niepełnosprawną i przez ponad rok od ponownej operacji niezdolną do pracy - podkreśla adwokat Anna Walkiewicz, która reprezentuje mieszkankę Łódzkiego. - W toku tej sprawy udało się nam wykazać, że u powódki doszło do krwiopochodnego zakażenia, które ujawniło się po roku od operacji co w świetle aktualnie wydawanych wyroków stanowi niejako precedens - do tej pory sądy uznawały odpowiedzialność szpitali w sprawienie zakażeń gdy ujawniły się one w ciągu roku od hospitalizacji.
Dokładnie 10 lat temu kobieta w drodze do pracy poślizgnęła się na chodniku i doznała urazu lewej kostki. Na miejsce zostało wezwane pogotowie ratunkowe, które przewiozło poszkodowaną do Szpitala Wojewódzkiego w Bełchatowie. Tu wykonano pacjentce zdjęcie rtg, a lekarz rozpoznał pękniecie kostki bez przemieszczeń i zdecydował o założeniu chorej szyny gipsowej. Jak się okazało kilka dni później przeoczył złamania obu kostek: przyśrodkowej i bocznej oraz uszkodzenia więzozrostu piszczelowo-strzałkowego.
Osiem dni później podczas kontroli ortopedycznej inny lekarz na podstawie wykonanego nowego zdjęcia rtg stwierdził złamanie wieloodłamowe i skierował pacjentkę na oddział ortopedyczny. W Szpitalu Wojewódzkim w Bełchatowie pacjentce wykonano operację złamanej nogi. Po 10 miesiącach chora zgłosiła się na usunięcie zespoleń kości.
Kilkanaście miesięcy bólu i niepełnosprawności
Dopiero kilkanaście miesięcy po wypadku kobieta wróciła do pracy i wysiłku fizycznego. Zaczęła utykać na lewą nogę, czuła, że operowana noga jest znacznie słabsza. Po kolejnych kilku miesiącach zaczęło ją boleć lewe biodro. Ból był coraz silniejszy, z czasem zaczął utrudniać poruszanie się. W poradni do której zgłosiła się cierpiąca kobieta podano jej zastrzyk przeciwbólowy. Ból nie ustępował. Gdy jakiś czas później zgłosiła się na izbę przyjęć szpitala w Bełchatowie lekarz zlecił jej odpoczynek i przyjmowanie leków przeciwbólowych. Następnego dnia stan kobiety się pogorszył. Nie pomógł też zastrzyk przeciwbólowy, który podał kobiecie wezwany do domu lekarz. Wręcz przeciwnie - kobieta coraz bardziej cierpiała. Wezwane pogotowie przewiozło ją do szpitala w Bełchatowie.
Gronkowiec i kolejna operacja
Po wielospecjalistycznych badaniach i pobraniu z biodra materiału na posiew lekarze postawili diagnozę - zakażenie gronkowcem złocistym. Kilka dni później stan pacjentki się pogorszył, konieczna była operacja. Podczas operacji rozpoznano martwicę głowy kości udowej i zdecydowano o jej usunięciu.
Po operacji powódka miała tzw. wiszące biodro, jej noga została pozostawiona bez stawu biodrowego. Przez ponad rok leczono ją z powodu zakażenia gronkowcem. Dopiero po ponad trzech latach od wypadku w szpitalu w Otwocku lekarze wszczepili kobiecie staw biodrowy.
Powódka przeszła wielomiesięczną trudną rehabilitację. Poruszała się przy balkoniku ortopedycznym, wymagała pomocy w wykonywaniu codziennych czynności.
Moja klientka od wypadku w styczniu 2015 roku do ponownej operacji stawu biodrowego w 2018 r cierpiała z powodu bólu, a z powodu zakażenia stała się osobą niepełnosprawną i przez ponad rok niezdolną do pracy - podkreśla adwokat Anna Walkiewicz.
Zakażenie krwiopochodne w szpitalu
Sąd Okręgowy w Piotrkowie uznał, że u pacjentki operowanej w szpitalu w Bełchatowie doszło do krwiopochodnego zakażenia gronkowcem złocistym, a to doprowadziło do zakażenia kości i ostatecznie usunięcia głowy kości udowej. Pierwsze objawy kliniczne ropnego zapalenia lewego biodra z późniejszą martwicą głowy kości udowej wystąpiły po roku od operacji w bełchatowskim szpitalu, ale jak podkreślili w swoich opiniach biegli cechą charakterystyczna infekcji gronkowcowych kości jest długi okres utajenia, co wyjaśnia wystąpienie objawów zakażenia po tak długim czasie.
Szpital nie widział problemu
Pacjentka nim skierowała pozew do Sądu Okręgowego w Piotrkowie wysłała pismo do szpitala i jego ubezpieczyciela z propozycją pozasądowego rozwiązania sporu. Żaden z podmiotów nie uznał jednak jej roszczenia.