Mała wyspa, wielka polityka. Assumption Island kluczowym tematem wyborów na Seszelach
Maleńka i niemal jałowa wyspa Assumption na Oceanie Indyjskim stała się jednym z najgorętszych tematów kampanii wyborczej na Seszelach. Choć na pierwszy rzut oka nie wyróżnia się urodą tropikalnego raju, jej strategiczne położenie i znaczenie ekologiczne sprawiły, że w najbliższy weekend może przesądzić o losach prezydenta kraju
Assumption, oddalona o ponad tysiąc kilometrów od głównej wyspy Mahé, od lat budzi emocje w polityce i geopolityce. Indie chciały stworzyć tam bazę wojskową, lecz sprzeciw mieszkańców Seszeli zablokował te plany. Ostatnio wyspę wydzierżawiono katarskiej rodzinie królewskiej, która rozpoczęła budowę luksusowego resortu z pasem startowym dla odrzutowców.
Decyzja ta wywołała burzę – zarówno wśród ekologów, jak i zwykłych obywateli. Assumption leży bowiem tuż obok atolu Aldabra, wpisanego na listę UNESCO i uważanego za jeden z najcenniejszych ekosystemów świata. Działacze alarmują, że inwestycje mogą zagrozić lęgowiskom żółwi zielonych oraz kruchej równowadze przyrodniczej.
Prezydent Wavel Ramkalawan, który podpisał umowę z Katarem, broni decyzji, wskazując na potrzebę inwestycji i trudną sytuację finansową kraju po pandemii COVID-19. Opozycja jednak zarzuca mu złamanie obietnic i osłabienie suwerenności Seszeli. Dr Patrick Herminie, główny rywal w wyborach, przekonuje, że gospodarcze sukcesy rządu to tylko "ładne statystyki", podczas gdy mieszkańcom coraz trudniej utrzymać podstawowy standard życia.
Na sporze o wyspę próbuje zyskać także niezależny kandydat Ralph Volcere, który obiecuje większą przejrzystość w rządzeniu i dekryminalizację marihuany. Jego postulaty trafiają do młodszych wyborców, zmęczonych politycznymi układami i aferami.
Wybory prezydenckie i parlamentarne na Seszelach mogą więc rozstrzygnąć się nie w salach banków czy luksusowych kurortach, lecz na spalonej słońcem wysepce, gdzie stawką jest nie tylko polityczna przyszłość kraju, lecz także los jednego z najcenniejszych skarbów natury.